wtorek

Mechaniczna księżniczka - Cassandra Clare

Dawno nic nie pisałam, a więc trzeba zrobić wielki powrót... Oto i recenzja "Mechanicznej księżniczki"!

     "Nasze pragnienia zawsze się modlą, choćby wargi milczały"*

     Ostatnimi czasy kompletnie nie miałam czasu na czytanie czegokolwiek. Szkoła mnie przytłaczała i całkowicie nie miałam do tego nastroju. Także przez mniej więcej dwa miesiące niemal wcale nie zaglądałam na to, jakie nowości się przez ten czas ukazują, dlatego było dla mnie ogromnym zaskoczeniem gdy patrzę, a tu wydana właśnie "Mechaniczna księżniczka" - ostatni tom cyklu "Diabelskie maszyny", na który tak bardzo czekałam! Gdy tylko dorwałam egzemplarz, niemalże połknęłam go w parę godzin i cóż... muszę przyznać że to pierwsza książka od dawna, która wywołała u mnie tyle emocji, tyle skrajnych emocji. Ale o tym za chwil parę!

"Łzy są kroplami krwi duszy"*

      W Londynie tymczasowo panuje spokój. Trwają przygotowania do ślubu Jema i Tessy, wszystko wydaje się być chwilowo w porządku. Jednakże "chwilowo" to niezbędne słowo w tym przypadku, ponieważ bezwzględny Mortmain nie ma najmniejszego zamiaru zrezygnować ze swojej automatycznej armii, jak i chęci posiadania Tessy, która ma mu posłużyć i za narzędzie w celu udoskonalenia mechanicznych żołnierzy, jak i zostać jego żoną. W dodatku Mortmain znalazł sobie najlepszą kartę przetargową z możliwych - wykupił cały zapas narkotyku, bez którego Jem nie może żyć, i teraz wszyscy bliscy srebrnowłosemu chłopakowi robią wszystko aby utrzymać Tessę przy sobie i jednocześnie Jema przy życiu. Jednak czy, gdy Mortmainowi uda się porwać Tessę, zostanie ona wybawiona? Co się stanie z Jemem - Branwellom z pomocą Magnusa uda się wynaleźć lekarstwo, czy chłopak umrze, tak jak już dawno było mu to pisane? Jakiego wyboru ostatecznie dokona Tessa, o ile w ogóle będzie miała między kim wybierać? Co się stanie z Instytutem i braćmi Lightwood? Jak skończy się ta historia?

"O ty­le sta­jesz się z dnia na dzień piękniej­szy, o ile wzras­ta w to­bie miłość. Bo miłość jest oz­dobą duszy, jest jej pięknem."*

     Prawdę mówiąc, jeśli chodzi o tę książkę to z jednej strony po  prostu marzyłam o tym, żeby ją przeczytać, a  drugiej trochę się tego obawiałam. Nie bardzo podobał mi się sposób w jaki Cassandra Clare przedłużyła po trzecim tomie swoją drugą serię - "Dary Anioła" i bałam się przez to jak tutaj akcja zostanie poprowadzona. Będąc szczera, nie pamiętam kiedy przy jakieś książce doświadczyłam tylu skrajnych emocji. W niektórych momentach się śmiałam, w innych płakałam a w jeszcze innych wyklinałam na autorkę z frustracji, dlaczego ona tak kombinuje? Spodziewałam się w miarę prostego zakończenia, a otrzymałam coś całkiem innego. Przez kilkadziesiąt stron końcowych miałam ogromną ochotę po prostu rozszarpać egzemplarz i nie doczytywać go nawet do końca, ale cały czas mówiłam sobie "Jeszcze może da się to uratować". I prawdę mówiąc... dało się, ponieważ samo zakończenie było idealne, jak z moich fantazji, które miałam w głowie jeszcze świeżo po przeczytaniu drugiego tomu. Sposób w jaki do owego końca doszło średnio mi się podobał, ale całe zwieńczenie tej historii było niczym ogromna, słodka i piękna wisienka na niezbyt idealnym torcie. Jednak ostatecznie... Uważam niemalże wszystko (z małymi wyjątkami) co działo się w fabule, za plus.

"Człowiek jest ty­le wart, ile jest w sta­nie kochać."*

     W tej części dość dużą uwagę poświęcono braciom Lightwood, których naprawdę polubiłam, Gideona w szczególności. Poza tym było trochę więcej Magnusa, ale przede wszystkim - dużo wątków z Jemem. Zazwyczaj w książkach bardziej podobają mi się ci niegrzeczni chłopcy, jak większości z resztą, ale w tym przypadku to spokojny Jem zawładnął moim serduchem od początku i do końca wierzyłam, że będzie tam gdzie jego miejsce - na pewno nie tam, gdzie zmarli. Naturalnie dochodzą do tego jeszcze Tessa i Will, bo w końcu gdyby tego trójkąta miłosnego nie było, to co by to była za historia?

"Czas to ludzie, bo to ludzie tworzą czasy, dobre lub złe."*

     Jestem bardzo zadowolona z tego, że wydawnictwo zdecydowało się wydać obie serie pani Clare z amerykańskimi okładkami, bo teraz prezentuje się to naprawdę przyzwoicie, no ale mogli też wydać z grafiką zgodną z tą na dwóch poprzednich seriach, bo ten ból, kiedy to tylko jedna z trzech części trylogii nie pasuje, jest okropny. Ale tak poza tym to pozytywne wrażenie jeśli o oprawie graficznej mówimy.

"Złem jest złe używa­nie dobra."*

     Mam wrażenie, że dopiero zaczęłam tę recenzję, a już czas na podsumowanie. Prawda jest taka, że z inną osobą, która przeczytała całą tę serię mogłabym dyskutować godzinami o tym, co myślę, jednak teraz, nie zdradzając zbytnio szczegółów fabuły, aby nie spoilerować, powiem jedynie, że w trakcie czytania miałam naprawdę mieszane uczucia. Wydawało mi się, że ten ostatni tom zakończy historię Tessy, Jema i Willa w najmniej chciany przeze mnie sposób, ale tak się nie stało. Pani Clare, kombinowała z tym co było w książce, a kombinowała, ale wyszło z tego coś co dało wymarzony finał, dlatego jestem skłonna przymknąć oko na parę gryzących elementów. Zakończenie urzekło mnie jak mało które, i myślę, że nie tylko mnie.Zamknęłam egzemplarz wiedząc, że tego wieczoru nie będę już musiała zmywać makijażu i wydmuchując nos w kolejną chusteczkę, dlatego nie mogłabym źle ocenić czegoś, co wywołało u mnie takie emocje. Trzeci tom "Diabelskich maszyn" okazał się kolejną pozycją, która połknęłam w parę godzin, a później tego żałowałam. Gdybym wystawiła ocenę cyfrową w tym przypadku, byłaby ona bardzo wysoka, ale niezbyt obiektywna przez to, że najzwyczajniej w świecie mam słabość do światów, które tworzy Cassandra, dlatego po prostu powiem, że "Mechaniczna księżniczka" to książka, której nie można przegapić jeśli czytało się poprzednie tomy, albo jest się po prostu fanem.autorki. Gorąco polecam ten tom jak i całą serię i życzę, aby nikt w trakcie czytania, swojego egzemplarza nie zalał łzami ani nie podarł z wściekłości ;)  Naprawdę warto przeczytać! Polecam raz jeszcze.

"Człowiek, tak jak nie może sam siebie stworzyć, tak nie może sam siebie uszczęśliwić."*

Diabelskie maszyny:
1. Mechaniczny anioł
2. Mechaniczny książę [recenzja]
3. Mechaniczna księżniczka

Oryginalny tytuł: Clockwork Princess
Nr. tomu w serii: III
Tłumaczenie: Anna Reszka
Wydawnictwo: MAG
Data wydania: 20.11.2013r.
Ilość stron: 544
Cena detaliczna: 39 zł

* cytaty św. Augustyna

niedziela

Stosik ;)

Szkoła się zaczęła, w moim przypadku liceum, więc nauki jest naprawdę mnóstwo, co oznacza, że na czytanie ostatnio niestety za wiele czasu nie miałam... Ale książek się trochę nazbierało :) A kimże bym była gdybym się nie pochwaliła! :D

Od góry:
1. "Cierpienia młodego Wertera" Johann Wolfgang von Goethe - Lektura szkolna, jednak przerabiać ją będziemy dopiero za jakiś czas, ale chciałam sobie ją przeczytać tak dla siebie, bo ponoć warto ;)
2,3,4 "Złodziej dusz", "Bogowie muszą być szaleni", "Zwycięzca jest sam" Aneta Jadowska - Książki wygrane w konkursie na gavran.pl, w dodatku z podpisem autorki ;)
5. "52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca" Jessica Brody - Pozycja otrzymana w wyniku wymiany, już zaczęłam czytać ;)
6. "Siewca wiatru" Maja Lidia Kossakowska - Od dawna intrygowała mnie ta książka i wreszcie ja dorwałam, również w wyniku wymiany.
7. "Ostatnia spowiedź tom II" Nina Reichter - Mój własny zakup. Pierwsza część ogromnie mi się podobała, dlatego teraz boję się, że druga skończy się równie zagadkowo i znowu nie będę mogła wytrzymać do wydania następnego tomu x_x 
8. "Sasha" Joel Shepherd - Od wydawnictwa Jaguar 
9. "Alchemia miłości" Eve Edwards - Od wydawnictwa Egmont
10. "Klątwa opali" Tammora Pierce - Od wydawnictwa Jaguar
11. "Love story" Jennifer Echols - Jak wyżej ;)

Na dniach postaram się wrzucić jakąś recenzję bo aktualnie męczę cztery książki na raz, jednak wydaje mi się, że "52 powody..." skończę najszybciej ;)

No i jeszcze dodatkowo zacznę myśleć nad jakimś konkursem, bo dawno czegoś takiego nie było, a już kiedyś chyba coś obiecałam ^^

Baśniarz - Antonia Michaelis

"- Młoda damo - powiedział starszy pan , który właśnie wyszedł pod rękę ze swoją żoną z kawiarni - młoda damo, czy mogę służyć chusteczką? Pani płacze.
- Och, rzeczywiście. Widzi pan, a ja myślałam, że się śmieję. Jak bardzo można się pomylić - odpowiedziała"

    "Baśniarz" autorstwa Antonii Michaelis to pozycja, o której słyszałam już dość długi czas temu. Wiedziałam po dobrych ocenach, opiniach, że jest to książka warta przeczytania, jednak do tej pory wysoka cena mnie zniechęcała i nie było okazji aby sięgnąć po twórczość pani Michaelis. Jednak w końcu nadarzyła się okazja, wiec spakowałam "Baśniarza" do torby i ruszyłam z nim nad morze, gdzie jak się okazało - nudy niesamowite, dlatego lektura długo na mnie czekać nie musiała.

    Anna jest zwykłą, niewyróżniającą się z tłumu maturzystką, którą jednak interesuje chłopak będący jej całkowitym przeciwieństwem. "Polski handlarz pasmanterią", tak mawiają. Pewnego dnia dziewczyna znajduje w szkole lalkę. Niespodziewanie przyznaje się do jej zgubienia właśnie on. Abel. Anna czuje się zaintrygowana. Chłopak o takiej reputacji z lalką w kieszeni? Postanawia zrobić wszystko aby się o nim nieco więcej dowiedzieć. W tym celu usiłuje kupić od niego "towar" a potem... śledzi go, odkrywając, że historia z jego siostrą jest prawdziwa. Anna stopniowo zbliża się do Abla oraz Michi - jego młodszej siostrzyczki, którą chłopak niemalże wychowuje, jednocześnie wsłuchując się w baśń snutą przez chłopaka... Jednak czy Abel rzeczywiście jest tylko zwyczajnym dilerem, a dla siostry smutnym baśniarzem z niesamowitą wyobraźnią? Czy zdarzenia pojawiające się w jego opowieści to tylko wytwór wyobraźni, a może metafora odnosząca się do rzeczywistości? Kim naprawdę jest Abel, co ma na sumieniu i jaka jest jego tajemnica? Czy Anna będzie potrafiła sobie z nią poradzić? Jak skończy się ta historia - prawdziwa jak i z baśni - dla każdego z nich?

    Nie lubię Niemców. Ani kraju, ani języku, jednak muszę przyznać - literatura niemiecka to rzecz, która mnie chyba jeszcze nigdy nie zawiodła. Na początku jak widziałam niemieckie nazwisko, albo tytuł w oryginale w tym języku, to nie byłam zbytnio pozytywnie nastawiona, jednak z czasem przekonałam się i teraz już bardziej niż chętnie sięgam po książki naszych sąsiadów. Z "Baśniarzem" nie jest inaczej. Z jednej strony postawiłam książce wysoko poprzeczkę, ale z drugiej - nie bardzo wiedziałam też czego się spodziewać, opis na książce nie jest zbyt jasny, a w recenzje się nie wczytywałam, aby sobie nie spoilerować. I cieszę się, że tak zrobiłam. Czytając lekturę, rzeczywiście - dostałam coś nieco innego niż się spodziewałam, jak i także coś zupełnie innego od tego co czytam najczęściej. Jednakże innego w dobrym znaczeniu. Według mnie ta pozycja jest czymś, co powinien przeczytać każdy. Szczególnie w wieku nastoletnim. Ta książka pokazuje coś uroczego, kochanego, intrygującego ale także brutalnego i tragicznego. Pokazuje jak kruche jest ludzkie życie i jakich rzeczy jest się człowiek w stanie dopuścić, kiedy mu na kimś zależy.

    Rzadko zwracam uwagę na takie kwestie, ale to głównie dlatego, że rzadko czytam książki tego typu. Często raczej stawiam na fantastykę z wartką akcją i twardymi bohaterami, a w takich książkach najważniejsze są coraz to nowe komplikacje dla bohaterów i dialogi. Tutaj jest zupełnie inaczej. Pani Michaelis używa niesamowicie barwnego języka pokazując nam wszystko jakbyśmy brali udział w wydarzeniach. Opisy są  chwilami dosłownie zapierające dech w piersiach. Widać tutaj wyobraźnię oraz pasję autorki przy pisaniu powieści i właśnie to powinno się cenić. Coś niesamowitego, moim marzeniem jest aby w przyszłości umieć stworzyć coś tak... plastycznego i rzeczywistego, mimo że jest fikcją.

    Bohaterowie, naturalnie stanowią element, który daje ręce i nogi fabule. Anna jest dość... spokojną, nie rzucającą się w oczy ani nie zachwycającą swoją osobowością bohaterką, jednak nie wyobrażam sobie w jej roli dziewczyny o innym charakterze. Jest ona główną postacią, na której można powiedzieć, że skupia się cała fabuła, jednak to Abel jest postacią, która nadaje książce tajemniczości, magii, a także surowości. On już nie jest taką zwykłą i niewinną postacią. Jest nastolatkiem będącym niemalże ojcem dla małej siostrzyczki, ma burzliwą przeszłość, niepewną przyszłość, nieciekawie się także dzieje w tym momencie. Jednak spotkanie Anny go zmienia, chociaż dalej nie jest skłonny dzielić się sekretami oraz zwierzać, to dziewczyna jest pierwszą osobą, której ufa Tannatek od... dawna. Uważam, że jako bohater w tej roli został stworzony idealnie. To w jego postaci kryje się całe piękno oraz tajemnica.

    Oprawa graficzna jest jak najbardziej na plus - porządnie wydana książka, ze skrzydełkami oraz estetyczną, klimatyczną okładką, która dobrze oddaje charakter książki, a nawet przedstawia jedną ze scen w lekturze. Jest to oryginalna wersja okładki, jednak grzebiąc w internecie znalazłam też coś zaprezentowanego obok. Obie wersje mi się podobają, chociaż ta która jest w polskim wydaniu - powszechniejsza i chyba po prostu lepsza jeśli o mój gust chodzi ;)

    A więc podsumowując, "Baśniarz" jest to pozycja, którą przeczytać powinien każdy. Ta powieść pokazuje jak stereotypy potrafią czasem zrobić z ludzi kogoś kim nie są, oraz co ludzie są w stanie zrobić dla tych, których kochają. Według mnie "Baśniarz" każdego czegoś nauczy, w każdym zostawi jakąś lekcję. Nie jest to książka, którą się zapomina i odkłada na półkę bez żadnych emocji, następnie jak gdyby nigdy nic sięga się po następną książkę i zajmuje umysł nową historią. Zdecydowanie nie, książka Antonii Michaelis po prostu zmusza do myślenia. Lubię takie książki, dlatego bez zająknięcia oceniam na 10/10, bo magia takich książek jest czymś, co po prostu trzeba docenić.

"- A ja? Czy ja też będę miała miejsce na twoim biurku? - spytała.
- Ty masz swoje własne miejsce w świecie - odpowiedział. - Ty wyjedziesz i zapomnisz o nas. Nie chciałaś czasem pojechać do Anglii? Ty nas nie potrzebujesz. Masz swoją muzykę i... resztę... W twoim świecie nie ma dla nas miejsca.
- Bzdura - odparła. - Nie wiem, czy w ogóle chcę jeszcze pojechać do Anglii. Może zostanę tutaj. Przygotuj dla mnie jakąś szufladę w swoim biurku, żebym miała gdzie spać, kiedy będzie padał deszcz. OK?
Postawiła butelkę na ziemi i pocałowała go (...)"

Oryginalny tytuł: Der Märchenerzähler
Nr. tomu w serii: -
Tłumaczenie: Renata Ożóg
Wydawnictwo: Dreams
Data wydania: 05.07.2012r.
Ilość stron: 400
Cena detaliczna: 44,99

poniedziałek

Nowy przywódca - Julianna Baggott

    "Swędzi kolano. Słońce, ono znika."

    "Nowy przywódca" to druga część trylogii "Świat po Wybuchu" rozpoczętej książką "Nowa ziemia". Pierwszy ton czytałam w sumie nie tak dawno temu, bo pod koniec lutego tego roku, ale, mimo że jestem przyzwyczajona do czekania na kolejne części różnych serii niemalże latami, niesamowicie stęskniłam się za światem stworzonym przez panią Baggott. Moja sympatia do bohaterów w komplecie z niecierpliwością dotyczącą tego co dalej się z nimi stanie, sprawiała, że nie mogłam się doczekać momentu, kiedy będę nareszcie mogła dorwać drugą część. No i w końcu się stało. 


Upiorne dziewczynki, potworne dziewczynki, upiorne dziewczynki.
Kto je ocali od tego świata? Od tego świata?
Rzeka szeroka, rzeka się wije, rzeka woła, rzeka się wije...

    Chwilowy spokój grupki przyjaciół nie mógł trwać za długo. Każdy jak dotąd miał zajęte myśli, ale w miarę bezpiecznymi zadaniami. Partridge z Lydą byli pod opieką Matek, Pressia pomagała dzieciom w kwaterze OPR a Bradwell, towarzysząc jej niekiedy, zajmował się odczytaniem Czarnych Skrzynek. Jednak wszystko zmienia się w momencie, gdy docierają do nich informacje dotyczące Czystej dziewczynki z Przesłaniem, zesłanej z Kopuły. Mała, dziewięcioletnia Wilda powtarzająca w kółko "Chcemy naszego syna z powrotem". Nie każdy wie o co chodzi, jednak oni owszem. Wiedzą że chodzi o Partridge'a, bo jego ojciec - bezwzględny Ellery Willux, sprawujący władzę w Kopule - domu ludzi Czystych - zrobi dosłownie wszystko aby znów dopaść syna w swoje ręce. Chłopak będzie musiał zostawić przyjaciół, niedawno odnalezioną siostrę oraz dziewczynę, którą kocha, aby ludzie żyjący poza Kopułą, których los nie był już dla niego całkiem obcy, przeżyli. Jednak Pressia w towarzystwie Bradwella, El Capitana ze swoim bratem - Helmundem na plecach oraz Fingana - wyjątkowej spośród wszystkich Czarnych Skrzynek - wyruszają do jedynego miejsca, w którym liczy się czas. Jednak ani dla jednych, ani dla drugich, ani nawet dla Lydy, która z powrotem trafiła pod opiekę Matek, nie będzie to bezproblemowa misja. Czy Partridge będzie miał na tyle odwagi, aby zabić swojego własnego ojca, nieważne jak wielkim tyranem by nie był? Jakie są skutki uboczne lekarstwa zrobionego przez matkę Pressii oraz Partridge'a, którego fiolki zostały im powierzone. Czy wszyscy przeżyją?


Brodzą w wodzie, by ich uleczyła, by ich rany zagoiła, uleczyła.
Utonęły, ich skóra cała się złuszczyła, ich skóra się perliła,ich skóra się złuszczyła.

    Na tle całej trylogii pierwsza część była dla mnie takim ziarnem zasianym po to aby rozbudzić ciekawość czytelnika. Od drugiego tomu trylogii oczekiwałam, że będzie to równie ciekawe, jeśli nie lepsze rozwiniecie tematu, aby w końcu w ostatnim - zwieńczającym przygody naszych bohaterów - wszystkie kwestie się wyjaśniły, nie pozwalając nam ani przez chwilę na nudzenie się. Co prawda nie przeczytałam jeszcze części trzeciej, więc nie wiem, czy moje oczekiwania zostaną spełnione, jednak z ręką na sercu mogę powiedzieć, że Julianna Baggott zrobiła z tą historią coś genialnego. W taki sposób poprowadziła fabułę, że stworzyła coś, co naprawdę porywa czytelnika do swojego świata i za nic nie chce z niego wypuścić. "Nowy przywódca" jako kontynuacja przeszła moje oczekiwania. Wątki, które rozpoczęły się w poprzednim tomie, znakomicie zostały dalej poprowadzone tutaj, już dając nam kilka odpowiedzi, jednak tylko kilka i w dodatku niejasnych. To wszystko razem wzięte sprawiło, że teraz jeszcze bardziej nie mogę się doczekać ostatniej części, bo najzwyczajniej w świecie, po prostu wiem, że ją pokocham, tak jak zrobiłam to z jej poprzedniczkami.


Maszerują na oślep, ich głosy śpiewają, głosy lamentują, głosy śpiewają.
Słyszymy je, aż dzwoni nam w uszach, krzyczy nam w uszach, dzwoni nam w uszach.

    Pozycje takie jak ta, są moim zdaniem książkami, które mają niesamowicie szerokie grono odbiorców. Zadowolą i nastolatków i osoby starsze, tak mi się wydaję. Jeśli ktoś na co dzień lubuje się w fantastyce - książka jak najbardziej dla niego, jeśli nie - także, bo elementów fantastycznych jest tam w sumie nie wiele. Są one po prostu niewyobrażalne dla nas - ludzi XXI wieku. No bo kto jest wstanie wyobrazić sobie siebie, mającego zamiast dłoni, głowę lalki, w plecy wtopione ptaki, czy przyrośniętego na stałe brata? Takie lektury jak ta uświadamiają ludziom jak dobre jest ich życie oraz jak bardzo powinni je doceniać.


Potrzebują świętego i wybawcy, świętego i żeglarza, świętego i wybawcy.
Będą wiecznie szukać i błąkać się po tym brzegu, wiecznie szukać i błąkać się po tym brzegu.

    Losy wszystkich bohaterów bez wyjątku są w tym tomie kontynuowane, co mnie bardzo ucieszyło. Jak w poprzedniej części - narracja jest trzecioosobowa, ale rozdziały podzielone są w taki sposób, że jeden skupia się raczej na jednej konkretnej osobie, a zostało to wszystko tak skonstruowane, że wszystkim jest powierzone mniej więcej tyle samo uwagi. Ja osobiście, jak w pierwszej części wszystkich darzyłam sympatią, tak tu już wszystkich poznałam lepiej i niektórzy zaczęli mnie najzwyczajniej w świecie irytować. Tymi osobami byli Partridge oraz Lyda, a nawet trochę El Capitan, choć mimo wszystko lubiłam go. Oczywiście, jeśli o mnie chodzi to najbardziej lubiłam czytać o Pressii i Bradwellu i uważam, że za mało książki było im poświęcone. To oni byli olejem napędowym w tej lekturze, czytałam "Nowego przywódcę" tak szybko, byleby tylko dojść do rozdziałów poświęconych im. Myślę, że mimo tego, iż cała historia była najzwyczajniej w świecie warta uwagi, to bez nich nie byłoby w fabule tego uroczego wątku, który po prostu był konieczny. Oni byli nadzieją. Dla mnie przynajmniej.


Upiorne dziewczynki, potworne dziewczynki.
Kto je ocali od tego świata? Od tego świata?
Rzeka szeroka, rzeka się wije, rzeka woła, rzeka się wije...

    Oprawa graficzna jest urządzona w podobnych klimatach jak okładka poprzedniej części w naszym wydaniu i sprawia bardzo dobre wrażenie. Estetyczna, symboliczna, dobrze prezentująca się na półce oraz idealnie oddająca charakter książki, jak dla mnie, duży plus. Egzemplarz jest masywny - ma około 550 stron, a mimo to nie jest specjalnie ciężki, oraz podczas czytania nie zagina się grzbiet, co jest bardzo wygodne. No i oczywiście - skrzydełka.

    Podsumowując, odnosząc się do całej serii, nie tylko do tej jednej poszczególnej części - "Świat po Wybuchu" to coś co każdy powinien przeczytać. Myślę, że ta książka byłaby w pierwszej piątce młodzieżowych, ostatnio wydanych książek, z którymi po prostu należy się zapoznać. Ci, którzy czytali pierwszy tom, chyba wiedzą o czym mówię. U mnie jest to pozycja, do której na pewno wrócę jak i będę nawracała innych aby się zapoznali z przygodami tych właśnie bohaterów.Ode mnie zdecydowane 9/10. Polecam gorąco!


"(...)Rzekłaś "Żegnaj" temu całemu światu tutaj. Słyszałem jak to powiedziałaś.
Potrząsnęła przecząco głową.
- Nie żegnałam się ze światem, lecz z tobą."

"Świat po Wybuchu":
2. Nowy przywódca
3. Burn


Oryginalny tytuł : Fuse
Nr. tomu w serii: II
Tłumaczenie: Janusz Maćczak
Wydawnictwo: Literacki Egmont
Data wydania: 08.05.3013r.
Ilość stron: 560
Cena detaliczna: 39,99


Za egzemplarz jestem wdzięczna Wydawnictwu Egmont :)


środa

Jutro - Gemma Malley

    "Krąg życia nie może zostać przerwany."

    "Jutro" autorstwa Gemmy Malley to książka kończąca trylogię "Deklaracja", której przeczytania wprost nie mogłam się doczekać. Pamiętam jeszcze moment kiedy sięgnęłam po pierwszą część serii - była to bodajże moja pierwsza powieść z gatunku postapokaliptycznych i po tym jak mi się spodobała, straciłam wszelką nadzieję na to, że wydawnictwo dokończy tą serię, bo nic na to nie wskazywało. Jednak po dwóch latach (!) doczekaliśmy się drugiego tomu, a teraz, niecały rok później - finału historii. W końcu mamy odpowiedzi na wszystkie pytania, wiemy jak zakończą się losy Anny i Petera... Jednak czy zakończenie jest satysfakcjonujące?

    Walka z właścicielem Pincent Pharma - firmy zajmującej się produkcją Długowieczności - Richardem Pincentem, dziadkiem Petera trwa. Jednak zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Przypadkowi ludzie, w różnych rejonach świata umierają bez konkretnego powodu, niemalże w kilka sekund wysuszając się na śmierć. Nikt nie wie co to powoduje, jednak Richard Pincent coś podejrzewa. Najgorsze. Długowieczność może przestać działać. Kopia oryginału, którego nie ma, może rzeczywiście nie była idealna i teraz daje się to wyraźnie we znaki. Pincent jednak nie zamierza pozwolić ludziom wierzyć w to, że była to jego wina i do wiadomości publicznej wysyła informację, że to Podziemie - przez zwolenników Długowieczności nazywani "terrorystami" - zatruło partię Długowieczności i cały lud Londynu okazuję swoją nienawiść w dość... wyraźny sposób. Tym samym spokój Petera i Anny, którzy razem z córeczką - Molly, oraz młodszym bratem Anny - Benem zamieszkali daleko od wszystkiego, również dobiega końca. Są osoby, które posunęły by się do wszystkiego aby sprowadzić Petera z powrotem, a  raczej... jego sygnet, na punkcie którego niektórzy zwariowali. Do czego zdolny będzie Richard aby uczynić Długowieczność znów niezawodną? Czy Peter i Anna wyjdą z tego cało? Czy Jude, dalej będąc w cieniu swojego brata, w końcu pokaże swoją wartość? Co z Sheilą desperacko poszukującą rodziców, którzy porzucili ją w przeszłości? Czy członkowie Podziemia zdołają je ochronić? I kim w rzeczywistości jest Pip - jego przywódca?

    Nie bardzo wiem od czego mogę zacząć. Prawde powiedziawszy nie zauważyłam w tej książce rzeczy, które mi się nie podobały. Mam do serii sentyment, sporo oczekiwałam, ale też dostałam to, czego się spodziewałam, więc nie czuję się zawiedziona, wręcz przeciwnie. Podobał mi się sposób rozwinięcia akcji, idealnie moim zdaniem autorka wyważyła wszystkie "składniki" tej powieści, tak, że było tam nieco o miłości, przyjaźni, poświęceniu, zaufaniu ale też brutalności z jaką musieli codziennie zmierzać się niektórzy ludzie. Dało nam to książkę, która nie jest przesłodzona, a ma w sobie wszystko czego dobra lektura potrzebuje. Właśnie to w tej pozycji cenię.

    Za duży plus uważam sposób, w jaki została poprowadzona narracja. Jest ona trzecioosobowa, jednak teraz niemalże wszyscy autorzy piszą książki w taki sposób, że nawet przy narracji jak ta skupiają się tylko na jednym bohaterze, pozwalając nam pozostałych poznać tylko z pojedynczych scen. Tutaj bylo całkiem inaczek. Autorka skakała od jednych do drugich, w pewnym momencie pokazując scenę z życia Richarda Pincenta, zaraz znowu na tapecie był Jude, zamknięta w więzieniu Margaret - matka Petera, potem jeszcze sam Peter czy Julia Sharpe - zwykła kobieta, która nic specjalnego do fabuły nie wniosła, ale była tą, która kiedyś pozwoliła aby Anna i Peter uciekając z zakładu dla Nadmiarów schowali się u Niej. Poza nimi również było kilka osób, które autorka nam bliżej przedstawiła. Bardzo spodobał mi się ten sposób rozplanowania fabuły i narracji, w końcu coś chociaż troszkę innego.

    Bohaterowie są tacy sami jak w pozostałych książkach, choć w ostatnim tomie jest mało, powiedziałabym nawet że bardzo mało samych Petera i Anny, którzy przecież na początku byli głównymi bohaterami. W sumie w trakcie czytania nie zwróciłam na to uwagi, ale po skończeniu lektury tak to sobie uświadomiłam. Bardzo lubiłam i dalej lubię tę dwójkę, chociaż mam wrażenie, że przez to iż było ich tak mało, nieco przygaśli, chociaż dalej wykazują się odwagą. Duża część książki poświęcona była zaś Jude'owi czy samemu Richardowi, jednak nie ubolewałam nad tym, mimo, że nie są oni moimi ulubionymi charakterami, w szczególności Jude, który irytował mnie chociażby tym, że całkowicie głupiał i zapominał języka w gębie w towarzystwie dziewczyny.

    Okładka mnie trochę zaskoczyła, bo do tej pory wszystkie części wydawane były z taką
oprawą a tu wydawnictwo nagle coś zmieniło. Nie powiem, że na lepsze, ale też nie na gorsze, bo okładka w sumie dalej pasuje do pozostałych a na półce prezentuje się bardzo przyzwoicie. Bardzo lubię to jak w środku wydawane są książki Wilgi - ładna czcionka, duża (czego lubienie zostało mi chyba jeszcze z czasów dziecka) i czytelna, dobrej jakości papier, elegancko sklejony grzbiet, w środku z rozdziałami sprawa tez przyzwoicie załatwiona, brakuje tylko skrzydełek, ale da się to przeboleć.

    No dobrze, cóż jeszcze mogę powiedzieć. Trochę już szkoda, że moja przygoda z tą serią już się skończyła, bo naprawdę to lubiłam, a teraz jakby nigdy nic - koniec, jeszcze z takim intrygującym zakończeniem. Rzadko przy jakieś serii tak mam, ale czuję jakbym... straciła przyjaciela. Rany, to naprawdę dziwne, jednak jakoś tak, przywiązałam się do tej historii jak do żadnej innej. Jestem pewna, że w przyszłości jeszcze wrócę do tej historii i zachowam, jeśli nie dla potomstwa, to dla młodszej siostry, bo serię uważam za naprawdę wartościową i dojrzałą, nie lekką i niezobowiązującą, o której zapomina się miesiąc po przeczytaniu. Zdecydowanie polecam "Deklarację" tym, którzy jeszcze przygody z ta pozycja nie zaczęli, a tym, którzy to zrobili i miło wspominają, koniecznie polecam "Jutro", bo naprawdę warto. Ode mnie 9/10.


"Deklaracja":
3. Jutro


Oryginalny tytuł: The Legacy
Nr. tomu w serii: III
Tłumaczenie: Tomasz Konatkowski
Wydawnictwo: Wilga
Ilość stron: 320
Data wydania: 29.05.2013r.
Cena detaliczna: 39,99


Tu niby te okładki jak w polskim wydaniu,a le sama nie wiem, ta druga okładka którą umieściłam w recenzji jakoś bardziej mi pasuje :)

poniedziałek

Przędza - Gennifer Albin

                „Dziś w nocy po mnie przyjdą”

                „Przędza” autorstwa Gennifer Albin, to książka, na którą napotykałam się non stop od kiedy tylko pojawiła się na księgarnianych półkach. Dobre recenzje, atrakcyjny wygląd egzemplarza i opis wskazujący na coś oryginalnego sprawiły, że dopadłam lekturę, kiedy tylko nadarzyła się okazja. I zaplątałam się w losy Kądzielniczek, niczym tytułowa Przędza tworząca materię całego świata.

                Adelice Lewys zawsze nieco wyróżniała się spośród rówieśniczek, jednak razem z rodzicami robiła wszystko aby zatuszować posiadanie ogromnego daru. Od lat uczono ją niezdarności, aby na egzaminie sprawdzającym wypadła źle i nie została zwerbowana. Jednak los chciał inaczej i wkrótce Adelice, mimo tego, jak bardzo pragnie uciec, dołącza w szeregi rządzącej światem Gildii jako Kądzielniczka. Jej dar dostrzec jest niesamowicie łatwo, dlatego dziewczyna szybko awansuje na wyższe stanowiska, a także zwraca swoją osobą uwagę samej Prządki- Loricel, która jest nad wszystkimi Kądzielniczkami. W międzyczasie też dziewczyna daje się we znaki bezwzględnej Maeli, która jest osobą odpowiedzialną za jej wyszkolenie, oraz bardzo przypada do gustu jej asystentowi i to z wzajemnością. Jednak też nie można zapomnieć o pierwszym kamerdynerze, Joście, z którym też łączy ją więcej niż powinno. Jakie plany ma wobec niej Loricel? Do jakich metod sięgnie Maela, aby uprzykrzyć życie Adelice? Jak rozwinie się sytuacja z chłopcami, których wcale lubić nie powinna? Co się stało z rodziną dziewczyny? Czego może chcieć od Niej sam ambasador?

                Raczej nie piszę recenzji na zasadzie plusów i minusów, ale tutaj tak zrobię, bo jest kilka rzeczy, które rzuciły mi się w oczy. Jeśli chodzi o plusy, to spodobał mi się pomysł autorki, nie mogę zaprzeczyć, oraz sposób poprowadzenia fabuły – w taki sposób, że cały czas się coś działo, a książka była naprawdę wciągająca. Co do minusów, to bardzo bolało mnie to, że w książce używane było dużo dziwnych pojęć, takich, z którymi spotykam się po raz pierwszy, a nigdzie nie było wytłumaczenia co to jest. Moim skromnym zdaniem, słowniczek na końcu w tej książce byłby niezbędny a tu mi go zabrakło. No i przez to wszystko, mimo że oczywiście rozumiałam co się dzieje, chwilami były małe niejasności i nie potrafiłam sobie wyobrazić niektórych rzeczy. 


                Główna bohaterka to taka typowa dziewczyna, nieco nieśmiała, dość odważna, taka po prostu schematyczna i też podczas czytania nie żywiłam do niej jakichś szczególnych uczuć. Jednak pozostałe charaktery były całkiem niczego sobie. Polubiłam Erika i Josta, mieli w sobie coś urzekającego, choć jeśli miałabym wybierać, stanęłabym po stronie Josta. Sympatyczna była Enora – mentorka Adelice, z którą też był związany ciekawy wątek, oraz intrygowała mnie Loricel – Prządka. Za to ambasador - Cormac, był postacią, która denerwowała mnie samym swoim istnieniem.

                Największym plusem książki jest chyba okładka, która robi bardzo pozytywne wrażenie. Estetyczna i ciekawie zrobiona w taki sposób, że gdy świeci na nią światło widzimy tęczę. W dodatku skrzydełka, dobry papier. O niebo lepsza oprawa, naturalnie, od tej prezentowanej obok, przynajmniej według mnie :)

                Ogólnie podsumowując to jak pamiętam tę książkę, to chyba najzwyczajniej w świecie spodziewałam się czegoś lepszego. Recenzje były naprawdę dobre i książka okazała się interesująca, ale mówiąc prosto - bez szału. Nie trafia ona na półkę moich ulubionych pozycji i jestem niemalże pewna, że więcej do niej nie wrócę, aczkolwiek jeśli kolejny tom wpadnie mi w ręce, chętnie przeczytam. Polecam osobom, które lubią książki wypełnione po brzegi akcją, tajemnicami, ale którym także nie przeszkadza niejasność fabuły i nijaka bohaterka. Ode mnie 6,5/10.


Crewel World:
1. Przędza
2.Altered


Oryginalny tytuł: Crewel
Nr. tomu w serii: I
Tłumaczenie: Łukasz Małecki
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 17.04.2013r.
Ilość stron: 390
Cena detaliczna: 38zł

niedziela

Saga księżycowa t.2 Scarlet - Marissa Meyer

„Nie wiedziała, że wilk jest przebiegłym i niegodziwym zwierzęciem, i nie obawiała się go.”

            „Scarlet” to druga, po „Cinder” księga „Sagi Księżycowej” autorstwa Marissy Meyer. Miałam bardzo pozytywne odczucia po przeczytaniu pierwszej części, jednak to głównie dlatego, że darzyłam główną bohaterkę dużą dozą sympatii. W przypadku drugiego tomu tytuł, jak i opis wskazywały na to, iż, mimo tajemniczego zakończenia poprzedniej książki, to ta będzie już o innej bohaterce, co mnie trochę zniechęcało i dlatego odwlekałam przeczytanie dość długo. Ale w końcu się zabrałam i teraz żałuję, że na następną część będzie trzeba czekać tak długo.

                Scarlet Benoit nie jest nikim specjalnym. Razem z babcią zajmuje się gospodarstwem rolnym, i żyje sobie spokojnie we francuskiej wsi. Jednakże wszystko zmienia się w momencie, w którym znika babcia dziewczyny, a władze zaprzestają już nawet jej szukania. Zdeterminowana, postanawia zrobić wszystko aby ją odnaleźć, w międzyczasie poznając tajemniczego Wilka specjalizującego się w nielegalnych walkach, który zdaje się pomagać Scarlet, jednak nikt nie wie jakie naprawdę są jego intencje. W dodatku pojawia się jeszcze jej ojciec z informacjami, które również dają jej wiele do myślenia. W Nowym Pekinie zaś pewna dziewczyna-cyborg, uciekając z więzienia w towarzystwie niejakiego Kapitana (czy też raczej kadeta) Carswella Thorne’a wyrusza do Francji na poszukiwanie Michelle Benoit, która, służąc kiedyś w wojsku, może wiedzieć zdecydowanie więcej o naturze Cinder niż ona sama. W tym samym czasie dwójka uciekinierów ścigana jest przez kogo tylko się da, gdyż losy Wspólnoty Ziemskiej są zagrożone, królowa Levana chce Cinder, jest to jej warunek, inaczej świat jaki ludzie do tej pory znali, czeka zagłada. Losy Cinder i Thorne’a oraz Scarlet i Wilka, naturalnie, się splatają. Czy razem zdołają odnaleźć Michelle Benoit? Czy Wilk ma czyste intencje? Czy cesarz Kai będzie potrafił znaleźć sposób na ocalenie kraju bez poświęcania dziewczyny-cyborga, do której mimowolnie czuł więcej niż powinien? Co z doktorem Erlandem? Drugi tom przynosi nam jeszcze więcej pytań, a bardzo niewiele odpowiedzi.

                „Czerwony Kapturek był łakomym kąskiem i wilk wiedział, że będzie on jeszcze smaczniejszy, niż jej babcia.”

                Na skrzydełkach okładki umieszczone są fragmenty opinii dotyczących tej książki, i z jednym zgadzam się całkowicie. To co stworzyła Marissa Meyer, wszystkie sceny, fabuła… wszystko jest niesamowicie plastyczne i daje ogromne pole do popisu dla wyobraźni. Świat przedstawiony jest tak bardzo inny od rzeczywistego i tak bardzo udany! Teraz w wielu książkach, które zdarza mi się czytać widzę, że autor wychodzący z czymś nowym chce być oryginalny i tą oryginalnością właśnie urzec czytelnika. Pani Meyer udało się to znakomicie. Egzemplarz jest dość masywny, ma sporo stron, jednak tak zostałam wciągnięta przez tę historię, że nie potrafiłam odłożyć książki na bok. Aż się sobie dziwię, że tak opornie szło mi zabranie się za nią.

                Jak na początku wspominałam, że obawiałam się iż w tym tomie nie będzie dalej pociągnięty wątek Cinder. Tak, niesamowicie zadowolona mogę powiedzieć, że się myliłam, bo dziewczyna nadal jest znaczącą postacią, jeszcze w komplecie z Kapitanem Thornem, to już w ogóle stanowią mieszankę wybuchową. Brakowało mi tu, naturalnie, tego co niesamowicie polubiłam w pierwszej księdze, mianowicie relacji Cinder z Kaiem, którego losy śledzić mogliśmy, ale osobno. Poza nimi była jeszcze tytułowa Scarlet z intrygującym Wilkiem, których również polubiłam, chociaż jeśli miałabym wybierać miedzy bohaterkami, to jestem zdecydowanie po stronie Cinder.

„Och, babciu, jakie ty masz wielkie zęby!”

                Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to jak w przypadku pierwszego tomu – nie mam zastrzeżeń. Okładka jest ładna, wszystko ładnie prezentuje się na półce, są skrzydełka, jedynie ta czarna okładka, która od razu jest cała umazana, gdy tylko dotknie się jej chociaż trochę brudną ręką. Nie jest to wygodne, chociaż da się przeżyć.

                A więc, podsumowując, przy „Scarlet” spędziłam mile czas, zagłębiając się w losy dwóch charyzmatycznych bohaterek, oraz całej Wspólnoty Ziemskiej. Po zakończeniu lektury potrafiłam tylko załamać się, że do następnego tomu jeszcze sporo czekania, w taki sposób kończy się książka, torturując czytelnika. Teraz już wiem, że gdy tylko będę miała okazję zabrać się za trzecią księgę „Sagi Księżycowej”, to już na pewno nie będę się tyle wzbraniała przed rozpoczęciem. Pozostaje tylko czekać i mieć nadzieję, że kolejny tom da nam już chociaż odrobinę więcej odpowiedzi, a nie sprawi że będziemy chcieli zadawać jeszcze więcej pytań. Zdecydowanie serię polecam, myślę, że przypadnie do gustu dużemu gronu odbiorców. Ode mnie 8,5/10.

                „Żebym mogła cię zjeść, kochanie.”

Saga Księżycowa (The Lunar Chronicles):
2. Scarlet
3. Cress
4. Winter


Oryginalny tytuł: Scarlet
Nr. Tomu w serii: II
Wydawnictwo: Literacki Egmont
Tłumaczenie: Dorota Konowrocka
Data wydania: 08.05.2013r.
Ilość stron: 497
Cena detaliczna: 34,99 zł


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Egmont :)

środa

Wilczy trop - Patricia Briggs

    "Istnieją na świecie rzeczy groźniejsze od wilkołaka"

    "Wilczy trop" autorstwa Patricii Briggs to pierwszy tom nowej w Polsce serii tejże autorki. Poprzednie książki Briggs - przygody Mercedes Thompson uwielbiam i oczywiście przeczytałam to, co tylko ukazało się w naszym kraju. Rozpoczynając drugą serię autorki miałam nadzieję, że z jednej strony historia będzie nieco podobna do serii o Mercy, aczkolwiek mimo tego wniesie coś nowego. Poprzeczka została postawiona dość wysoko, jednak lekkie pióro pisarki, dobry pomysł i niesamowicie wciągająca fabuła, sprawiły, że jakkolwiek wysoko bym nie postawiła wymagań, tak ta lektura spełniłaby moje oczekiwania.

    Anna była dziewczyną całkowicie nie wierzącą w zjawiska nadprzyrodzone, jednak zmieniło się to w chwili, kiedy wbrew własnej woli została przemieniona w wilkołaka. Jako Omega, niesamowicie cenna dla stada, jednak nikt nigdy nie dał jej poczuć tego, jak wyjątkowa jest. Każdy członek stada traktował ją jako niepotrzebną uległą wilczycę, wykorzystywał i kazać spuszczać wzrok, jednak wszystko się zmienia, w momencie gdy Anna zdobywa się na odwagę i wykonuje niezbędny telefon. W momencie, gdy charyzmatyczny wilkołak Charles pojawia się w jej życiu, wszystko zostaje wywrócone do góry nogami. Anna uwalnia się od okrutnych mężczyzn ze swojego stada i zostaje przygarnięta przez stado Marroka w Montanie. Jednocześnie, ucząc się na nowo ufać ludziom, mężczyznom, w górach giną ludzie, a sposób w jaki umierają wskazuje na wilka samotnika, którego mają za zadanie wytropić i sprowadzić do Marroka, razem z Charlesem. Jakie relacje będą łączyły tę dwójkę? Do jakiej konfrontacji dojdzie w górach? Jaką rolę w całej tej sytuacji odegra kilkunastowieczny Maur? I cóż takiego może być groźniejsze od wilkołaka?

    „Musieli nauczyć ja spuszczać wzrok. Uległe wilki robią to instynktownie”

    Styl pisania Briggs oraz to w jaki sposób prowadzi ona fabułę i rozplanowuje akcję sprawia, że nawet nie zauważamy, kiedy czytane strony są przez nas niemalże pożerane. Czytasz, czytasz, spokojnie, po czym orientujesz się, że jesteś już grubo ponad połową i zaraz się ta dobra zabawa skończy i zacznie się czekanie miesiącami, a nawet latami na kolejną część. Jest to uczucie z jednej strony przyjemne, bo świadczy o niewątpliwym talencie autorki oraz po prostu dobrze napisanej książce, jednak z drugiej strony - takie pozycje powinny być po prostu dłuższe, bo taki szybki koniec nie jest rzeczą, którą lubię. Jednak mogę bez cienia skrępowania powiedzieć za to, że tego nieuniknionego oczekiwania wręcz nienawidzę.

    Bohaterowie powieści skonstruowani są po prostu idealnie. Co do głównej bohaterki, to podczas Wrocławskich Dni Fantastyki, na spotkaniu z Anetą Jadowską promującą "Wiczy trop", powiedziała ona o tym, że Anna z tej powieści jest nieco bardziej złożoną postacią niż Mercy. Ma swoje zdanie, jest waleczna, odważna, jednak przez to, że przez długi czas w starym stadzie traktowana była niemalże jak niewolnica, ma całkowicie zrozumiałe problemy z zaufaniem czy pewnością pewnych rzeczy. Jednak podoba mi się to, że została wykreowana w tak... realny sposób - nie wyidealizowana z kompleksem superbohatera, a po prostu żywa. Charles, uosobienie męskości, mimo iż był mężczyzną, jakiego w życiu realnym niesamowicie ciężko znaleźć, to również sprawiał wrażenie wyjątkowo realistycznego. No i nie można tez zapomnieć o tym, że razem z Anną pasowali do siebie tak, że bardziej już nie można. Poza nimi mamy w tej książce okazję bliżej poznać postać, która zaintrygowała mnie już w serii o Mercy, jednak była tam na dość dalekim planie, mianowicie sam Marrok - Alfa wszystkich wilkołaków w Ameryce, ojciec Charlesa. Niesamowicie intrygujący, w "Wilczym tropie", co mi się podobało, poznajemy go lepiej.

    Co do oprawy graficznej to niesamowicie się cieszę, że zostawili w oryginale okładkę Dos Santosa, która jest po prostu cudem i wpasowuje się w klimat powieści po prostu idealnie. Okładka jest kusząca, przyciąga wzrok - i dobrze! Mimo tego, że dużo sie mówi o tym aby nie oceniać książki po okładce, spora część osób i tak tak robi, dlatego dobrze, że w tym wypadku ciekawa okładka zachęca do jeszcze lepszej treści. Oczywiście moje wieczne zastrzeżenie - brak skrzydełek, bo od transportu już mi nieszczęsna folia odchodzi. W środku wszystko pięknie, jak to zazwyczaj bywa u Fabryki słów. Książka podzielona jest na dwie części. Są one w tym egzemplarzu oznakowane o prostu "Część I" i "Część II", jednak w oryginale pierwsza część jest opowiadaniem "On the Powl",które jednak jest od razu kontynuowane powieścią, więc na szczęście ukazało się to w jednym tomie.

    Cóż mogę jeszcze powiedzieć. Spędziłam niesamowicie miłe chwile z tą pozycją, delektując się tym, co zaserwowała mi pani Briggs, nie połykając wszystkiego za jednym zamachem. Teraz pozostaje mi cierpliwie czekać na wydanie kolejnej części. Do tej wiem, że jeszcze kiedyś wrócę, bo to jak pisze Briggs sprawia, że chciałabym nic tylko w kółko czytać jej książki (no, może przeplatane jeszcze kilkoma autorami). A więc dla wszystkich, którzy przepadają za urban fantasy, nie lubią przesłodzonych powieści o dziewczynkach, którym wszystko się udaje, oraz są gotowi czekać kawał czasu na część następną - polecam i to ogromne! Ode mnie 9/10. Książka mnie po prostu porwała bez reszty. Jeszcze raz - bierzcie sie za to, nie czekajcie!

Alfa&Omega:
1. Wilczy trop
2. Hunting Ground
3. Fair Game


Oryginalny tytuł: Cry Wolf
Nr. tomu w serii: I
Tłumaczenie: Dominika Schimscheiner
Wydawnictwo: Fabryka słów
Data wydania: 24.05.2013r.
Ilość stron: 440

Cena detaliczna: 37,90zł