piątek

Ukryta brama - Eva Voller

    "Żyłem wystarczająco długo, by wiedzieć, że jesteś jedyną, z którą chcę iść przez życie."

    "Ukryta brama" to trzecia po "Magicznej gondoli" i "Złotym moście" część przygód młodych podróżników w czasie - Anny i Sebastiano. Miałam przyjemność, dość długi już czas temu czytać pierwszy tom tej serii, jednak niestety - "przespałam" drugi, dlatego do trzeciego podchodziłam nieco sceptycznie. Chciałam przeczytać, bo pamiętam, że podobała mi się ta historia, ale z drugiej strony bałam się, że utworzy mi się dziura w wydarzeniach i niewiele będę rozumiała. Na szczęście jednak, gdy tylko zaczęłam czytać, jak zwykle, w przypadku książek z serii "Poza czasem" - tak mnie wciągnęło, że zapomniałam o wszelakich obawach.

    Po Wenecji, gdzie przygoda się zaczynała, oraz Paryżu, gdzie rozkręciła, kończy się w Londynie najniebezpieczniejszą ze wszystkich misji. Anna i Sebastiano zostają wrzuceni w wir wydarzeń,  do roku 1813. Odziani w najlepsze szaty, ze służbą wszędzie dookoła, wspaniałą posiadłością i wysoką pozycją społeczną... Oczywiście nie mają pojęcia na czym w rzeczywistości owa misja polega. I coś tu dodatkowo jest nie tak. Bogactwo? Skąd ono się wzięło? Czyżby misja była na tyle ważna aby aż tak nadszarpnęła budżet Strażników, bez żadnych konsekwencji? Kto by pomyślał. Jednak nasi bohaterowie niewiele mają czasu na myślenie. Muszą działać, walczyć, zgadywać i spekulować, kto jest wrogiem a kto przyjacielem, licząc na to, że w trakcie wszystko nie wywróci im się do góry nogami. Jednak co to by była za przygoda bez każdych możliwych komplikacji!

    Podoba mi się to, że trzy części książek Evy Voller, choć są jedną serią, to nie całością. Dzięki temu, mimo że nie miałam styczności ze środkowym tomem, nie byłam w tyle i wszystko rozumiejąc czerpałam przyjemność z lektury jak gdyby nic mnie nie opuściło. Książka jest pełna akcji, to zdecydowanie trzeba jej przyznać. Egzemplarz ma dobre 450 stron, a czyta się wprost błyskawicznie. Akcja jest naprawdę dobrze, zgrabnie skonstruowana. Non stop się coś dzieje i nie ma czasu na nudę, jednak, co da się zauważyć - nie ma też zbytnio czasu na... relacje między głównymi bohaterami. Brakowało mi tego. Autorka tak skupiła się na wątkach pobocznych, że naprawdę mało uwagi poświęciła głównej parze, choć mogło to podpasować (coś czuję, że nielicznym) męskim czytelnikom.

    Nie da się niestety nie zauważyć podobieństw między tą serią, a "Trylogią Czasu" Kerstin Gier. główna różnica polega jedynie na tym, że książki Voller rozgrywają się na przestrzeni aż czterech lat, zaś u Gier ten czas był zdecydowanie bardziej ograniczony. Poza tym, podobieństw jest cała masa, jednak nie da się ukryć... Choć "Ukrytą bramę" czytało się przyjemnie, "Trylogia..." wygrywa. To, gdyby ktoś wahał się miedzy wyborem, ale to nie recenzja porównawcza, więc zostawiamy książki Gier i idziemy dalej!

    Bohaterowie nie powalają. Są skonstruowani dobrze, jednak bardziej barwne od Anny i Sebastiana wydawały mi się postacie poboczne, którym autorka jakby poświęciła więcej uwagi. Nie mam nic przeciwko temu, tylko dlaczego przy tym zaniedbywać naszych głównych bohaterów? Nie rzuca się to jednak tak bardzo w oczy (chyba trochę wyolbrzymiam). Kiedy ktoś skupi się na akcji, wątpię aby w ogóle zwrócił na to uwagę. Ja zwróciłam, ale też nie było to nie wiadomo jak bardzo przeszkadzającą rzeczą, w trakcie czytania, więc spokojnie :)

    Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to czy tu trzeba dużo mówić? Jak chyba każdy - uwielbiam oprawy graficzne Literackiego Egmontu - są estetyczne, klimatyczne - cud i miód! Nie mam najmniejszych zastrzeżeń - do tego wszystkiego są skrzydełka, które dla mnie niezmiennie są ogromnym plusem każdego egzemplarza. Jednakże w środku książki dzieje się coś dziwnego, co nieco mi się nie spodobało, mianowicie... Nie ma w niej podziału na rozdziały! Są jedynie cztery (czy pięć?) części, które w jakiś sposób dzielą nam lekturę. Średnio mi to podpasowało, bo lubię rozdziały - łatwiej mi wtedy uporządkować czytanie i po prostu - jestem do tego przyzwyczajona. Dziwnie, nie powiem, choć też oczywiście da się przeboleć.

    Cóż mogę powiedzieć, podsumowując? Czytało mi się naprawdę dobrze. Fajerwerków nie było, ale książka idealna na letnie popołudnie - ciekawa, pełna akcji, wciągająca i solidna, jeśli chodzi o ilość stron. Polecam, oczywiście, i, choć nie równa się ona z "Trylogią Czasu" to Ci, którym się ona podobała, powinni sięgnąć i po książki Voller. Ode mnie 8/10.

Oryginalny tytuł: Das verborgene Tor
Nr. tomu w serii: III
Tłumaczenie: Agata Janiszewska
Wydawnictwo: Literacki Egmont
Data wydania: 20.06.2014r. 
Ilość stron: 460
Cena detaliczna: 34,99 zł


6 komentarzy:

  1. Mam pierwszą część w domu, ale jeszcze jej nie czytałam. Średnio mnie do niej ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A znasz to uczucie, kiedy średnio Cię ciągnie do jakieś książki, a potem zaczynasz i nie możesz się oderwać? Moim zdaniem będziesz tak miała w przypadku "Magicznej gondoli". Arcydziełem nie jest, ale przyjemnym czytadłem - na pewno!

      Usuń
  2. Muszę w końcu wziąć się za tę trylogię, bo nęci mnie już od dawna. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Trylogia Czasu" również bardzo mi się podobała, więc mam nadzieję, że z tą serią będzie podobnie:) Okładka śliczna. Mogłabym ją oglądać godzinami. Będzie dziwnie się czytało bez rozdziałów, ale dam radę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciągle tkwię w połowie tomu pierwszego i coś mówi, że tak już zostanie. Cóż. Chyba to nie jest książka dla mnie :)

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kojarzyłam tę okładkę, ale zupełnie zapomniałam tytułu. Teraz wiem, jak się nazywa ta pozycja i że chcę ją przeczytać! :)
    PS Czekam na kolejne posty :D
    Pozdrawiam, Shelf of Books

    OdpowiedzUsuń