środa

Szklany tron - Sarah J. Maas

    "Nie będę się bać" 

    Pierwszy raz na "Szklany tron" natrafiłam w empiku, gdy ta książka była na przecenie. Od razu mnie zaintrygowała, jednak wtedy jeszcze się powstrzymałam od zakupu i trochę poczytałam opinii na jej temat, co sprawiło, że nabrałam na powieść Sarah J. Maas jeszcze większej ochoty. Na moje szczęście, niedługo później natrafiłam na genialną przecenę na fabryka.pl i nabyłam tę lekturę za przysłowiowe grosze i niewiele się zastanawiając - kupiłam. Musiała trochę poleżeć na półce i poczekać na swoją kolej, jednak gdy już zaczęłam czytać, nie mogłam się oderwać! 

    Celaena Sardothien to dziewczyna, która po stracie rodziców w wieku ośmiu lat, została wyszkolona na płatną zabójczynię. Stała się jedną z najlepszych w swoim fachu, mało było takich, którzy by o niej nie słyszeli. Jednak w wieku siedemnastu lat dziewczyna dała się złapać i została skazana na niewolniczą pracę w kopalni soli Endovier. W takich miejscach ludzie nie żyją długo. Jednak dziewczynie udało się wytrzymać rok. Po tym czasie, niespodziewanie, dostaje dziwną propozycję od księcia Doriana - następcy tronu. Dziewczyna ma wziąć udział w turnieju, wraz z dwudziestoma trzema innymi zawodnikami, i zawalczyć o tytuł Królewskiej Obrończyni, czyli osoby, która wykonywałaby za króla brudną robotę. Jeśli wygra - po czterech latach służby odzyska wolność, jednak jeśli przegra - z powrotem wyląduje w kopalni. Wybór nie wydaje się trudny. Celaena musi odnieść zwycięstwo za wszelką cenę. Niespodziewanie jednak, w dziwnych okolicznościach, w tragiczny i nieludzki sposób, giną inni uczestnicy turnieju. Z jednej strony – zawodników jest coraz mniej, lecz z drugiej – nigdy nie wiadomo, czy to nie dziewczyna zostanie następną ofiarą. W dodatku Celaena na każdym kroku ma styczność z tajemniczymi Znakami Wyrda, które zdają się być czymś więcej niż to, co mówią o nich książki dostępne w zamkowej bibliotece. Czy dziewczynie uda się dotrzeć do finałowej rozgrywki? Czy zabójca nie będzie chciał jej dopaść? A jakie motywy ma kobieta, którą zabójczyni zaczęła traktować jak przyjaciółkę? I czy to, że niektórzy ludzie zrobili wszystko, aby wypędzić magie ze świata, oznacza, że w rzeczy samej, zniknęła ona naprawdę? 

    Rany! Ta książka naprawdę ma w sobie „to coś”! Prawdę mówiąc, mimo tych wszystkim pozytywnych opinii i w ogóle, trochę zwlekałam z rozpoczęciem, jednak dosłownie nie mogłam odłożyć egzemplarza na bok podczas czytania, tak się wciągnęłam! Już dawno nie czytałam książki, która tak bardzo byłaby najzwyczajniej w świecie - w moim stylu. Takie powieści, jak ta napisana przez Sarah J. Maas zawsze sprawiają, że przypominam sobie, dlaczego kocham czytać, fantastykę, oraz obszerne powieści. Naprawdę cieszę się, że na tej nieszczęsnej przecenie udało mi się upolować egzemplarz, bo gdybym przegapiła teraz „Szklany tron”, boję się, że nigdy nie miałabym szansę na przygodę z tą pozycją, i nawet nie wiedziałabym ile straciłam! 

    Narracja powieści jest trzecioosobowa, co jak najbardziej wpływa pozytywnie na czytaną treść, bo mamy tu spory wachlarz przeróżnych bohaterów i dzięki temu, poznajemy z bliska nie tylko Celaenę, a także wszystkich naokoło niej. Świat przedstawiony opisany jest idealnie. Autorka wszystko przedstawiła w taki sposób, że czytając, po prostu nie dało się nie wczuć w sytuację głównej bohaterki, ja się z nią utożsamiłam bez najmniejszego problemu i myślę, że problem z tym mieliby tylko Ci, którzy by po prostu uważnie powieści nie czytali. 

    Bohaterzy, to po prostu cudowna wisienka na torcie! Prawdę mówiąc, po lekturze „Szklanego tronu” bez większego zastanowienia mogę powiedzieć, że Celaena znajduje się w pierwszej trójce moich ulubionych bohaterek! Ta dziewczyna jest genialna, a w dodatku, bardzo często odnosiłam wrażenie, że podobna do mnie (ze mnie również jest okropny nerwus). Niczego bym w niej nie zmieniła. No i dalej mamy Chaola, jej osobistego ochroniarza, można by powiedzieć, oraz Doriana, księcia, który zamiast innymi księżniczkami, interesuje się… właśnie zabójczynią! Występuje tu więc dość wyraźny trójkąt miłosny, ale mimo tego, że jest dość ważnym elementem, to nie jest na pierwszym planie, nie rzuca się tak bardzo w oczy, dzięki czemu, śmiem twierdzić, że ta pozycja z pewnością nadaje się dla czytelników obu płci. Co do pozostałych bohaterów – również wykreowani z rozmysłem i pomysłem, naprawdę podobało mi się ich przedstawienie oraz relacje, jakie autorka między nimi stworzyła.

    Okładka nie należy do najpiękniejszych, jakie w życiu widziałam, jednak nie mam jej nic do zarzucenia. Nie oddaje co prawda zbyt dokładnie wyglądu bohaterki ani jej ubioru, jednak mimo to wpasowuje się w klimat powieści, a więc jest ok. Mój egzemplarz był niestety nieco niedokładnie sklejony, jednak wydaje mi się, że po prostu mi trafił się taki felerny, nie wszystkie musza takie być. No i jeszcze nie pogardziłabym skrzydełkami, ale to również da się przeżyć. Jednak, mimo wszystko uważam, że nasza okładka prezentuje się zdecydowanie lepiej od tej zaprezentowanej obok :) 

    A więc podsumowując! Przy „Szklanym tronie” bawiłam się wyśmienicie! Idealna dawka zagadek, tajemnic, magii, romansu, oraz czarnego humoru, zwieńczona jeszcze dodatkiem wyśmienicie wykreowanych bohaterów. Nic tylko czytać! Niezależnie od innych czynników, jeśli tylko ktoś lubi książki w podobnym klimacie, jestem pewna, że powieść Sarah J. Maas połknie i będzie tak nienasycony jak ja! Co prawda, na szczęście następna część już niedługo, jednak ja jeszcze mam zamiar dorwać dwa opowiadanka, mówiące o losach Celaeny, przed przygodami opisanymi w pierwszym tomie. A wam serdecznie polecam zapoznanie się z tą serią, bo naprawdę warto! Ode mnie zdecydowane 9/10, nie mogę się zmusić do postawienia niższej noty. A mówią, że następna część jeszcze lepsza!

"- Masz straszne blizny - rzekł cicho.
Zabójczyni oparła dłoń na biodrze i podeszła do drzwi garderoby.
- Wszyscy nosimy blizny, Dorian. Jedyna różnica polega na tym, że moje sa bardziej widoczne od innych"

Szklany tron: 
0.1. Zabójczyni i władca piratów 
0.2. Zabójczyni i Czerwona Pustynia 
0.3. The Assasin and the Underworld 
0.4. The Assasin and the Empire 
0.5. The Assasin and the Healer 
1. Szklany tron 
2. Korona w mroku 
3. Heir of Fire 

Oryginalny tytuł: Thorne of Glass 
Nr. tomu w serii:
Tłumaczenie: Marcin Mortka 
Wydawnictwo: Uroboros 
Data wydania: 24.06.2013r. 
Ilość stron: 520 
Cena detaliczna: 36,90 zł

wtorek

Stosik#2 i WYNIKI KONKURSÓW!

Hejka!

Zaczniemy od tego, na co czekacie najbardziej! Najmocniej was przepraszam, za to niewybaczalnie ociąganie się z opublikowaniem wyników! Jestem strasznie zapominalska, przyznaję się, dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak mieć nadzieję na wasze wybaczenie :)
W sumie nie wiem, dlaczego postanowiłam to zrobić w formie filmiku, do tej pory chyba wam się nawet nie pokazywałam, ale jakoś tak, stwierdziłam, że czemu by tego tak nie zrobić ;)
Zwycięzców ogłaszam w poniższym filmiku, jednak gdyby ktoś nie mógł go otworzyć, proszę napisać w komentarzu, to nicki tych dwóch osób jeszcze dodatkowo dopiszę!
Gratulacje!



Mój "żyrandol" i kwiatki niczym u dziesięcioletniej dziewczynki, byłabym wdzięczna, gdyby pozostały bez komentarza x_x

A druga sprawa - spory stosik mi się ostatnio uzbierał - trzeba się pochwalić! 





1. "Szklany tron" Sarah J. Maas - nie mogę się doczekać, aż ją przeczytam, spotkałam się z mnóstwem pozytywnych recenzji dotyczącej tej książki! Kupiona na przecenie na fabryka.pl
2. "Z miłości do prawdy" Karina Pjankowa - jw. kupiona na przecenie, a że chciałam ja od dawna przeczytać, to kupiłam niemal bez zastanowienia!
3. "Król kruków" Maggie Stiefvater - jw. przecena na fabryka.pl, czytałam dużo pozytywnych opinii, pewnie niedługo ją dorwę.
4. "Dziewczyna, którą kochały pioruny" Jennifer Bosworth - kupiona jw. w sumie nie wiem czemu, bo niespecjalnie mnie do niej ciągnie, ale jakoś tak, kupiona pod wpływem chwili.
5. "Druga szansa" Katarzyna Berenika Miszczuk - tej książki za to jestem BARDZO ciekawa, zapowiada się super! jw. kupiona na przecenie.
6. "Człowiek ze złotym amuletem" Simon R. Green - kolejny zakup na fabryka.pl! Jakoś tak wzięło mnie na książki tego pana.
7. "Coś z Nightside" Simon R. Green - ostatni już zakup z powyższej przeceny (ale za te 7 ksiązek zapłaciłam tylko sześćdziesiąt parę złotych!) recenzja TU
8,9. "Istoty światła i ciemności" i "Łabędzi śpiew" Simon R. Green - dziecko wymiany na finta.pl
10. "Piękny kraj" Alan Averill - kiedyś ciągnęło mnie do tej książki, teraz już mniej ale była w okazyjnej cenie na fincie, więc wzięłam.
11. "Magia złota" Tamora Pierce - drugi tom "Kronik Tortallu", pierwszy mi się podobał, więc mam nadzieję, że ten też przypadnie mi do gustu! Od Wydawnictwa Jaguar :)
12. "Poza czasem" Alexandra Monir - także od Wydawnictwa Jaguar, recenzja TU
13. "Rywalki" Kiera Cass - rewelacyjna książka, recenzja TU, również nabyłam ją dzięki uprzejmości Jaguara :))
14. "Wołanie kukułki" Robert Galbraith - czyli tak naprawdę książka J.K. Rowling. Ponoć interesujący kryminał, jestem ciekawa tej książki. Od Wydawnictwa Dolnośląskiego.
15. "Magia krwi" Tessa Gratton - również od Wydawnictwa Dolnośląskiego.
16. "Król uciekinier" Jennifer A. Nielsen - od wydawnictwa Literacki Egmont, polecam, recenzja TU
17. "Legenda. Patriota" Marie Lu - zakup własny, OGROOOOOOMNIE polecam! Ostatnia część trylogii. recenzja TU
18. "Odmieniec" Philippa Gregory - od dawna byłam ciekawa tej książki i dzięki Literackiemu Egmontowi niedługo się z nią zapoznam :))
19. "Upadłe anioły. Misja" J. R. Ward - od wydawnictwa Videograf II, nowa seria autorki po Bractwie Czarnego Sztyletu :)

Zdecydowanie luty pod względem zdobytych książek należał do udanych miesięcy! Teraz tylko to wszystko przeczytać! Ale kto da radę, jak nie ja :D?
Trzymajcie się ciepło, a kto ma jeszcze tydzień ferii, jak ja - niech wykorzysta je jak się da!

I na sam koniec mam jedno pytanko ogólnie, do was wszystkich i byłabym wdzięczna za szczere sugestie.
Co sądzicie o szacie graficznej tego bloga?

poniedziałek

Poza czasem - Alexandra Monir

    "Prawdziwa miłość nie zna granic czasu i przestrzeni"

    Motyw podróży w czasie jest ostatnio często wykorzystywany przez autorów, i bardzo dobrze, bo jest to pomysł dający szerokie pole do manewru, oraz potrafiący przedstawić świat naprawdę ciekawie. Już okładka i tytuł "Poza czasem" Alexandry Monir wskazują na to, że książka będzie poruszać właśnie tę kwestię, dlatego zabrałam się za lekturę z nie małym entuzjazmem, bo już dawno nie czytałam dobrej książki właśnie o podobnej tematyce. Jednak czy nie za wysoko postawiłam poprzeczkę?

    Michele Windsor poznajemy, gdy jest beztroską nastolatką, taką jak każda inna, a jedyne, co ją wyróżnia to dziwne sny, które męczą ją niemal całe życie. Jednak nagle w rodzinie dziewczyny zdarza się tragedia, a matka zapisuje w testamencie, że w razie co, prawnymi opiekunami Michele są dziadkowie mieszkający na drugim końcu kraju, z którymi ta nigdy nie miała najmniejszego kontaktu. Jednak, zmuszona do wyjazdu, po niedługim czasie znajduje się w całkiem nowym mieście, nowym domu, z obcymi ludźmi, nową szkołą... Lecz nie to wszystko jest najgorsze. Dziewczyna znajduje dziwny klucz z pętelką i zegarem słonecznym, który nawiedzał ją w snach i zaintrygowana, próbuje znaleźć dla niego zastosowanie, jednak to co się dzieje, kiedy już je znajduje, przekracza jej najśmielsze oczekiwania.Dzięki dziennikowi jednej z przodkiń przenosi się dokładnie sto lat wstecz i poznaje chłopaka, który zawsze był w jej snach, razem z kluczem. Jest to miłość od pierwszego wejrzenia, jednak czyta miłość może przetrwać, kiedy dwójka ludzi pochodzi z całkiem innych czasów i na dobrą sprawę, nawet nie powinni się spotkać?

    Prawdę powiedziawszy, pierwsze sformułowanie jakie nasuwa mi się na myśl po skończeniu lektury, to "niewykorzystany potencjał". Historia jest dość ciekawa, jednak przedstawiona w wręcz... odrzucający sposób! Nie wiem, może ja już po prostu wyrosłam z takich książek? Jednak były w treści rzeczy dla mnie tak absurdalne, że to było aż śmieszne. Autorka pisała, jakby ktoś stał nad jej uchem i mówił "Pamiętaj, musisz zrobić tak, żeby ta książka miała 275 stron i ani jedną więcej!", bo po prostu pewne kwestie były tak kompletnie nierozwinięte i chwilami bezsensowne, że przyłapałam się na tym, że czytałam tę książkę niemalże w nocy, tylko po to, żeby nie stracić fragmentu następnego dnia na dokończenie jej. No cóż, po prostu jeden z największych zawodów, z jakimi się ostatnio spotkałam.

    Jeszcze jeden szczegół bardzo mi się rzucił w oczy... ta książka po prostu nie miała celu! Była jakaś tam tajemnica, jakaś zagadka, coś intrygującego, ale to by było na tyle, odniosłam wrażenie, że całość pisana jest od niechcenia, bez dalszego pomysłu na rozwinięcie. Już nie wspomnę o tym, że Nowy Jork "swingujący, pulsujący emocjami i jazzem, nasycony zapachem drogich perfum, szeleszczący jedwabiem" jak to widnieje w opinii na okładce, również nie jest wyczuwalny, przez to, że autorka ograniczyła opisywanie otoczenia do całkowitego minimum. Jedyne, czemu było poświęcone dość uwagi, to rozmyślania Michele. Przez ten brak dokładnie przedstawionego świata, kompletnie nie mogłam się wczuć.

    Bohaterowie też nie byli zbyt ciekawi. Główna bohaterka mdła i mało interesująca, jej reakcje na na przykład śmierć matki, również przedstawione jakby od niechcenia. Nie polubiłam jej. Z innymi bohaterami, na dobrą sprawę nawet nie miałam okazji się "zapoznać", bo jak mówiłam - wszystko ograniczone do minimum, jakby celem autorki nie było napisanie dobrej książki, tylko zmieszczenie się w 275 stronach.

    Oprawa graficzna jest chyba największym atutem powieści, bo okładka ładna, klimatyczna, utrzymana w stonowanych kolorach, zasługuje na brawa. Naturalnie - skrzydełka, w środku też subtelnie przyozdobione strony, pod tym względem naprawdę nie mam zastrzeżeń.

    Pod koniec mogę jedynie rzec, że ta książka tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że już dawno wyrosłam z książek, gdzie akcja dzieje się w "Erze Facebooka", bohaterki są płytkie, a świat przedstawiony w naprawdę mało interesujący sposób. Jednak pomysł był, okładka cieszy oko, a jeśli chodzi o plusy w samej fabule, to chyba będzie to jedynie intrygujące zakończenie, które sprawiło, że mam ochotę sięgnąć po następną część, ale już z o wiele mniejszym entuzjazmem niż zaczynałam tę książkę. W każdym bądź razie, ja czuję się naprawdę mocno zawiedziona, a "Poza czasem" polecam raczej młodszym czytelniczkom, tudzież tym, które  lubią powieści, które mają dużo wspólnego z czasami współczesnymi i współczesnymi dziewczynami. Bardziej wymagającym osobom raczej nie polecam. Ode mnie 4/10.

Oryginalny tytuł: Timeless
Nr. tomu w serii: I
Tłumaczenie: Natalia Mętrak
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 21.01.2014r.
Ilość stron: 288
Cena detaliczna: 32,90 zł

niedziela

Rywalki - Kiera Cass

    "35 kandydatek, a tylko jedna nagroda"

    Prawdę mówiąc, "Rywalki" Kiery Cass to jedna z książek, których wyczekiwałam w tym roku naprawdę mocno. Już dawno temu czytałam nieco o tej powieści na goodreads i doskonale wiedziałam, że będzie to coś, co zdecydowanie mi się spodoba, dlatego nie posiadałam się ze szczęścia, kiedy jeden z egzemplarzy wpadł w moje ręce i zaczynając czytać w autobusie, nawet nie zorientowałam się, kiedy moja przygoda ze zwykłymi dziewczętami zamkniętymi w klatce zwanej pałacem, się skończyła. Było na co czekać, czy "Rywalki" okazały się jedynie czytadłem na parę godzin, które "łatwo przyszło, łatwo poszło"?

    America jest Piątką, przez co ma się rozumieć, że dziewczyna razem ze swoją rodziną należała do kasty artystów. Znajdowała się w piątej grupie na osiem, gdzie Jedynkami byli członkowie rodziny królewskiej, a Ósemkami całkowici nędzarze. Nigdy jej się w domu nie przelewało, dlatego gdy dostała zaproszenie do wzięcia udziału w losowaniu do Eliminacji - czyli rywalizacji trzydziestu pięciu dziewczyn w wieku od szesnastu do dwudziestu lat o koronę i poślubienie księcia - dla jej rodziny oznacza to ogromną okazję na odbicie się od dna. Dziewczyna jednak nie ma zamiaru robić coś wbrew swojej woli, a to właśnie takie było - nie miała najmniejszej ochoty brać udziału w tak bezsensownym, w jej mniemaniu przedsięwzięciu, a poza tym oddała już komuś serce i zdecydowanie nie był tą osobą książę Maxon. Jednak czy życie w pałacu rzeczywiście będzie porównywalne do życia w klatce, a książę tak nadęty i płytki jak to się Ami wydawało? Czy jej uczucia naprawdę nie będą mogły ulec zmianie, z biegiem czasu, jeszcze biorąc pod uwagę to, że ukochany ją zostawił ze złamanym sercem? Czy Eliminacje, nawet jeśli ta nie wygra, sprawią, że stan majątkowy jej rodziny się poprawi? A co jeśli okaże się, że traktowanie pałacu jak... domu jest o wiele łatwiejsze, niż się początkowo wydawało?

    Bardzo podobał mi się pomysł autorki z podzieleniem społeczeństwa na kasty. Nie wiedzieć czemu, zawsze lubiłam takie elementy w powieściach. Naturalnie, to do której z nich należała dana bohaterka, czy bohater, nie sprawiało, że moja sympatia rosła lub malała, tylko moim zdaniem było to całkiem pomysłowe uporządkowanie społeczeństwa.  "Rywalki" przedstawiają wizję świata w przyszłości, po trzeciej wojnie światowej, co również stanowi zaletę, bo lubię czytać powieści, w których przedstawiona jest prawdopodobna przyszłość społeczeństwa, a w powieści Kiery Cass, owa wizja jest całkiem inna, niż wszystkie, z którymi się do tej pory spotkałam. Można w sumie zauważyć podobieństwo do na przykład "Igrzysk śmierci", gdzie - jak tutaj kasty - tam za wykonywanie poszczególnych zawodów były odpowiedzialne dystrykty, jednak to porównanie nie nasuwa się od razu, bo książki są o czymś kompletnie innym.

    Raczej jest to powieść dla żeńskiej części odbiorców, lecz myślę, że niezależnie od wieku, bo wydaje mi się, że nawet dorosła kobieta mogłaby się dobrze bawić czytając ową powieść. Nie jest to specjalnie ambitna książka, ale jeśli będziemy rozpatrywać ja w formie zabijacza czasu, od którego trudno się oderwać - jedna z najlepszych jakie w życiu przeczytałam. Mojego życia nie zmieniła, jednak dosłownie ją pożarłam, tak ciekawa tego, co się następnie wydarzy! Można odnieść wrażenie, że jest to zwyczajne romansidło, jednak ja tak nie uważam. O dziwo, mimo iż wątek romantyczny był tu zdecydowanie na pierwszym planie, nie czułam przesytu tej kwestii, bo wszystko zostało w bardzo ciekawy, świeży i zrównoważony sposób przedstawione, za co ogromny plus.

    Jeśli chodzi o kreację bohaterów, to na tym polu również jestem zadowolona. Główna bohaterka, wiadomo - jest nastolatką, więc jest rozdarta, czasem nie potrafi zapanować nad własnymi odczuciami i ponoszą ją emocje, lecz mimo wszystko lubię jej charakterek, nie irytowała mnie ani trochę. Książę Maxon również przedstawił się niesamowicie imponująco i prawdę mówiąc, będąc na samym początku książki, nie sądziłam, że autorka pójdzie z ich relacjami w takim kierunku, w jakim poszła, jednak to również zostało rozplanowane interesująco. Bardzo podobała mi się kreacja rodziny głównej bohaterki, wszystko przedstawione w ciekawy sposób, oraz to jakie były dziewczyny, biorące udział w konkursie - zróżnicowane charaktery, traktowanie sprawy z różną wagą. A więc kolejne pole, na którym nie mam zastrzeżeń.

    Okładki tej serii są po prostu prześliczne! Mnie urzekły od razu, a jak zobaczyłam oprawę ostatniej części, to już w ogóle.Normalnie warto mieć tę serię na półce tylko po to, żeby książki ładnie się prezentowały! W środku również wszystko pięknie - skrzydełka, a książka ogólnie dobrze leży w ręku, czcionka bez zastrzeżeń, tak samo jak papier, który na szczęście w niczym nie przypomina gramatury szarego papieru toaletowego ;) Jedyne ale to tytuł, bo uważam, że w wersji oryginalnej - jako "Selekcja" - brzmiałby lepiej, jednak jest to tylko nic nie znaczący szczegół.

    Cóż jeszcze mogę rzec? Bawiłam się doskonale czytając "Rywalki". Klimat, jaki autorka nadała tej powieści udzielił mi się w stu procentach i nie miałam żadnego problemu z utożsamieniem się z główną bohaterką i razem z nią przeżywałam wzloty i upadki, ekscytując się w momentach tych pierwszych, a smucąc, gdy coś szło nie po jej myśli. Jak już wspominałam - nie sądzę, aby lektura książki pani Cass zmieniła świat, czy czyjekolwiek życie, jednak w roli umilacza czasu sprawiła się znakomicie! Naprawdę szczerze polecam i przyznam się, że kolejna część,która ukaże się u nas, na szczęście już w czerwcu, jest jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie książek tego roku! Bo chyba nie muszę wspominać, że w tym tomie nie poznaliśmy jeszcze zwyciężczyni, a wnioskując po tytułach, zostanie wybrana ona dopiero w ostatnim, trzecim tomie (jego tytuł to "The One"), a więc wyczekiwanie ogromne! W każdym bądź razie, ode mnie 8,5/10 i ogromnie polecam wszystkim tym, którzy mają ochotę dobrze spędzić czas przy dość nietuzinkowej lekturze, którą czyta się błyskawicznie.

The Selection:
1. Rywalki
2. The Elite
3. The One 

Czyż okładka trzeciej części nie jest zachwycająca i iście królewska?

Oryginalny tytuł: The Selection
Nr. tomu w serii: I
Tłumaczenie: Małgorzata Kaczarowska
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 05.02.2014r.
Ilość stron: 336
Cena detaliczna: 37,90 zł

piątek

Legenda. Patriota - Marie Lu

    "Nic już nie będzie takie, jak wcześniej"

    Przygodę z "Legendą" Marie Lu zaczęłam stosunkowo niedawno, bo w grudniu bodajże przeczytałam "Rebelianta" a w styczniu "Wybrańca", dlatego niesamowicie cieszyłam się na fakt, że nie będę musiała czekać długo na ostatni ton trylogii, która mnie tak urzekła i której rozwiązanie chciałam poznać tak bardzo. Kiedy tylko "Patriota" znalazł się w moim posiadaniu, dokończyłam jak najszybciej czytać książkę, w której trakcie byłam i sięgnęłam po ostatnią część przygód Daya i June... Jak się wciągnęłam, tak przerwałam czytać dopiero gdy o trzeciej nad ranem zasnęłam w głową w książce, a gdy się obudziłam, to pierwsze co zrobiłam, to dokończenie książki. I teraz przychodzi pora na płacze i żale, że to już ostatnia część.

    Mija osiem miesięcy od zakończenia poprzedniej części. Day, pracując dla Republiki, wraz z młodszym bratem Edenem, który jest już bezpieczny, oraz opiekunką Lucy żyje sobie bezpiecznie w San Francisco, zaś June szkoli się na Princepsę nowego Elektora. Nie mają ze sobą żadnego kontaktu, aż wreszcie zmuszeni zostają to zmienić.Pierwsze od dawna konfrontacje, rozmowy, nowe zagrożenia... wszystko wali się bohaterom na głowę w jednym czasie. Nie dość, że choroba Daya nie ustępuje, to w dodatku pokój z Koloniami zostaje zakłócony w momencie kiedy an ich terenach zaczyna rozprzestrzeniać się wirus. Wszystko wskazuje na wojnę. Kolonie mają mocnego sprzymierzeńca, Republika jeszcze nigdy nie była tak blisko zagłady. Los kraju jest w rękach Daya, June, Patriotów oraz... ludzi.Czy uda się odnaleźć antidotum na nowego wirusa? Czy Day zgodzi się, aby znów odebrano mu brata? Czy walka z jego chorobą ma jeszcze jakikolwiek sens? Co będzie z June i jej szkoleniem na Princepsę? Czy Kolonie odpuszczą, a Republika zyska sprzymierzeńców? Czy kraj zdoła to wszystko przetrwać?

   Bez zastanowienia mogę powiedzieć, z pełną odpowiedzialnością, że całkowicie i niezaprzeczalnie zakochałam się w książkach Marie Lu. Świat przedstawiony w tych trzech częściach, które długością wcale nie powalają był skonstruowany z taką starannością, a jednocześnie lekkością, że mnie całkowicie porwał. Wszystko, co autorka umieściła w powieści, moim zdaniem idealnie ze sobą współgrało, emocje, powiązania między bohaterami, niepewność... To nic innego jak cechy wciągającej książki, od której naprawdę trudno się oderwać, a z którą tutaj właśnie mamy do czynienia. Całkiem szczerze mówiąc, nie zauważyłam tu chyba ani jednej wady. Byłam tak zauroczona tym wszystkim, co sprzedawała nam autorka, że czytając z wypiekami na twarzy, miałam ochotę czytać, i czytać, z nadzieją, że to co czytam szybko się nie skończy. Jednak niestety - skończyło, nim w ogóle zauważyłam, że rozpoczęło.

    Bohaterowie to po prostu cud, miód i orzeszki! Jeśli chodzi o Daya, to przyznam szczerze, że nieco on wydoroślał od pierwszej części, doceniam to kim był, jak się zachowywał i co potrafił zrobić dla dobra innych. Ta zmiana nie była ani na lepsze, ani na gorsze... była po prostu konieczna i nieunikniona. W ostatniej części poznaliśmy Daniela Winga bardziej jako osobę dojrzalszą, która straciła niemal całą rodzinę, a teraz stracić może jeszcze więcej, aniżeli jako buntownika i największego przestępcę Republiki. U June również obserwujemy podobną zmianę. Jest bardzo rozdarta, nie wie czy kierować się sercem, czy rozumem, co w przypadku dziewczyny, wychowanej w ciągłej wierze, że Republika to rzecz święta, jest normalne. W dodatku tutaj również nieco bliżej poznajemy Elektora, oraz Edena, brata Daya, jednak zabrakło mu tutaj nieco Tess - przyjaciółki chłopaka, którą bardzo lubiłam, a teraz miała udział w  naprawdę niewielu scenach z książki. Jednak mimo wszystko, kreację bohaterów uważam za plus, tak samo jak ogólne skonstruowanie wątku romantycznego, bo mimo, iż był naprawdę ciekawy i przysparzający o szybsze bicie serca, tudzież wypieki na twarzy, to nie był na pierwszym planie. Idealne wyważenie, jak już wspominałam.

    Oprawa graficzna, oczywiście jest genialna, zero zastrzeżeń. Okładka wzorowana na oryginale, jednak nieco inna, bardziej elegancka i statyczna, symboliczna, na półce prezentuje się znakomicie. Jak dla mnie na tym polu wydawcy spisali się wyśmienicie. Jak w poprzednich częściach, książka prowadzona jest z perspektywy June i Daya, z czego u każdego była inna czcionka, a z rzeczy, które mamy tu, a których nie było poprzednio, jest umieszczona na pierwszych kartkach mapka, jak wygląda świat w czasie trwania akcji. Lubię takie dodatki, więc kolejny plusik.

    Aż mi żal kończyć tej recenzji! Tak bardzo spodobała mi się ta seria, że teraz nie wiem co jeszcze mogę zrobić, aby jakkolwiek was wszystkich jak najmocniej zachęcić do przeczytania! Bo naprawdę warto! Poszczególne części nie kosztują dużo, często można wyhaczyć na promocji, a coś takiego po prostu trzeba przeczytać, nawet jeśli się nie jest fanem podobnego gatunku. Coś wspaniałego. A zakończenie! Czytając nieco opinii na goodreads widziałam, że wielu osobom się ono nie podobało, jednak według mnie jest idealne. Nieprzewidywalne,a pozostawiające pole dla wyobraźni, nie dające jednoznacznej odpowiedzi. Znowu - coś cudownego! Ja zakochałam się na amen w książkach pani Marie Lu i jestem pewna, że gdyby zostały zekranizowane, odniosłyby co najmniej taki sukces jak "Igrzyska śmierci", choć nie życzę tego tejże serii. Bądź, co bądź - OGROMNIE polecam WSZYSTKIM i nie mogę zrobić nic innego jak tylko dać maksa, bo po prostu ta lektura była dla mnie czymś niezapomnianym. Niesamowicie żałuję, że moja przygoda z Dayem i June już się skończyła, jednak jestem pewna, że jeszcze kiedyś do tych książek powrócę! 10/10, definitywnie!

"Dotykam którejś ze ścian i wyobrażam sobie, że w ten sposób mogę odnaleźć jego życie oraz jego ciepło. Potem spoglądam ku dachom i nocnemu niebu,gdzie połyskuje kilka bladych gwiazd. Wydaje mi się, że tam właśnie mogę do go dostrzec. Wyczuwam jego obecność w każdym kamieniu,którego dotknął, w każdej osobie, której pomógł, w każdej ulicy i alejce, którą zmienił w ciągu ostatnich kilku lat,ponieważ to on jest Republiką, to on jest naszym światłem."

Legenda:
3. Patriota

Oryginalny tytuł: Champion
Nr. tomu w serii: III
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Wydawnictwo: Zielona sowa
Data wydania: 21.02.2014r.
Ilość stron: 352
Cena detaliczna: 29,90 zł


A czytając niektóre sceny...






... Co tu więcej mówić?

czwartek

Król uciekinier - Jennifer A. Nielsen

    „Nagle zamarłem.W chwili gdy spojrzałem w oczy intruza, czas stanął w miejscu.To był Roden. Niegdyś mój przyjaciel. Teraz mój wróg.”

    Pierwszą część "Trylogii Władzy" czyli "Fałszywego księcia" czytałam już spory czas temu i chcąc, nie chcąc, niemal kompletnie nie pamiętałam co się tam działo, zaczynając tę książkę. Pamiętałam jedynie, że byłam pod naprawdę sporym wrażeniem, dlatego za "Króla uciekiniera" zabrałam się jak najszybciej. Na szczęście w trakcie nie było problemem przypomnieć sobie co i jak, więc dość szybko, wdrążając się w fabułę, poczułam się jakbym to ja sama była uczestnikiem wydarzeń w świecie wykreowanym przez Jennifer A. Nielsen. Coś cudownego.

    Król Jaron nie zostaje przyjęty jako władca specjalnie entuzjastycznie przez lud jak i samych regentów. Młodszy z braci nigdy nie był uważany za tego lepszego, ale po śmierci całej jego rodziny, oczywistym jest, że to jemu przypada tron. Jednak w najbliższym otoczeniu króla nie brakuje też osób, które zrobią wszystko, aby odebrać mu to stanowisko. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze fakt, że Jaron zostaje zaatakowany i przestrzeżony przez piratów, którzy grożą, że jeśli ten nie spełni ich żądań, to atak na Carthyę będzie tylko kwestią czasu. A wiadome było, że piraci najprawdopodobniej w sojuszu z Avenią spokojnie dadzą radę królestwu młodego króla. Wygląda na to, że jedyne co może zrobić, aby uratować swój rodzinny kraj, to uciec. Jednak co będzie dalej? W końcu czy Jaron da się przekonać zarządcom, spiskującym za jego plecami, czy będzie działał na własną rękę? Jakie będą wyniki tych działań, czy uda mu się uratować Carthyę, siebie i najbliższych?

    Książka jak na pozycję, której akcja osadzona jest w takich, a nie innych czasach, napisana jest bardzo przystępnym językiem. W sumie nie jest to nic dziwnego, skoro narratorem jest czternastoletni (z tego co sobie wyliczyłam) chłopiec, jednak mimo wszystko, mamy wydarzenia przedstawione niemal współczesnym językiem, który nie pasuje do czasu akcji, jednak nie było ani jednego momentu w którym by mi to przeszkadzało, wręcz doszłam do takiego wniosku dopiero teraz - dobre kilka godzin po skończeniu książki, a więc nie uważam tego za minus. 

    Prawdę powiedziawszy główny bohater mnie z początku nieco irytował. Jednak z czasem zaczęłam doceniać to jak potrafił kombinować, jaki był przebiegły i pełen ironicznego humoru w swoich wypowiedziach. Czasem lekkomyślny jednak co poradzić - w końcu jest czternastolatkiem. Spryt i zaradność to to, co cenię w bohaterach a tutaj właśnie to odnajdujemy. Ogólnie, postaci wykreowane zdecydowanie na plus.W sumie w książce mieliśmy do czynienia z wieloma bohaterami, jednak głównie z męskimi - od przyjaciół, po wrogów przez ludzi, których nie wiadomo było do jakiej grupy zakwalifikować. Z kobiet była tam jedynie Imogena, którą bardzo lubiłam, szczególnie za incydent z oblaniem wodą wielce króla, kiedy wpatrywał się w nią dłużej niż to było bezpieczne. Poza tym nie można też zapomnieć o Amarindzie - przyszłej żonie króla, jednak do Niej też nic nie miałam, wręcz przeciwnie - po skończeniu jak najbardziej darzyłam ją sympatią. Zobaczymy w następnej części jak rozwiąże się ten trójkąt miłosny!

    Jeśli o oprawę graficzną chodzi, to tak jak w pierwszej części, jestem całkowicie i niezaprzeczalnie na "tak", bo okładka bardzo mi się podoba, książka jest solidna, lekka, ze skrzydełkami, więc pod tym względem naprawdę nic dodać, nic ująć. Prawdę mówiąc jedyna sprzeczność jaką tu dostrzegam, to taka, że okładka jest bardzo... spokojna. Mimo, iż jest tam przedstawiony piracki statek, to wszystko jest statyczne i stonowane, a czytelnik po takiej okładce nie ma pojęcia jaką ilością akcji naładowana jest ta wcale nie tak gruba książka!

    Tak więc, podsumowując - "Król uciekinier" to naprawdę udana kontynuacja. Akcja skonstruowana świetnie, fabuła wciągająca a zakończenie - masakra! Muszę teraz tylko liczyć na to, że ostatni tom zostanie wydany jak najszybciej, bo nie wiem ile wytrzymam bez poznania zakończenia tej historii! Po przeczytaniu mam bardzo pozytywne odczucia, podobało mi się w tej książce to, że wszystko było idealnie wyważone, niczego nie było za dużo. Ode mnie 8/10. I mam nadzieję, że po przeczytaniu wszyscy będziecie tak usatysfakcjonowani jak jestem ja.

Trylogia władzy:
2. Król uciekinier
3. The Shadow Thorne (premiera w USA już 25.02.14r!)

Oryginalny tytuł: The Runaway King
Nr. tomu w serii: II
Tłumaczenie: Janusz Ochab
Wydawnictwo: Literacki Egmont
Data wydania: 05.02.2014r.
Ilość stron: 376
Cena detaliczna: 34,99 zł

Za egzemplarz uprzejmie dziękuję Wydawnictwu Literacki Egmont :)


poniedziałek

Alchemia miłości - Eve Edwards

    "Ona jest wszystkim, czego pragnę: kluczem do mojego zamka, strzałą do mojego łuku...."

    Zazwyczaj, książki, które wszyscy określają mianem "romansu historycznego" nie są takimi, które szczególnie do mnie trafiają, jednak kiedy czytam pozytywne recenzje, zazwyczaj dochodzę do wniosku, że nic mi się nie stanie jak na moment oderwę się od ukochanych lektur z dziedziny fantasy i przeczytam coś z całkiem innej beczki. Tak własnie było w przypadku "Alchemii miłości" - całkiem ładna okładka, opis ciekawy, długość optymalna. W końcu raz się żyje, czyż nie?

    Młody hrabia Dorset - Will Lacey oraz Lady Eleanor Rodriguez, hrabina San Jaime pochodzą z całkiem odmiennych światów. Will budzi wszędzie naokoło szacunek, jest poważany, a jego nazwisko dużo znaczy, mimo tego, iż jego rodzina już ledwie ma z czego żyć, zaś Ellie, której tytuł odziedziczony po zmarłej dawno temu matce, nic nie znaczy, jest córką pewnego nieco szalonego alchemika z obsesją na punkcie stworzenia złota, który znacząco przyczynił się do stracenia majątku przez Lacey'ów. A więc można się domyślić, że te dwie rodziny nie są najlepszymi przyjaciółmi. Czy kłótnie dotyczące majątku,tudzież jego braku, stare historie i wszystkie inne przeciwności losu, są w stanie rozdzielić dwojga ludzi, którzy kochają prawdziwą miłością? Jednak, rodzina nie ma pieniędzy, a zadaniem hrabiego jest je zdobyć... a więc czym się pokierować - rozumiem, i poślubić piękną i bogatą szlachciankę, lady Jane, czy sercem i licząc na to, że jakoś wykaraskają się z kłopotów, będą szczęśliwi do końca swoich dni?

    "Alchemia miłości" bardzo szybko została przeze mnie skończona, jest to niby historia rozpisana na prawie 400 stron, ale czyta się niesamowicie szybko. Wydarzenia chwilami są dość przewidywalne, jednak jest to książka, która nie tylko jest romansem historycznym, ale także zawiera cechy powieści młodzieżowej - nastoletni wiek bohaterów oraz bardzo prosty i przyjemny język, a więc nie można się spodziewać nie wiadomo jakich zachwytów dotyczących nieprzewidywalności właśnie. Według mnie, jednak, książka pani Edwards spisała się doskonale jako lektura na odstresowanie się i zabicie czasu, bo mimo tego, że zdecydowanie przeżyłabym gdybym "Alchemii..." nie przeczytała, to nie żałuję poświęcenia tych paru godzinek. 

    Bohaterowie, prawdę mówiąc, nie byli specjalnie interesujący. Mieli dużo cech, sprawiających, że byli po prostu... nudni. Niewiele było w nich spontaniczności, niemalże wiecznie przestraszeni, mało odważni. Pod koniec się to nieco zmieniło, jednak w dalszym ciągu wiem, że postacie tej książki moimi ulubionymi nie zostaną. Bohaterowie drugoplanowi za to dodawali nieco pikanterii i sprawiali, że uśmiech sam pojawiał się na twarzy, bo niestety, główne postacie, takich cech nie miały. Szczególnie upodobałam sobie lady Jane, której poświęcona jest następna część i mam nadzieję, że ze względu na jej osobę, uda mi się kolejny kom dorwać :)

    Oprawa graficzna jest za to ogromnym plusem. Ogółem to nie pamiętam kiedy jakaś okładka Literackiego Egmontu mi się nie podobała, i ta nie jest wyjątkiem. Okładka jest klimatyczna, estetyczna, nastrojowa i nawet lekko kusząca, zdecydowanie ogromny plus. W dodatku widząc ją na księgarnianej półce od razu chcemy wiedzieć co mu tu mamy, a w końcu taka powinna być jej rola! W dodatku ukochane skrzydełka,a  na półce również prezentuje się przyzwoicie - elegancko i dostojnie. 

    A więc, podsumowując, książka Eve Edwards mojego życia nie zmieniła, ale spisała się idealnie jako lektura dla zabicia czasu i odstresowania się. Zdecydowanie polecam osobom, które lubią takie klimaty, bo uważam, że im ta książka spodoba się o wiele bardziej niż mnie, a także radzę, że jeżeli komuś owa książka wpadnie w ręce, a ma własnie ochotę na lekką pozycję na dwa chłodne wieczory, przy herbacie czy kakao, to zdecydowanie nie powinien odrzucać owej książki w kąt. Do mnie nie trafiła tak bardzo jakbym tego chciała, jednak nie żałują czasu z nią spędzonego i mam nadzieję, że w przyszłości w ręce wpadną mi kolejne części "Kronik rodu Lacey". Ode mnie 6/10 :)

Kroniki rodu Lacey:
1. Alchemia miłości
2. Demony miłości
3. Gra o miłość

Oryginalny tytuł: The Other Countess
Nr. tomu w serii: I
Tłumaczenie: Małgorzata Fabianowska
Wydawnictwo: Literacki Egmont
Data wydania: 25.09.2013r.
Ilość stron: 384
Cena detaliczna: 29,99 zł

niedziela

Coś z Nightside - Simon R. Green

    "Wszystkie drogi prowadzą do Nightside"

    Seria o Nightside Simona R. Greena pamiętam jak była mi polecana przez starszego sprzedawcę w Empiku w obcym mieście, jednak niczym specjalnym mnie wtedy nie zaciekawiła,bo stosunek ceny do ilości stron był dość niekorzystny - 33,90zł za niewiele ponad 200 stron. Toż to książeczka na jeden wieczór, i jeszcze mam za nią tyle pieniędzy płacić? Troszkę za dużo jak na moją niezbyt pojemną kieszeń. Jakoś tak po tym incydencie, książki Greena całkowicie zeszły na enty plan na mojej liście "Must have". Jednak do czasu! Ostatnio na stronie fabryka.pl natrafiłam na genialne zniżki i między innymi upolowałam wtedy książkę "Coś z Nightside" za 6 zł. A, że lektura chudziutka, idealnie nadawała się do brania między podręczniki i czytania na lekcjach, a więc szybko została przeze mnie pochłonięta :)

    John Taylor jest detektywem żyjącym w Londynie, jednak nie przypomina wszystkich innych kolegów z fachu. Ma dar pomagający znaleźć mu rzeczy, jednak jego ceny również są dość wygórowane, a więc ludzie korzystają z jego usług tylko wtedy, kiedy wszystkie inne metody zawiodą. John również, chcąc, nie chcąc, związany jest z Nightside - miejscem ukrytym w innym wymiarze, rządzącym się swoimi prawami, którego przez pięć lat skutecznie unikał,a do którego musi powrócić, rozwiązując nową sprawę obrzydliwie bogatej Joanny Barrett. Pomagając kobiecie szukać zaginionej córki, spotyka starych wrogów i przyjaciół, choć czy jedni od drugich różnią się czymkolwiek? Oboje chcą prędzej czy później być tymi, którzy pozbawią Johna Taylora, cieszącego się w Nightside niemałą sławą, życia. Czy detektywowi uda się odnaleźć córkę klientki? Czy da radę poradzić sobie ze wszystkimi przeciwnościami, jakie spotka na swojej drodze?

    Pierwsze i chyba najbardziej trafne określenie co do książki Greena, po jej skończeniu to "konkretna". Zdecydowanie, ta pozycja jest bardzo konkretna. Akcja skupia się na zadaniu, które Taylor ma do wykonania i od początku do końca dotyczy właśnie tego. Nie ma pobocznych wątków, bohaterów którzy odrywają nad od Johna i dzielą się swoimi problemami, wszystko jest skupione tylko na tej, jednej postaci. Dodatkowo, powieść napisana jest w narracji pierwszoosobowej, z perspektywy  samego detektywa, co jeszcze bardziej ułatwia nam utożsamianie się z nim. Ta jednowątkowość jest według mnie plusem, bo podczas czytania się na pewno nie nudzimy, gdyż Taylor do nudnych ludzi nie należy, choć też wpływa to na niewielką ilość stron, którą za to uważam za minus. Na dobrą sprawę, niczego mi w fabule nie zabrakło, jednak i tak uważam, że skończyło się zbyt szybko!

    John Taylor to bardzo charyzmatyczny mężczyzna, który zazwyczaj wie jak wykaraskać się z niemal wszystkich tarapatów, a także potrafi dogadać się nawet z najdziwniejszymi osobistościami, i bez większych przeszkód przetrwać w Nightside nie stając się pokarmem dla głodnych. Postać idealna do książki o takim klimacie. Dodatkowo, przez cały czas mamy do czynienia z kobietą, - Joanną - która podąża za Taylorem krok w krok w celu odnalezienia swojej córki. Jednak czy jest ona tym, za kogo się podaje? Poznajemy również bliżej dwójkę przyjaciół Johna, jednych z tych, którzy koniec końców, chcą być tymi, którzy go zabiją - Eddiego, Ulicznego Boga Brzytwy oraz Suzie Shotgun. Przydomki mówią same za siebie.

    Okładka jest idealna! O niebo lepsza od oryginału. Nie jest to najpiękniejsze, co w życiu widziałam, ale patrząc na obwolutę, od razu wiemy czego możemy spodziewać się po treści, klimat oddaje idealnie. Warto też wspomnieć, że jest ona, jak i czarno-białe ilustracje w środku książki są autorstwa Dominika Brońka, a więc elementy, które tak idealnie współgrają z treścią, wyszły spod ręki polaka, co również sprawia, w moim mniemaniu przynajmniej, bardzo pozytywne wrażenie.

    Cóż jeszcze mogę rzec. Bardzo dobrze bawiłam się wraz z Johnem Taylorem zwiedzając zakamarki Nightside, będącym doskonale i ze smakiem skonstruowanym światem. Z pewnością po tej książce sięgnę po inne powieści autora, a na moje szczęście - kolejne dwie części "Nightside" oraz "Człowiek ze złotym amuletem", już czekają na mojej półce! Polecam tę pozycję osobom lubującym się w mrocznych klimatach połączonych z doskonale skonstruowanymi bohaterami i czarnym humorem. Dla mnie rewelacja, chociaż ocena 7,5/10, ale to tą długość! Tudzież raczej jej brak!

"Musisz wierzyć w marzenia, ponieważ czasem one wierzą w ciebie."

"Nightside":
1. Coś z Nightside
2. Istoty światła i ciemności
3. Łabędzi śpiew
4. Hex and the city
...
11. A hard day's knight

Oryginalny tytuł: Something from the Nightside
Nr. tomu w serii: I
Tłumaczenie: Mateusz Repeczko
Wydawnictwo: Fabryka słów
Data wydania: 03.03.2011r.
Ilość stron: 225
Cena detaliczna: 33,9o zł