piątek

Złota lilia - Richelle Mead

    "Komu zaufać - zwierzchnikowi czy własnemu sercu?"

    "Złota lilia" to druga część z serii "Kroniki krwi" autorstwa Richelle Mead. Musze przyznać, że bardzo, ale to bardzo lubię tę autorkę - przeczytałam niemalże wszystkie jej książki. Odpowiada mi jej lekkie pióro, dobrze wyważone poczucie humoru... "Kroniki krwi", jak się można było spodziewać, także są serią, która zdecydowanie wpasowała się w moje gusta, serwując mi na srebrnej tacy wszystko to co tak bardzo uwielbiam. Czy po przeczytaniu drugiej części mam takie same odczucia?

    Alchemiczka Sydney myślała, że w Palm Springs, po wyjaśnieniu wszystkich nieporozumień, będzie spokojnie i pokojowo, jednak wygląda na to, że nie mogła się bardziej mylić. No ale w końcu dziewczyna miała za zadanie opiekować się morojską księżniczką, oraz na co dzień miała o wiele bardziej zżyte kontakty z wampirami niż powinna, a czy samo to nie zwiastuje kłopotów? Dodatkowo nauczycielka historii niewinnie zmusza dziewczynę, aby pod pretekstem pracy semestralnej uczyła się prawdziwej magii, co jest w jej kręgu uchodzi za rzecz najbardziej nieodpowiednią. Dodatkowo, przyjaciel także nie zawsze jest przyjacielem, a czasem okazuje się, że jego z pozoru niewinne oblicze kryje mroczną głębię. Nie można także zapomnieć o tym, że ostatnią rzeczą, jakiej Sydney może się dopuścić to żywienie uczuć do wampirów, jednak to się właśnie dzieje... Czy dziewczyna będzie umiała oprzeć się Adrianowi, do którego czuje coś więcej niż wypada? A może to nowo poznany, całkowicie zwyczajny chłopak, - Brayden - który wydaje się być jej bratnią duszą, zawładnie alchemiczką i stanie się jedynym mężczyzną w jej sercu? Do czego dziewczyna będzie musiała się uciec aby odzyskać osoby, które powinny być dla Niej obojętne, ale zdecydowanie nie są? Czy uda jej się wszystko pogodzić, wplątując się w tyle kłopotów i wychodząc z tego bez szwanku?

    Zdecydowanie na uwagę zasługuje to, o czym wspomniałam na samym początku, mianowicie lekkość pióra autorki. Nie znam wiele takich pisarek, które potrafią sprawić, że strony nie wiadomo gdzie uciekają, a pozycję pochłania się w tempie błyskawicznym. Uwielbiam styl pani Mead, a lektura "Złotej lilii" tylko przypomniała mi dlaczego zawsze tak chętnie czytam książki jej autorstwa, i dlaczego zawsze z taką niecierpliwością wyczekuję następnej części, gotowa rzucić się w otchłań tylko po to, aby dowiedzieć się co dalej się z bohaterami stanie. A nie da się ukryć, że zakończenie jakie nam autorka w tym przypadku zaserwowała, jeszcze bardziej wzmaga ciekawość. Z jednej strony lubię to uczucie, a z drugiej tak bardzo nie... Jednak przynajmniej wiem, że lektura następnego tomu sprawi mi niebywałą przyjemność.

    Jeśli miałabym mówić o bohaterach, to ośmielę się stwierdzić, że są naprawdę dobrze wykreowani. W książkach tego typu, w dodatku z narracją pierwszoosobową, raczej nie przepadam za głównymi bohaterkami, jednak Sydney wyjątkowo polubiłam. Co prawda jej wieczne rozterki na temat tego czy słuchać serca czy rozumu mnie dobijają, bo ja na jej miejscu niewiele bym myślała i kierowała się tym pierwszym, jednak to, że jest rozsądna i inteligentna, tylko sprawia, ze bardziej ją lubię. Oczywiście moją ukochaną postacią jest i zostanie Adrian. Uwielbiam to, że mimo jego cynicznej postawy, w momencie gdy go coś naprawdę trapi, co prawda wspomagany sporą dawką alkoholu, ale potrafi powiedzieć o tym co czuje, co myśli, nie sprawiając przy tym wrażenia typowych "ciepłych kluch", że się tak wyrażę. Co do postaci bardziej drugoplanowych to czuję dużą sympatię do Eddiego, przyjaciela i jednocześnie strażnika nastoletniej wampirzej księżniczki Jill, która za to zaczęła mnie nieco irytować. Nic, co prawda, nie przebije tego jak bardzo denerwował mnie Brayden - nowy chłopak Sydney.

    Oprawa graficzna prezentuje się całkiem przyzwoicie, okładki jak w oryginale, najpiękniejsze nie są, ale, mogą być, chociaż mi zdecydowanie w egzemplarzu brakuje skrzydełek. Poza tym to w środku bez większych udziwnień, bez szału, ale w porządku, więc myślę, że nad tym tematem nie ma się co rozczulać.

    Tak więc, reasumując, uważam, że seria "Kroniki krwi" jest obowiązkowa dla każdego, kto lubuje się w takich klimatach, jak również dla tych, którzy wcześniej czytali już coś spod pióra pani Mead i chętnie zapoznali by się z innymi jej pozycjami. Konkretnie "Złotą lilię" muszę, z ręką na sercu polecić tym, którym spodobała się pierwsza część, bo recenzowana książka jest naprawdę godziwą i wciągającą kontynuacją. Ocena ode mnie jest taka sama jak przy części pierwszej, czyli 9/10 i nie pozostaje mi nic innego jak tylko z niecierpliwością czekać na część następną i mieć nadzieję, że ukaże się w miarę bliskim czasie :) Jeszcze raz polecam!


Kroniki krwi:
2. Złota lilia
3. Magia indygo
4. The Fiery Heart


Oryginalny tytuł: The Golden Lily 
Numer tomu w serii: II
Wydawnictwo: Nasza księgarnia
Data wydania: 13.02.2013r.
Liczba stron: 432
Cena detaliczna: 36,90 zł


Za egzemplarz dziękuję bardzo wydawnictwu Nasza księgarnia :)



10 komentarzy:

  1. dość ciekawie zapowiada się seria, ale teraz nie będę po nią sięgać, już za dużo cykli mam rozpoczętych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No rozumiem, znam ten ból, chociaż twierdze, że to naprawdę warto przeczytać - czyta się błyskawicznie i z ogromną przyjemnością.

      Usuń
  2. Jeśli będę miała możliwość przeczytania, to pewnie ją przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nim dobiorę się do tej serii :P, postawiłam przed sobą ambitny plan, aby zapoznać się ze wszystkimi tomami "Akademii wampirów". Niestety zapowiada się, że jeszcze trochę to potrwa :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No rozumiem :) Co prawda ja sama "Akademii..." nie dokończyłam, ale to jak kto lubi.

      Usuń
  4. Pierwsza część serii czeka na mnie na półce. Po przeczytaniu kilku recenzji mam wrażenie, że ta ksiażka jest naprawdę dobra.

    Zapraszam http://krainatysiacaksiag.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety z książką Kroniki krwi nie miałam jeszcze do czynienia, ale oczywiście autorkę znam dzięki Akademii Wampirów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to skoro znasz Akademię Wampirów (a jeśli ją lubisz to już w ogóle) musisz zaznajomić się z tą serią, bo naprawdę warto :)

      Usuń
  6. Muszę w końcu zabrać się za tę serię, bo uwielbiam Akademię Wampirów. Cieszy mnie to, że Adrian ma tu trochę większe pole do popisu, bo w AW zdążyłam go naprawdę bardzo polubić. :)

    OdpowiedzUsuń