środa

Walka Sylfa - L.J. McDonald


    "Baśniowy świat i wielka miłość dwojga zakochanych z dwóch stron magicznego portalu"

    Walka Sylfa już dawno przykuła moja uwagę gdy pojawiła się w zapowiedziach na stronie wydawnictwa Amber. Zaintrygował mnie opis wspominający o sylfach, czyli stworzeniach o jakich do tej pory nie słyszeliśmy, oraz cudowna okładka więc strasznie się ucieszyłam gdy niewiele później udało mi się tą książkę dopaść i z zadowoleniem pogrążyłam się w lekturze. Już po pierwszych stronach zorientowałam się, że "Walka Sylfa" to książka niemalże idealna dla mnie, więc czytałam i czytałam... a chwile w między czasie kiedy nie czytałam były koszmarem. Już chyba domyślacie się jaka będzie moja opinia :)

    Solie, przez swojego ojca zmuszona zostaje do małżeństwa, którego nie chce tak bardzo jak niczego innego, więc ucieka z domu. Planuje zawędrować do ciotki, mieszkającej w wiosce oddalonej o kilka kilometrów, ale ktoś bardzo nie chce aby trafiła na miejsce i zostaje uprowadzona. Ma być dziewczyna złożona w ofierze, która potrzebna jest do przywołania wojowniczego sylfa dla księcia. Jednakże Solie nie jest głupią, bezbronną dziewczyną. Podczas rytuału, kiedy książę już miał ją zabić, sama o zaatakowała i przejęła kontrolę nad sylfem którego przypadkowo nazwała Hejty (Hej, ty) i kazała mu ratować się i znaleźć w bezpiecznym miejscu. Jednak czy teraz, gdy zrobiła coś tak niegodziwego i upokarzającego dla rodziny królewskiej istnieje miejsce w którym będzie bezpieczna? W pogoń za Solie i Hejtym ruszają Jasar wraz ze swoim wojowniczym sylfem, Maczugą oraz Leon z Rilem. Czy dwójka uciekinierów zostanie złapana i skazana? Czym okaże się tajemnicza wspólnota? Czy w okresie pełnym wątpliwości, strachu i smutku znajdzie się miejsce na przyjaźń? Miłość?

    Sylf. Istota magiczna płci żeńskiej reprezentująca cztery żywioły: ogień, wodę, ziemię i powietrze. Jedynie wojownicze sylfy, wszędzie siejące swą nienawiść odstawały od reszty. Były mężczyznami stworzonymi do zabijania. Sylfy uzależnione były od swoich panów. Zazwyczaj nie mogły mówić, bo miały to zakazane albo zmieniać kształtu, mimo, że posiadały taką zdolność. Jednak jeśli miały szczęście wychowane były na całkiem normalnych warunkach, a zazwyczaj przekazywane były z ojca na syna. Tak pisała się historia sylfów z ludźmi.

    Czas akcji która czasami przypomina szalejącą burzę momentami przechodząc w spokojny ocean uczuć jest zdecydowanie nieokreślony. Obstawiałabym średniowiecze. Nie było urządzeń do telekomunikacji, pojazdów ani nawet normalnych ciuchów, więc tak, to niewątpliwie było średniowiecze w innym świecie. Ten okres w dziejach ludzkości niektórym może się źle kojarzyć. Z brakiem higieny i tym podobnymi rzeczami jednakże zdecydowanie podczas czytania tej książki nie myślałam o takich błahostkach. Moim zdaniem gdyby powieść nie była osadzona właśnie w tym konkretnym czasie nie olśniewałaby swoją magią czytelnika w tak wyraźny sposób. A olśniewała.

    Warto także wspomnieć o tym, że książka pisana w narracji trzecioosobowej to nie jest zamknięta historia o Hejtym i Solie. No bo błagam, kto by się nie wynudził słuchając przez ponad 300 stron o jednej parze? W książce przedstawione jest wiele historii. Która z nich wszystkich urzekła mnie najbardziej? Myślę, że ta związana z Rilem. Stał się on jedną z moich ulubionych postaci, a dlaczego, tego możecie dowiedzieć się tylko w książce.

    A co do bohaterów. Solie była osóbką nie irytującą nas jakoś specjalnie. Nie była rozpuszczona, użalająca się nad sobą a ciekawą osóbką o której, teraz tak sobie myślę, że właściwie... nie było za wiele. Kto zaś zdobył moje serce a kto zasiał w nim nutkę nienawiści? Bardzo polubiłam Rila, o czym już przedtem pisałam. Poruszyła mnie jego historia i kontakty z Leonem, o czym zaś nie chcę spoilerować. Kto także przypadł mi do gustu? Hejty! Jego komiczne imię oraz łagodne usposobienie mimo chwilowych "nerwic" gdy w okolicy wyczuwał jakiegoś mężczyznę przywodziło na myśl dziecko, cały czas poznające świat. Pokochałam go. Ostatnia osobą do której pałam szczególną sympatia jest Maczuga. Ten facet (przepraszam, sylf) po prostu mnie chwilami rozbrajał! Szczerze i z całego serca nienawidziłam natomiast jego pana, Jasara. Żałosny tchórz i kłamca. Na szczęście nie było o nim wiele.

    Wspomnę jeszcze tylko szybciutko jeszcze o jednym fakcie. Imię Hejty'ego, jak już chyba zdążyliście się zorientować pochodzi od zwrotu "Hej, ty" i niesamowicie mnie intrygowało (nie wiedzieć czemu) jak to było w oryginale. Czy cała ta scena została wymyślona przez Amber czy może po prostu wydawnictwo pozmieniało imiona? Ano pozmieniało imiona! W oryginale jest to "Hey, you" a Hejty nazywa się Heyou. Osobiście uważam że nasza, polska wersja brzmi o wiele lepiej ;)

    Teraz możemy przejść do okładki. Właściwie gdybyśmy zobaczyli ją na półce w dajmy na to empiku nie zwrócilibyśmy na nią szczególnej uwagi i stwierdzilibyśmy, że nie przedstawia ona nic konkretnego, jednak gdy się trochę dokładniej przyjrzymy dostrzegamy bajkową, wspaniałą wręcz oprawę graficzną! Okładka jest jedną z najlepszych jakie w życiu widziałam i nie przesadzam ani trochę. Po prostu IDEALNIE przedstawia to o czym przeczytać możemy w książce. Jest nastrojowa i klimatyczna a właśnie takie okładki lubię. Kolejny raz pokłon dla wydawnictwa bo oryginał jest... zdecydowanie mniej nastrojowy i magiczny ;)

    Podsumowując "Walka sylfa" jest książka idealną dla lubiących pozostające w głowie, wielowątkowe książki fantastyczne z rewelacyjnym wątkiem romantycznym. Niesamowicie cieszy mnie fakt, że jest kontynuacja tej książki i jak tylko wyjdzie, od razu zamierzam się na nią... rzucić, a co! Mniejsza z tym co ludzie sobie pomyślą :) W każdym bądź razie coś mi mówi, że jak wrócę po wakacjach do szkoły i ludzie z klasy jak zwykle będą chcieli coś dobrego do czytania, każdemu będę starała się wcisnąć tą właśnie książkę. Tak więc i wy rozpocznijcie swoją podróż do świata w którym sylfy i ludzie są sojusznikami i pogrążcie się w się z nim na kilka godzin. Kraina Eferem zostanie ci w pamięci na bardzo długi czas. Do jakiej książki porównałabym tą gdybym musiała? Zdecydowanie do Żelaznego Króla. Polecam gorąco i daję ocenę 7/10.

Oryginalny tytuł: The Battle Sylph
Nr tomu w serii: I
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 320
Data wydania: 16.06.2011
Cena: 34.90 (na empik.com pisze, że 37.80 ale to nie prawda! Moim zdaniem to czyste zdzierstwo i jeszcze książki o takiej cenie na stronie internetowej zazwyczaj są przecenione na 32 z kawałkiem a ta kosztuje i tak powyżej 37! Już się wygadałam ;))

Teraz także na zachętę fragment książki. Wierzę, ze ktoś dzięki niemu przekona się do "Walki Sylfa" ;)

15 komentarzy:

  1. Po przeczytaniu recenzji mogę powiedzieć tylko tyle : muszę mieć tą książkę. Dziękuję, to wszystko co chciałam powiedzieć. Żartuję, oczywiście :) Ale faktem jest to, że fragment przeczytam jedynie z czystej ciekawości, bo recenzja całkowicie mnie przekonała. Uwielbiam książki fantastyczne z niebanalnymi wątkami romantycznymi. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takimi istotami jak sylfy i jestem ciekawa co z tego wyniknie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. 10/10!? Aż tak dobra? Chętnie sięgnę, jak mi wpadnie w ręce:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej ale mnie zaintrygowałaś swą recenzją. Po tak pochlebnej opinii koniecznie muszę poznać tą książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. O, to chyba to ksiażka o której mi mowiłaś. :D Raczej przeczytam, skoro tak zachwalasz :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Ma do mnie przyjść! Po Twojej recenzji już ją lubię, ten Sylf mi się jakoś źle kojarzył :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Też zwróciłam na nią uwagę jak tylko wyszła, ale jakoś do dzisiaj nie udało mi się jej zakupić. Muszę to szybko zmienić, skoro mówisz, że są klimaty a'la średniowieczne. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejna ciekawa książka i jak tu normalnie żyć, by nie zamknąć się w pokoju i czytać całymi dniami i nocami?

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mogę zignorować porównania do ukochanego "Żelaznego króla". Muszę przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka jest rzeczywiście bardzo fajna. Zupełnie coś nowego w dobie wampirzej literatury :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak wiec czekam na wasze recenzje ;D

    Dusia - wiedziałam, że uda mi się przekonać kogoś przez to porównanie :D Ta książka jest tylko taka bardziej... dorosła :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ooo! Tego chyba jeszcze nie było :-) Porównanie do "Żelaznego króla" faktycznie działa. "Walka Sylfa" bardziej dorosła? Czyli poważniejsza, lepsza...? No wiesz, jeszcze się waham :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. O! Na pewno po nią sięgnę. Skoro taka recenzja i taka ocena! Oby i mnie porwała :P

    OdpowiedzUsuń
  13. Mnie specjalnie przekonywać nie trzeba, bo uwielbiam taką właśnie tematykę ;) A okładka jest na prawdę... magiczna. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cieszę się, że tak Ci się spodobała, bo sama byłam zainteresowana tą książką odkąd pojawiła się w zapowiedziach ;)

    P.S. Uwielbiam Twój szablon! Jest przecudowny ;D

    OdpowiedzUsuń
  15. Patka - myślę, ze trochę... pikantniejsza ;)

    Ven - dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń