„Magia, przyjaźń, miłość, zaufanie i… żelazo”
Wydawnictwo Amber na „Żelazną córkę” kazało nam czekać ponad
rok, jednak cóż możemy zrobić? Nic! Tylko czekać. Wiec czekaliśmy. W końcu nadszedł
ten dzień a zaraz po nim Dzień Książki podczas którego na jakąś promocję dało
się załapać. I takim oto sposobem miałam drugi tom „Żelaznego dworu” w swoich
łapkach jakiś miesiąc po premierze, ale to nieważne. Już trochę minęło odkąd
przeczytałam „Żelaznego króla” i mimo że pamiętałam jak podobała mi się ta
książka, to już miłość jaką darzyłam poznanych tam bohaterów oraz magiczne
Nigdynigdy, zaczęła zanikać i nie zabrałam się za „Córkę” z nie wiadomo jakim
zapałem, ale wystarczyło jakieś 40 stron, żebym zaczęła cieszyć się do kartek
jak głupia przy kolejnym spotkaniu z niezastąpionymi bohaterami. Tak wiec czy
to czekanie się opłaciło?
Braciszek Maghan Chase został jakiś czas temu uprowadzony do
krainy magii – Nigdynigdy. Dziewczyna, dla której to wszystko było nowością
zdecydowała się bez wahania za nim podążyć w towarzystwie swojego najlepszego
przyjaciela – Robbiego, który w rzeczywistości okazał się być Robinem Koleżką,
niesławnym Pukiem ze „Snu nocy letniej”. Jednak oczywiście bez komplikacji by
się nie obeszło. Najmłodszy książę Zimowego Dworu – Ash z miejsca pragnie ich
zabić, jednak Meghan zawiera z nim umowę. W zamian za pomoc w uratowaniu brata,
książę będzie mógł zaprowadzić ją do królowej Mab i Zimowego Dworu tak jak jego
Królowa sobie tego życzy. Jakiekolwiek uczucia w ciągu tej podróży się między
nimi narodziły, umowa to umowa i Meghan po odzyskaniu brata zostaje
zaprowadzona przez Asha do Zimowego Dworu jako „gość”. Nikt tego nie chce,
jednak nie mają wyboru. Podczas jej pobytu na Zimowym Dworze ma dokonać się
wymiana. Czym ona jest? Przekazaniem Berła Pór Roku przez Oberona dla Mab z
powodu nadchodzącego okresu zimy. Jednak Berło zostaje skradzione. Podczas gdy
Sage, najstarszy z Zimowych Książąt idzie przejść się z Meghan i z nią
porozmawiać, zostaje zabity przez żelazne stworzenia, w których istnienie nie chce
uwierzyć ten, kto ich na oczy nie widział. Mab widząc co zaszło bez wahania
oskarża o wszystko Letni Dwór. Jednak czy słusznie? Meghan, wraz z księciem
Ashem, który buntuje się przeciwko swojej królowej, wyruszają na poszukiwanie
berła. Po drodze jednak spotkają jeszcze nie jednego sprzymierzeńca. Robin
Koleżka w końcu musi kiedyś dojść do zdrowia. Kto wyobraża sobie Krainę czarów
bez kota? Gimalkin też musi być. Dodatkowo, na dokładkę koń z żelaza i możemy
ruszać! Jednak nie wszystko będzie takie proste jak z początku będzie się
wydawało. Ash bowiem niestety ma charakter unoszącego się dumą księcia, przez
co wpakuje się w nie lada tarapaty, a Pukowi zachce się… zakochać! Jak
bohaterowie poradzą sobie z tymi wszystkimi przeciwnościami? Gdzie ukryte jest
Berło? Co będą musieli zrobić aby się do niego dostać? Kim jest Leanansidhe i
czy jej pomoc okaże się przydatna? Jak główna bohaterka poradzi sobie z
przytłaczającymi uczuciami? Jakiej ofiary będzie wymagało odzyskanie Berła Pór
Roku?
Narracja tejże książki, dokładnie tak samo jak pierwszej jest
pierwszoosobowa, z resztą nie wyobrażam sobie żeby było inaczej… Co prawda
Meghan nie jest osobą, która non stop wywołuje uśmiech na naszej twarzy swoimi
docinkami, bo tak zdecydowanie nie jest, ale i tak jest przesympatyczną
dziewczyną, rozdartą miedzy dwoma chłopakami, co uwielbiam, i zdolna do
poświęceń nawet w najmniejszej sprawie.
Zadziwia mnie sposób w jaki pani Kagawa napisała tę książkę.
Jest w niej przeraźliwie dużo wątków, mnóstwo komplikacji, akcja dzieje się i w
Nigdynigdy i w normalnym świecie, a czytając to wszystko, nie, poprawka,
pożerając to wszystko, ani razu nie miałam uczucia, że nie wiem o co chodzi,
mimo że był taki natłok informacji. Mnóstwo bohaterów, mnóstwo miejsc… Julie
Kagawa to wszystko opisywała w taki sposób, że czułam się jakbym była w
Nigdynigdy i chodziła po tamtejszych terenach razem z Meghan. Żeby książkę, która z pozoru jest
zwykłym paranormalem, przedstawić w tak malowniczy sposób trzeba mieć po prostu
talent.
„- Wreszcie. – Grimalkin
wstał i przeciągnął się, aż mu się ogon wygiął nad grzbietem. – Decyzje
podejmujesz równie powoli, co odpowiadasz na przywołanie. Mam nadzieję, że nie
wejdzie Ci to w krew.
- Jak to, ty też
idziesz?
- Nudzi mi się. – Kot
machnął leniwie puchatym ogonem. – A ty zawsze zapewniasz rozrywkę… No chyba,
że akurat czekam na twoje przybycie (…)”
Jeśli chodzi o bohaterów, to tak jak już wspomniałam, jest
ich tam bardzo wielu, jednak chyba nie ma osoby (stworzenia) której bym nie
zapamiętała. Każdy miał w sobie coś charakterystycznego. Główna bohaterka –
osoba niesamowicie uparta, jednak chwilami dość… urocza. Nie mam nic do
zarzucenia Meghan. Ash… O rany, Ash… Chłopie chodź tu do mnie bo po prostu ni
wytrzymuję jak tylko o Tobie czytam! Po prostu ideał. Bynajmniej dla mnie. Parę
wad by się znalazło, ale to tylko przy głębszym grzebaniu w jego osobie i na
dodatek każdą z tych wad można by przekształcić na swego rodzaju zaletę. Jedną
z tych wazniejszych postaci jest jeszcze oczywiście Robin Koleżka – przyjaciel
Meghan, który darzy ją uczuciem, które ona sama nie wie czy odwzajemnia czy
nie… Puk był cholernie sympatyczną postacią i mimo, że jestem stu procentowo
Team Ash to Robbiego także lubię. Dalej mamy mojego kochanego kocura,
Grimalkina. Bez tego to by książki nie było! Dodatkowo na szukanie Berła
wyrusza z Meghan, Pukiem i Grimalkinem… Żelazny Koń, który sprzeciwia się
nowemu Żelaznemu Królowi, którego wszyscy mają za oszusta. Jednak okaże się, że
będą mieli jeszcze jednego niezastąpionego sprzymierzeńca, który pomoże im
niemalże jak nikt inny – Leanansidhe, królowa Wygnańców, która sama została
lata temu wygnana z Nigdynigdy teraz będzie służyła im pomocą, pomagała stać
się zupełnie innymi osobami i wejść w miejsca, w które wejść będą musieli. Jak z taką ekipą może im się nie udać? Poza
nimi mamy jeszcze brata Asha – bezwzględnego Rowana, który będzie służył Mab
mimo wszystko inne, oraz Oberona – Ojca Meghan i króla Letniego Dworu, który
jak na ojca wykazuje się okropną ignorancją. No ale co poradzić. Poza wyżej wymienionymi
postaciami jest jeszcze parę ważnych stworzonek, ale już chyba wystarczająco
się rozpisałam… Poza tym jak przeczytacie to przecież wszystkich poznacie o
wiele lepiej niż z mojej recenzji : )
Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to wydawnictwo zdecydowało
się nie zmieniać oryginału i okładki są takie jak w wydaniu amerykańskim, co
uważam za plus, bo oddają one magiczny klimat tejże książki a dodatkowo na
półce bardzo ładnie się prezentują. Tylko nie rozumiem, czemu Amber nie może
wydać jakieś serii której dwie części są wydane tak samo. DLACZEGO, ja się
pytam? „Żelazny Król” nie dość, że miał skrzydełka to jeszcze na okładce
śliskie elementy, a tu ani widu ani słychu po tych elementach. Tak szczerze to
gdzieś mam świecące elementy, ale skrzydełka? Żelaznego pożyczyłam co najmniej
trzem osobom i wygląda dość przyzwoicie,
a teraz gdy pożyczę tę książkę takiej samej ilości osób, coś mi mówi, że tak
wyglądać nie będzie. No przynajmniej w środku rozdziały są ładnie oznaczone. No
i jeszcze kwestia, że ta książka jest zdecydowanie ZA KRÓTKA, ale to już nie
wina wydawnictwa ;) Ci, którzy już zapoznali się z twórczością pani Kagawa,
wiedzą zapewne, że mimo iż „Żelazny Dwór” ma 4 części, to są jeszcze krótkie,
jakby dodatki, których najprawdopodobniej wydawnictwo nie wyda. Jedna z tych
książek to „Winter’s Passage”, która można znaleźć na chomikuj w nieoficjalnym
tłumaczeniu, jest króciutka, kilkadziesiąt stron. Jej akcja osadzona jest
pomiędzy 1 a 2 częścią. Druga – „Summer’s Crossing” jest między 3 a 4 częścią. Myślę,
że warto te dodatki przeczytać :)
No i musimy zakończyć recenzję tej cudownej książki. Co tu
jeszcze mogę powiedzieć aby was zachęcić… sama nie wiem. Jestem w tej serii
szczerze zakochana i mogłabym ja komplementować za idealną kreację bohaterów,
fantazję, tamtejszy świat, magię tego wszystkiego, akcję która jest na każdej
stronie powieści… ale żeby to poczuć samemu trzeba się z tą książką zapoznać.
Ocena będzie taka sama jak w wypadku pierwszej części – max, jednak uważam, że
ta część autorce wyszła nawet lepiej niż poprzednia. A to zakończenie!! Tak w
sumie, to jak dla mnie ta seria mogłaby się tak zakończyć. Zakończenie
niesamowicie zadowalające : D! W każdym bądź razie ogromnie polecam!
Oryginalny
tytuł: The Iron Daughter
Nr. Tomu w
serii: II
Wydawnictwo:
Amber
Data
wydania: 04.04.2012r.
Ilość stron:
337
Cena
detaliczna: 35,80
Właśnie dwa dni temu skończyłam ją czytać, jest przecudowna! Uwielbiam!
OdpowiedzUsuńprzede mną póki co tom I, więc pass :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę, ale niestety nie miałam nawet tomu pierwszego w rękach, więc teraz nie ma możliwości sięgnięcia po nią. ; )
OdpowiedzUsuńBardzo chcę przeczytać pierwszą część ;)
OdpowiedzUsuńNiedawno zamówiłam sobie pierwszą część w bibliotece i już nie mogę się doczekać, kiedy dorwę ją w swoje łapki. Czas na dwójkę też przyjdzie, mam nadzieję, że niedługo. Zapowiada się świetna lektura :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś zajrzę :P
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale mam zamiar przeczytać całą serię, ale chyba dopiero w tedy, jak wszystkie części wyjdą.;p
OdpowiedzUsuńSzczerze byłam dość niechętnie nastawiona do kontynuacji ale po twojej recenzji na pewno się skuszę ;D
OdpowiedzUsuńChcę ją, bo 1 część kocham :DD
OdpowiedzUsuńPS. Mogłabyś wyłączyć weryfikację obrazkową? :)
Sheti - cieszę się, że Ci się podoba ;)
OdpowiedzUsuńFloss - pierwsze słyszysz : O? Przeciez o pierwszej części było tak głośno, tyle recenzji!
Julie W - oj to sobie naprawdę długo poczekasz. Wydaje Amber, wiec miej nadzieje, że ostatnia część wyjdzie przed końcem 2020.
Flouube - nie wiem czemu byłaś tak nastawiona, ale nie ma powodu :D
Cassiel - może wyjdę na idiotkę, ale czym jest weryfikacja obrazkowa i czemu chcesz żebym ją wyłączyła : O?
Wiem, że ksiązka istnieje, a to już coś. Ale czy czytałam chociaż pierwszą część? Hm.. nigdy nie miałam na to specjalnie wiele czasu. Jednak kiedy za półtora miesiąca otrzymam mój nowy czytnik to na pewno ściągnę ebooka z empik.com ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka bardzo mi się podobała, ale w pewnych chwilach odniosłam wrażenie, że wątki są lekkim odzwierciedleniem tych ze "Zmierzchu" Stephanie Meyer.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś :)
OdpowiedzUsuńTala - że co? Porównanie do Zmierzchu? Toć to śmieszne! Musiałaś naprawdę bardzo dogłębnie analizować te"lekkie odzwierciedlenie", bo porównując tę książkę do "Zmierzchu", obrażasz dzieło pani Kagawa. Jeśli chcesz przeczytać coś co jest wręcz KOPIĄ Zmierzchu, przeczytaj "Pocałunek demona" Lynn Raven.
OdpowiedzUsuńCzy muszę mówić, że ta seria jest genialna?
OdpowiedzUsuńOkładki serii są prześliczne.
OdpowiedzUsuńJednak nadal jej nie przeczytałam;(
Pozdrawiam!
weryfikacja ovbrazkowa to takie coś, jak sie pisze komentarz i trzeba PRZEPISYWAĆ LITERY I LICZBY Z OBRAZKA DOŚ DENERWUJĘCE;)
OdpowiedzUsuńA CO DO KSIĄŻKI MOZE KIEDYS PRZECZYTAM JAK TAK ZACHWALASZ ;)
alina - myslałam, że tego nie mam : O pogrzebię i jak uda mi się wyłączyć do wyłączę :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej serii. Poczytałam w internecie recenzje o pierwszym tomie i zapowiada się interesująco. Może kiedyś spróbuje ; )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Muszę się jak najszybciej zabrać za pierwszy tom:)
OdpowiedzUsuńTa książka jest świetna! Aż ciężko jej nie kochać xd
OdpowiedzUsuń