poniedziałek

Alchemia miłości - Eve Edwards

    "Ona jest wszystkim, czego pragnę: kluczem do mojego zamka, strzałą do mojego łuku...."

    Zazwyczaj, książki, które wszyscy określają mianem "romansu historycznego" nie są takimi, które szczególnie do mnie trafiają, jednak kiedy czytam pozytywne recenzje, zazwyczaj dochodzę do wniosku, że nic mi się nie stanie jak na moment oderwę się od ukochanych lektur z dziedziny fantasy i przeczytam coś z całkiem innej beczki. Tak własnie było w przypadku "Alchemii miłości" - całkiem ładna okładka, opis ciekawy, długość optymalna. W końcu raz się żyje, czyż nie?

    Młody hrabia Dorset - Will Lacey oraz Lady Eleanor Rodriguez, hrabina San Jaime pochodzą z całkiem odmiennych światów. Will budzi wszędzie naokoło szacunek, jest poważany, a jego nazwisko dużo znaczy, mimo tego, iż jego rodzina już ledwie ma z czego żyć, zaś Ellie, której tytuł odziedziczony po zmarłej dawno temu matce, nic nie znaczy, jest córką pewnego nieco szalonego alchemika z obsesją na punkcie stworzenia złota, który znacząco przyczynił się do stracenia majątku przez Lacey'ów. A więc można się domyślić, że te dwie rodziny nie są najlepszymi przyjaciółmi. Czy kłótnie dotyczące majątku,tudzież jego braku, stare historie i wszystkie inne przeciwności losu, są w stanie rozdzielić dwojga ludzi, którzy kochają prawdziwą miłością? Jednak, rodzina nie ma pieniędzy, a zadaniem hrabiego jest je zdobyć... a więc czym się pokierować - rozumiem, i poślubić piękną i bogatą szlachciankę, lady Jane, czy sercem i licząc na to, że jakoś wykaraskają się z kłopotów, będą szczęśliwi do końca swoich dni?

    "Alchemia miłości" bardzo szybko została przeze mnie skończona, jest to niby historia rozpisana na prawie 400 stron, ale czyta się niesamowicie szybko. Wydarzenia chwilami są dość przewidywalne, jednak jest to książka, która nie tylko jest romansem historycznym, ale także zawiera cechy powieści młodzieżowej - nastoletni wiek bohaterów oraz bardzo prosty i przyjemny język, a więc nie można się spodziewać nie wiadomo jakich zachwytów dotyczących nieprzewidywalności właśnie. Według mnie, jednak, książka pani Edwards spisała się doskonale jako lektura na odstresowanie się i zabicie czasu, bo mimo tego, że zdecydowanie przeżyłabym gdybym "Alchemii..." nie przeczytała, to nie żałuję poświęcenia tych paru godzinek. 

    Bohaterowie, prawdę mówiąc, nie byli specjalnie interesujący. Mieli dużo cech, sprawiających, że byli po prostu... nudni. Niewiele było w nich spontaniczności, niemalże wiecznie przestraszeni, mało odważni. Pod koniec się to nieco zmieniło, jednak w dalszym ciągu wiem, że postacie tej książki moimi ulubionymi nie zostaną. Bohaterowie drugoplanowi za to dodawali nieco pikanterii i sprawiali, że uśmiech sam pojawiał się na twarzy, bo niestety, główne postacie, takich cech nie miały. Szczególnie upodobałam sobie lady Jane, której poświęcona jest następna część i mam nadzieję, że ze względu na jej osobę, uda mi się kolejny kom dorwać :)

    Oprawa graficzna jest za to ogromnym plusem. Ogółem to nie pamiętam kiedy jakaś okładka Literackiego Egmontu mi się nie podobała, i ta nie jest wyjątkiem. Okładka jest klimatyczna, estetyczna, nastrojowa i nawet lekko kusząca, zdecydowanie ogromny plus. W dodatku widząc ją na księgarnianej półce od razu chcemy wiedzieć co mu tu mamy, a w końcu taka powinna być jej rola! W dodatku ukochane skrzydełka,a  na półce również prezentuje się przyzwoicie - elegancko i dostojnie. 

    A więc, podsumowując, książka Eve Edwards mojego życia nie zmieniła, ale spisała się idealnie jako lektura dla zabicia czasu i odstresowania się. Zdecydowanie polecam osobom, które lubią takie klimaty, bo uważam, że im ta książka spodoba się o wiele bardziej niż mnie, a także radzę, że jeżeli komuś owa książka wpadnie w ręce, a ma własnie ochotę na lekką pozycję na dwa chłodne wieczory, przy herbacie czy kakao, to zdecydowanie nie powinien odrzucać owej książki w kąt. Do mnie nie trafiła tak bardzo jakbym tego chciała, jednak nie żałują czasu z nią spędzonego i mam nadzieję, że w przyszłości w ręce wpadną mi kolejne części "Kronik rodu Lacey". Ode mnie 6/10 :)

Kroniki rodu Lacey:
1. Alchemia miłości
2. Demony miłości
3. Gra o miłość

Oryginalny tytuł: The Other Countess
Nr. tomu w serii: I
Tłumaczenie: Małgorzata Fabianowska
Wydawnictwo: Literacki Egmont
Data wydania: 25.09.2013r.
Ilość stron: 384
Cena detaliczna: 29,99 zł

4 komentarze:

  1. Lubię takie klimaty i mam już ją na liście moich planów czytelniczych na najbliższe kilka miesięcy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro lubisz takie klimaty,to jestem pewna, że baaardzo Cie się spodoba!

      Usuń
  2. Oj, bardzo, bardzo zależy mi na zdobyciu tej książki, dlatego wzięłam udział w Twoim konkursie :) Swoją drogą, kiedy wyniki? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam najmocniej, że tak z tym zwlekam! Lada dzień będą, obiecuję!

      Usuń