wtorek

Takeshi. Cień Śmierci - Maja Lidia Kossakowska

    "Twym śladem. Twą drogą. Dwa kroki za tobą."

    Kiedy tylko zapoznałam się z twórczością Mai Lidii Kossakowskiej poprzez jej "Siewcę wiatru", już wiedziałam, że będę z ogromną przyjemnością zgłębiać się dalej w jej powieści, z zaciekawieniem poznając kolejne światy wykreowane przez autorkę, jeden lepszy od drugiego. O "Takeshim" było ostatnio wyjątkowo głośno, dlatego nieco w ciemno, bo uprzednio nie czytając żadnych opinii, skuszona oprawą graficzną i promocją, dorwałam tę książkę w swoje łapki. Jak po przeczytaniu? Całkiem nowy temat jeśli chodzi o polskich autorów, idealnie podpasował się pod pióro Kossakowskiej, a może miało być dobrze, a wyszło nie bardzo?

    Biorę książkę do ręki. Zaczynam czytać. Czytam, czytam, czytam i czytam... Aż w końcu, na kilkadziesiąt stron przed końcem dopada mnie dziwna myśl, która po głębszym zastanowieniu okazała się mieć sens... Ta książka nie ma akcji. Już wyjaśniam o co mi chodzi. W momencie czytania, przez fabułę brnie się naprawdę błyskawicznie, połyka się niemal w całości to, co zgotowała dla nas autorka, jednak wtedy dochodzi do momentu, kiedy podczas czytania książki w szkole, ktoś mnie zagaduje i mimochodem pyta się, o czym czytam. A ja... nie umiałam odpowiedzieć. Bo strasznie ciężko sprecyzować o czym jest ta książka, bowiem, na dobrą sprawę nie ma żadnego wątku głównego. Coś się dzieje, tu i tam, jednak nie ma tej rzeczy, której rozwiązanie chcemy tak bardzo poznać, przez którą nie możemy oderwać się od książki... Okej, w sumie, przez jakiś czas było coś takiego, jednak punkt kulminacyjny został umieszczony na jakieś... Sto pięćdziesiątej stronie na czterysta dwadzieścia, więc cóż... Jestem tym nieco zawiedziona, jednak też, żeby nikt nie pomyślał, że jest to taki straszliwy minus, przez który nie należy czytać "Takieshiego", bo tak nie jest. Książkę i tak niemalże połyka się w całości, jednak nie mogłam o tym nie wspomnieć.

    Jak uprzednio, czytając książki Kossakowskiej, stwierdziłam, że jest ona mistrzynią w kreowaniu bohaterów, tak tutaj mam co do tego nieco mieszane uczucia. Główny bohater - super, posiada te cechy charakteru, które posiadać powinien, Mariko - postać tak genialna, że choć zła do szpiku kości, to było mi wręcz smutno, gdy jej zabrakło. I tutaj pojawia się nieszczęsna Haru. Ja zielonego pojęcia nie mam na co ona komu. Głupia, nastoletnia, przesadnie słodka dziewczynka, która uważa się za księżniczkę, a do fabuły nie wnosi kompletnie nic. Już myślałam, że w jakiś sposób będzie coś pomiędzy nią a głównym bohaterem, jednak autorka poszła w całkiem innym kierunku sprawiając, że poczułam się nieco zmieszana, a tym samym - nie do końca usatysfakcjonowana. Tak więc, po części Kossakowska po raz kolejny pokazała, że potrafi stworzyć genialne charaktery, jednak też widzimy, że nawet mistrzyni ma słabsze momenty. Albo to ja po prostu nie "poczułam" tego, co autorka chciała przekazać.

    "Takeshi" został napisany w oparciu o zainteresowania autorki kulturą Dalekiego Wschodu i rzeczywiście, ten klimacik jest tutaj wyraźnie wyczuwalny, co stanowi niewątpliwy plus powieści. Imiona, profesja, status, ubiory, powiedzmy, że wszystko się zgadza. Miałam jedynie mały problem z ustaleniem, w jakich czasach dzieje się akcja. Naprawdę trudno to określić. Dużo czynników sprawia, że myślimy, iż jest to przyszłość, jednak nie wiem czy jestem do końca ku temu przekonana, bo pojawiały się i fragmenty, które nakierowywały nasz tok myślenia w kompletnie odwrotną stronę. Jednak nie ma się co martwić, bo na fabułę to jako tako nie wpływa, te rozważania to takie moje małe zboczenie - choć to czasem niemożliwe, lubię umiejscowić czas akcji danej powieści na osi czasu, że tak powiem. Tu było to utrudnione, jednak - trudno.

    Bardzo podoba mi się oprawa graficzna, tutaj zdecydowanie duży plus. Cena naprawdę nie najgorsza w odniesieniu do ilości stron i elegancko prezentującej się zintegrowanej okładki, ze wstążeczka, dzięki której nie musimy mieć zawsze zakładki przy sobie. Okładka też super, taka symboliczna i estetyczna - co prawda nie jestem zwolenniczką białych, bo szybko się brudzą, bowiem ja te książki wszędzie ze sobą targam, jednak tutaj jestem w stanie to wybaczyć. A wiec duży plus za część fizyczną.

    W sumie... Więcej w tym moim wywodzie narzekań niż pochwał, a to nie do końca tak miało być. Uważam, że "Takeshi" jest nieco niedopracowaną książką i pod paroma względami nie do końca przemyślaną, jednak nie można jej ująć tego, że naprawdę wciąga i czyta się błyskawicznie oraz przyjemnie. Poza tym, zakończenie mnie wyjątkowo usatysfakcjonowało, nie mogę o tym nie wspomnieć! :D Więc tak ogółem to polecam. Nie uważam, że ta lektura zmieni czyjeś życie i zachwyci na całej linii, aczkolwiek sądzę, że naprawdę warto się zapoznać, choćby po to aby zobaczyć, cóż takiego wymodziła nasza rodaczka ;) Ode mnie 7/10, jednak wiedząc, że "Takeshi" to pierwsza część trylogii - pokładam ogromne nadzieje w tym, że następne części bardziej przypadną mi do gustu. Bo z takim zakończeniem to kto wie, cóż nas czeka w kontynuacji?

Oryginalny tytuł: Takeshi. Cień Śmierci
Nr. tomu w serii: I
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: Fabryka słów
Data wydania: 11.04.2014r. 
Ilość stron: 424
Cena detaliczna: 39,90 zł

3 komentarze:

  1. Z twórczością Mai Lidii Kossakowskiej nie miałam jeszcze okazji obcować, ale na półce leży ,,Siewca wiatru'', więc w wolnym czasie zabiorę się za tę książkę. I jeśli przypadnie mi do gustu, to nie omieszkam poszukać powyższej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Siewca Wiatru spodoba Ci się w równym stopniu jak mi!

      Usuń
  2. Czytałam dwie książki tej autorki i średnio mi się spodobały, więc nie wiem czy sięgnę jeszcze po jakąkolwiek jej pozycję.

    OdpowiedzUsuń