środa

Niepokój - Maggie Stiefvater

    "Nie wiedziałam, że istnieje tyle różnych sposobów na to, żeby powiedzieć żegnaj..."

    "Niepokój" Maggie Stiefvater, której seria o elfach nie spodobała mi się w ogóle, to druga część trylogii "Drżenie", gdzie pierwszą część miałam okazję przeczytać już jakiś czas temu i wywarła ona na mnie bardzo pozytywne wrażenie, więc gdy tylko druga część tejże serii wyszła, od razu chciałam zabrać się za czytanie, zachęcona tym, że pierwsza część zakończyła się bardzo niepozornie, oraz tym, że kontynuacja przygód Grace i Sama jest jeszcze bardziej zaskakująca i nieprzewidywalna. Czy druga część podtrzymuje poziom pierwszej, czy może wręcz przeciwnie? 

    Nadchodzi zima, wszędzie mróz i chłód, a Sam dalej jest człowiekiem, co zwiastuje bardzo, ale to bardzo dobry obrót spraw. Jednak jak jedna rzecz przestaje trapić bohaterów książki, to zaczyna druga, bowiem z Grace nie wszytko jest tak jak być powinno. Dziewczyna nieustannie źle się czuje, gorączkuje... A to nie zwiastuje nic dobrego. Chociaż może to tylko objawy gorączki i nie ma się co martwić? Jednakże nie tylko z Grace jest problem. Trzeba wymyślać mnóstwo usprawiedliwień rodzinie Olivii, która została zarażona klątwą wilkołactwa, oraz Isabelle, która zaczyna czuć coś do Sama także nie zwiastuje niczego dobrego. Wydawałoby się, że bohaterowie już mają kupę "roboty" jednak nawet to nie jest wszystkim z czym muszą się uporać, bowiem problem stwarza też Cole, nowy wilkołak z burzliwą przeszłością, którego Isabel znajduje nagiego w swoim domu. Co z nim nie tak? Czy Isabel będzie dane poczuć coś do Cole'a? Co z Grace? Czy uczucie jej i Sama będzie miało szansę przetrwać mimo wszystkich przeciwności?

    Narracja tej części jest podobna do pierwszej, bo w obu przypadkach mamy do czynienia z wieloma punktami widzenia, mam tu na myśli perspektywami pierwszoosobowymi wielu postaci, chociaż do Grace i Sama, narratorów pierwszej części, dołączyli Cole i Isabel. Osobiście uważam, że autorka bardzo dobrze zrobiła zapoznając nas z ich przemyśleniami, bo, po pierwsze, jakbym cały czas słuchała, niekiedy monotonnego, nudnego i żałosnego Sama i chwilami niewiele lepszej Grace to książka wypadłaby o wiele gorzej,a  po drugie, oni też są głównymi bohaterami, więc coś tamtego zdecydowanie pomogło nam się z nimi bardziej zżyć.

    A co do bohaterów... Jak już wspomniałam we wcześniejszym akapicie, Sam i Grace, mimo, że byli zazwyczaj niesamowicie uroczy, zaczęli mnie już tą swoją ckliwością nużyć, bo od jakiegoś czasu kręcą mnie te książki i ci bohaterowie w których jest coś ostrego, a w głównych bohaterach tej trylogii nic takiego nie ma. Odrobina pikanterii pojawia się za to w osobie Isabel oraz Cole'a. Isabel, którą mogliśmy poznać już w pierwszej części, nie wiedzieć czemu, tym razem zyskała sobie moją wyjątkową sympatię, za to Cole, był bardzo... nieodgadniętym chłopakiem i dość ciężko było go rozgryźć, aczkolwiek był intrygujący i ciekawy, więc jego postać także zaliczamy na plus. W książce było jeszcze kilku innych bohaterów, aczkolwiek to ta czwórka była najważniejsza i najbardziej wpływała na klimat książki i to jak ją odbieraliśmy. Nie uznaje kreacji tych bohaterów ani za dobrą, ani za złą, chociaż uważam, że było troszkę zbyt ckliwie.

    Jeśli zaś chodzi o oprawę graficzną, to, mimo iż nie jest tak źle jak w pierwszej części, gdzie okładka wygląda jak przeciętne tło zimowe z wklejonym pośrodku wilkiem w paincie, to dalej daleko okładce do nazwania jej czymś zachwycającym. Owszem, jest ładna, ale to największy komplement jaki można o niej powiedzieć. Jednak, trzeba to wydawnictwu przyznać, że papier jest rewelacyjnej jakości, czcionka idealna... w środku nie mam nic a nic do zarzucenia. Jednak jedyny zarzut jaki jeszcze mam to cena, bowiem powinna być ona, proporcjonalnie do ilości stron, o jakieś pięć złotych mniejsza, albo przynajmniej wydawnictwo mogło postarać się o skrzydełka, aby się mniej niszczyła, bo tak to niestety - po dwóch dniach noszenia w torbie nie wygląda jak nowa, jak to czasem bywa w przypadku książek np. wydawnictwa Amber.

    Podsumowując, tak naprawdę, mimo, że recenzja nie wydaje nastawiać pozytywnie, aczkolwiek naprawdę odniosłam pozytywne wrażenia. Mimo iż narzekałam na ckliwość podobała mi się uczuciowość tej książki. Mimo że narzekałam na zachowania bohaterów, to bez nich książka nie byłaby taka jaka jest, a prawda jest taka, że od książki aż pachnie... magią. I emocjami. W dodatku zakończenie jest takie, że na trzecią część (która najprawdopodobniej w polskim przekładzie będzie brzmiała :"Na zawsze") czekać będę jak na szpilkach. Mimo że "Niepokój" mnie nie zachwycił, to zdecydowanie utrzymuje poziom pierwszej części i osobom które pierwszą część czytały i którym się podobała, gorąco polecam, a dla tych, których ta seria dopiero czeka polecam oczywiście "Drżenie". Myślę, że gdybym przeczytała tę książkę w innym okresie czasu, ocena byłaby większa, a tak to 8.5/10.

Oryginalny tytuł: Linger
Nr. tomu w serii: II
Wydawnictwo: Wilga
Data wydania: 26.10.2011r.
Ilość stron: 432
Cena det.: 39.99

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Wilga za co serdecznie dziękuję!


sobota

Obsydianowe serce cz. 2 - Ju Honisch

    "Wiek rozumu odejdzie w przeszłość, nadejdzie czas magii, szaleństwa i płomiennych wzruszeń"


    Pierwsza część "Obsydianowego serca" autorstwa Ju Honish wywarła na mnie ogromne wrażenie, a na dodatek końcówka była jedną z tych zagadkowych i jeszcze bardziej podsyciła mój apetyt na drugą część. A, na moje szczęście, Mikołaj pamiętał co Paulinka lubi i, mimo, że późno, mogłam się za ową książkę zabrać. Czy utrzymała poziom części pierwszej i wyjaśniła wszystkie zagadki?


    Rękopis dalej jest w rękach nie tego co trzeba. Czym to grozi? Czym czego nikt nie chce, zamienieniem świata w obsydianową pustynię, czyli w miejsce nie zdatne do życia. Aby zapobiec najgorszemu, do walki stanąć muszą nasi dzielni żołnierze - Delacroix, Asko von Orven a także Udolf von Gorenczy, ale także mistrzowie magii. Corrisandre również okazuje się pomocą niezbędną, a fakt, że często przebywa w towarzystwie wymienionych mężczyzn, stwarza okoliczności, w których romans jest wskazany, lecz, czy miłość von Orvena do panienki Jarrencourt okaże się na tyle mocna, aby pokonać jego niechęć do krwi Si, która w niewielkiej mierze płynie w krwi dziewczęcia? Jak ułoży się śpiewaczce operowej, oraz byłej kobiety Delacroix - Cerise Denglot z kimś, komu daleko do człowieka? Co z madame Parslow? Powalczy czy ulegnie? Przetrwa czy zginie w tej wojnie? Czy w ogóle jest opcja aby odbyła się ona bez poniesienia strat? No i jakie nazwisko na końcu będzie miała Miss Corrisande?


    "Obsydianowe serce" w oryginale jest wydane w jednym tomie, i jestem niesamowicie uradowana, że u nas wydane jest to w dwóch częściach. Po pierwsze - gdy się chce książkę gdzieś wziąć, nie trzeba taszczyć grubego tomiska, po drugie, bardzo ładnie obie części wyglądają na półce, a po trzecie, mimo, że odnosi się wrażenie, że mimo wszystko, te książki wydane w jednym tomie byłyby tańsze, to wcale tak nie jest. Cała książka kosztuje aż 17 euro, co daje nam w sumie cenę bardzo podobną do naszej, bo u nas obie części będą kosztowały 76 zł, dlatego, jeśli o mnie chodzi to uważam, ze wydawnictwo poczyniło bardzo mądry krok.


    Narracja "Obsydianowego" jest, naturalnie, taka sama jak w części pierwszej - mamy do czynienia z narratorem wszechwiedzącym, który zabiera nas w kilka podróży po świecie różnych bohaterów. Na początku, standardowo, irytowało mnie to, bo chciałam czytać tylko o tych bohaterach którzy interesowali mnie najbarzdiej, czyli Cerise, Delacroix oraz Corrisande, jednak przywykłam już potem do tego, że mamy tu poglądy na obecną sytuacji z perspektywy bardzo wielu bohaterów, tak jak i w pierwszej części.


    W poprzednim tomie, mimo, że miał on niepowtarzalny klimat, dało się znaleźć naprawdę sporo nużących momentów, które były zbyteczne, jednak w kontynuacji już akcja jest tak napięta, tak wszystkiego oczekujemy, że nie mamy czasu się nudzić, tak wiec pod tym względem druga część wypadła naprawdę o wiele lepiej od pierwszej.


    Co do konkretnie bohaterów, to moje poglądy nieco sie zmieniły. Bardzo zainteresowała mnie postać panny Denglot, która w pierwszej części była niesamowicie irytująca, za to z Mrs. Parslow było cąłkwoieice na odwrót. W pierwszej części byłą znośna ale teraz... Denerowowała mnie, naprawdę denerwowała. Także podobał mi się wątek poboczny, który stworzył z kochanka Cerise - Grafa Aparda przyjaciela Corrisande. Co do samej panienki Jarrencourt to jestem mimo wszystko pełna podziwu dla jej osoby. Jak na rozpieszczone dziewczę z tamtych czasów naprawdę dobrze dawała sobie ze wszystkim radę. Co do podporuczników, to mieliśmy w tej części okropnie mało informacji o von Gorenczym, za to Asko... O nim było więcej niż w pierwszej części, jednak mimo, że mnie rytował, to ciekawa była jego "miłość" do Corrisande, która, wiedziałam, ze szybko się skończy, jednak zawsze coś. Moim numerem jeden wśród bohaterów stworzonych przez panią Honish  jest oczywiście Delacroix. Jego uczuciowość w jednych sytuacjach, a chłód w innych przemawiały do mnie i sprawiały, że był rewelacyjny. No i w końcu dowiedzieliśmy się jak naprawdę się nazywa!


    Co do oprawy graficznej, to mam o niej w sumie takie same zdanie jak było w przypadku części pierwszej (recenzja >>TU<<), czyli oryginalna to jedno wielkie "nie wiadomo co" a nasza jest rewelacyjna. Ujęcie dziewczyny podobało mi się bardziej w pierwszej części, co prawda, jednak i tu jest korzystne. Oprawa graficzna w środku - najlepsza z jaką się kiedykolwiek spotkałam. Po porostu nic tylko kłaniać się nisko grafikom.


    Podsumowując, do kogoś kto nie czytał pierwszej części "Obsydianowego serca", czytanie drugiej nie będzie żadną przyjemnością, bo są one ze sobą bardzo ściśle powiązane, jednak nie wątpię, a raczej nawet gwarantuję, że osobie, która już z powieścią Ju Honish miała styczność, druga część także się spodoba, więc nie pozostaje mi nic innego jak serdecznie polecać, a ocena na jaką zasługuje ta powieść to 9,5/10. Nie jestem w stanie dać mnie, za bardzo mnie ta książka urzekła :) Polecam!


Oryginalny tytuł: Das Obsidianherz
Nr. tomu w serii: II
Wydawnictwo: Fabryka słów
Data wydania: 28.10.2011r.
Ilość stron: 400
Cena det.: 37,80

środa

Na psa urok - Kevin Hearne

    "Ostatni z druidów przeciwko światu"

    Do serii o druidzie autorstwa Kevina Hearne'a ogromnie mnie ciągnęło po ogromie zachęcających opinii, jednak niestety okazję do przeczytania dostałam dopiero teraz, jednak lepiej późno niż wcale. Zabrałam się za przygody Atticusa O'Sullivana z ogromnym zapałem, bardzo pozytywnie nastawiona, mając nadzieję, że będzie to książka przy której będę się mogła nieźle pośmiać i w nią wciągnąć. Spełniła moje oczekiwania?


    Atticus O'Sullivan, a właściwie Siodhachan Ó Suileabhain to ostatni z druidów, żyjący ponad dwa tysiące lat i przez te dwa tysiące lat uciekający przed celtyckim bogiem miłości, a dzięki swojemu sprytowi i wrodzonych talentach, oraz lenistwie tego czcigodnego boga, wychodzi z każdego starcia bez szwanku. Jednak teraz wszystko wskazuje na to, że tym razem będą prawdziwe kłopoty, które zwiastuje Morrigan, ponętna bogini śmierci, jak i równie kusząca Flidias. Niby dlaczego w bezustannych ucieczkach i obowiązkach nie znaleźć trochę przyjemności i odprężenia chociaż na trochę? Dodatkowo sprawy komplikuje jeszcze kilka niesamowicie wrednych wiedźm prosto z Polski (duma!). Czy przystojny druid o niesamowicie dużym uroku osobistym da radę, razem ze swoim psem Oberonem stawić czoła wszystkim przeciwnością i komplikacjom, których będzie tak dużo? A może nadeszła w końcu pora aby po tym jakże długim pościgu Aenghus Óg w końcu go dopadł?


    Narracja jest pierwszoosobowa z perspektywy Atticusa, który zmagać się musi z demonami dnia codziennego i wrednymi wiedźmami. Nieodłącznym kompanem Atticusa jest jego pies Oberon, który nie jest znowu takim zwykłym wilczarzem jakby się mogło wydać, bowiem pan nauczył go czegoś co przypomina telepatyczne porozumiewania się. On nie gada! Wszędzie na właśnie takie określenia się napotykałam jak "gadający pies", ale on nie gada tylko myśli jak człowiek i w myślach przekazuje informacje. Ale ja się czepiam, wiem.


    Śmiech. To niesamowicie zdrowe, aczkolwiek sprzyjające powstawaniu zmarszczek zjawisko towarzyszyło mi przez całą książkę. Komiczne sytuacje, zabawne dialogi... mieliśmy tu tego naprawdę dużo, że praktycznie rzecz biorąc całą książkę przeczytałam uśmiechając się do kartek.
    
    Najważniejszym czynnikiem, z powodu którego książka była przezabawna były postacie. Atticus był takim... lekkoduchem potrafiącym wcisnąć studentowi kit, że jakiś tam proszek to dragi, a jednocześnie z drugiej strony sypiać i zarywać do bogiń. A jego gadki w myślach z Oberonem... po prostu mistrzostwo! Przy Oberonie, słowa "Pies najlepszym przyjacielem człowieka" nabierają całkowicie dosłownego znaczenia, bo mimo wszystko od najlepszego przyjaciela potrzebujemy czasem rady czy czegoś innego, a Oberon by nam to zapewnił. Nie tylko Ci dwaj byli postaciami wywołującymi uśmiech na twarzy. Morrigan, która, mimo że byłą boginią śmierci, to niesamowicie kusiła Atticusa na każdym kroku, Flidias, i jej nieporadność w przygotowaniu "boskiego napoju", czyli koktajlu truskawkowego... Znajdzie się jeszcze parę rzeczy, jednak książka jest ich pełna, więc wymienianie nie ma sensu.


    Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to okładka bardzo mi się podoba. Nadaje książce... druidzki klimat, a chłopak z okładki to wypisz, wymaluj jak nasz główny bohater!  Przez całą książkę tak właśnie sobie go wyobrażałam. Wszystkie okładki z Żelaznego Druida przypadły mi do gustu i, szczerze powiedziawszy, wątpię żeby ktoś miał jakieś specjalnie inne zdanie. Książki w całej swojej okazałości, mają biały papier oraz ślicznie wyglądają na półce, jednak ich wadą jest to, że podczas noszenia w torbie starł mi się napis, niestety,... Ale to tylko mały uszczerbek materialny - liczy się wnętrze!


    Podsumowując, "Na psa urok" jako pierwszą część serii pana Hearne'a polecam naprawdę wszystkim, którzy uporczywie poszukują odrobiny relaksu, a nawet trochę więcej niż odrobiny i są przygotowani na starcie z czymś takim. Ocenka ode mnie to 8,5/10. Wiem, że to wcale jakoś specjalnie wiele nie jest jak na te zachwalające słowa u góry, ale książka mimo wartkiej akcji i niewielu stron, okropnie mi się dłużyła. Ale i tak polecam.


Oryginalny tytuł: Hounded
Nr. tomu w serii: I
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 28.06.2011 r.
Liczba stron: 296
Cena det.: 35,90


Za książkę dziękuję bardzo Wydawnictwu Rebis!


wtorek

Bestia - Alex Flinn

    "...opowiem wam, jak stałem się doskonale... potworny"


    Któż z nas nie zna przepięknej bajki o pięknej dziewczynie porwanej przez okrutną bestię związaną klątwą? Któż z nas by tej bajki nie kochał? Ja kocham. Bezwarunkowo całym serduchem i dlatego tak chętnie zabrałam się za twórczość Alex Finn, gdyż chętnie zawsze zapoznaję się z innymi, w tym wypadku uwspółcześnionymi wersjami pięknych baśni. Czy opowieść o Bestii w Nowym Jorku pozytywnie mnie zaskoczy czy może okaże się tak inna od oryginału, że powiązania z "Piękną..." trzeba się głęboko doszukiwać?


    Kyle był tym popularnym i bogatym chłopakiem mającym "władzę" nad wszystkim i wszystkimi, zmieniającym dziewczyny jak rękawiczki, jednak spotkanie tajemniczej gotki, na której widok przychodzi tylko słowo "Wiedźma" zmienia jego życie o 180 stopni. Kyle bowiem zostaje przez swój egoizm i chamstwo zmieniony w bestię. W stworzenie obrośnięte sierścią, o kłach i szponach. Zawsze przystojny i pożądany Kyle zmuszony jest teraz zamieszkiwać ogromny apartament na Brooklynie, jednakże jest tam sam. Jedynymi towarzyszami są niewidomy nauczyciel Will, oraz gosposia Magda. Kyle dostaje dwa lata. Czy w ciągu tych dwóch lat uda się mu odnaleźć kogoś kogo pokocha i kto zdoła pokochać jego? Czy jeden dobry uczynek jak danie róży zwykłej dziewczynie będzie miał jakieś znaczenie? Czy lusterko przez które będzie mógł wyglądać na świat na coś się zda? Co wspólnego z książką mają róże? Czy Kyle na powrót stanie się człowiekiem czy już na zawsze utkwi w ciele bestii?


    Narracja jest taka z jaką chyba miałam do czynienia tylko dwa razy, bo pierwszoosobowa, ale z perspektywy Kyle'a, czyli chłopaka, jednak oczywiście nie jest to minus. Bo to nie płeć narratora się liczy tylko jak zapozna nas ze swoimi emocjami, czy wprowadzi w fabułę, a Kyle zrobił to bardzo dobrze. Cierpiałam pielęgnując róże razem z nim.


    Pierwszą rzeczą, jaka mnie... zadziwiła niemalże był fakt, jak dokładnie książka odwzorowuje baśń. Niemalże każdy element jest taki sam tylko uwspółceśniony! Niesamowicie cieszę się, że autorka postanowiła kierować się oryginałem, a nie puszczając wodze wyobraźni. Dzięki temu "Bestia" była naprawdę udaną pozycją, godną nawania "Inną wersją Pięknej i Bestii".


    Całość podzielona jest na sześć części podzielonych na parę czasem dłuższych, czasem krótszych rozdzialików. Przy końcu każdej części/początku następnej mieliśmy przyjemność przeczytać fragment czatu. Czat ten był miejscem, gdzie ludzie pokrzywdzeni przez los wylewali swoje żale. Mogliśmy się spotkać z BestiąNYC, czyli Kyle'em, CichąPanną, czyli Małą Syrenką, Grizligościem, którego odwzorowania nie mogę się dopatrzyć w żadnej bajce, Żabką, czyli księciem zmienionym w żabę oraz PanemAndersonem, który ten czat stworzył. Uważam, że ten pomysł był po prostu genialny i ogromny plus!


    Jeśli chodzi o bohaterów, to mogliśmy się zapoznać z Kylem, który o ile na początku okropnie mnie denerwował, to z czasem wydoroślał i stał się dojrzałym facetem. Linda za to denerwowała mnie niczym Bella z "Pięknej i Bestii" w niektórych momentach. Will był bardzo dobrym przyjacielem, Magda także podchodząc do Kyle'a małymi kroczkami sprawiała wrażenie przesympatycznej osoby. Jak wspominałam już - każdy miał swoje odwzorowanie. Magda była kimś w rodzaju... Pani Imbryk a Will chyba świecznika choć był niewidomy, ale to wiele nie zmienia. Bohaterowie są raczej na plusie, bo jak już wspomniałam - bardzo współgrają z baśnią.


    Okładka jest po prostu przecudowna! Ta symboliczna róża, cała estetyka... po prostu nic tylko podziwiać! Jedyne czego nie lubię w książkach GK to to czarne tło, które gdy dotkniesz lekko brudnymi albo spoconymi palcami to koniec.Okładka ta różni się od zagranicznej chyba tylko tym, ze inaczej brzmiący tytuł,oraz, że igły od róży odchodzą od literki "I" a nie "Y". Czcionka jest duża, przez co szybko się czyta i mamy do czynienia na dodatek z krótkimi rozdziałami, co jest kolejnym czynnikiem sprawiającym, że książkę po prostu... pożeramy. Oprawa graficzna to ogrooooomny plus.


    Podsumowując, jeśli ktoś miałby ochotę na powtórzenie sobie "Pięknej i Bestii' to ta książka będzie się do tego naprawdę dobrze nadawała. Po skończonej lekturze byłam bardzo pozytywnie zaskoczona i życzę wszystkim aby także byli! Ja książkę dzięki tej poruszającej historii oceniam na 8,5/10, jednak ocena byłaby wyższa, gdyby pojawiło się odwzorowanie zegarka, haha! Polecam!


Oryginalny tytuł: Beastly
Nr. tomu w serii: -
Wydawnictwo: Galeria książki
Data wydania: 07.09.2011r.
Ilość stron: 352
Cena det.: 34,90


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Galeria Książki za co serdecznie dziękuję!




    

niedziela

Łaska utracona - Bree Despain

    "A czy ty poświęciłabyś wszystko?"


    Łaska utracona to druga, po "Dziedzictwie mroku" opowieść o Grace Divine - niegdyś zwykłej córce pastora wychowującej się w religijnej rodzinie, teraz już nie takiej zwykłej dziewczynie. Pierwsza część tej serii nie zrobiła na mnie zbyt wielkiego wrażenia, więc nie spodziewałam się fajerwerków po tej części, jednak przez ogrom pozytywnych opinii na które się natknęłam, postawiłam książce poprzeczkę naprawdę wysoko. Czy pani Despain podołała wyzwaniu, aby z "Łaski utraconej" zrobić lekturę, od której nie można się oderwać?


    Grace Divine dokonuje aktu najwyższego poświęcenia, przyjmując na siebie klątwę wilkołactwa, w zamian na uratowanie chłopaka, którego kocha - Daniela Kalbiego - przed okrutnym losem. Grace jednak ma zamiar stać się Niebiańskim Ogarem, lecz to nie jest takie proste. Daniel wcale nie jest chętny ją trenować, a w dodatku coś się z nim dzieje nie dobrego, przybywa Gabriel, o którym zawsze tak wiele dobrego opowiadał, no i na dodatek, jeszcze bardziej komplikując wszystko, w zyciu Grace zjawia się Talbot, który z początku jest prawdziwym przycielem, jednak czy będzie nim do końca? Czy intencje Gabriela są całkowicie czyste, czy ma ukryte jakieś motywy? Co z Judem, bratem Grace, po której stronie teraz jest? Czy Grace uda się zostać Niebiańskim Ogarem? Co się stanie z Danielem?


    Narracja książki, tak samo jak pierwszej części, jest pierwszoosobowa i prowadzona jakby w formie pamiętnika, bo mimo iż są rozdziały, zaznaczone swoją drogą bardzo estetycznie i wyraźnie, to są one podzielona na takie "podrozdziały" jak "15 minut później", "Po obiedzie" czy inne tego typu, jednak podczas czytania nie zwraca się na to uwagi.


    Poznajemy kilku nowych bohaterów jak chociażby wspomniani w akapicie o fabule Talbot i Gabriel. Nie wiedzieć czemu Gabriel, mimo że jest pozytywna postacią, coś mi śmierdzi... A jeśli zaś chodzi o Talbota... Też od początku mi coś nie grało, jednak polubiłam go mimo wszystko i jestem bardzo niepocieszona z rozwoju sytuacji. Co zaś się tyczy głównych bohaterów... Grace jest taka jaka była, a Daniel do 300 str. jak nie lepiej irytował mnie wszystkim co robił. Nienawidzę takiego zachowania u ludzi, jakie on nam sprezentował. A osobą która w ogóle najbardziej mnie po prostu... wkurzyła był Jude. Ogółem rzecz biorąc, zachowanie bohaterów w tej części było jeśli o mnie chodzi, po prostu... nie udane.


    Jeśli chodzi o oprawę graficzną to tutaj ogromny plus dla nie tylko naszego wydawnictwa, ale jednak. Galeria Książki jak zawsze zaszczyciła nas przyjemna, dużą czcionką, dobrym jakościowo papierem oraz rewelacyjną szatą graficzną choćby przy oddzielaniu rozdziałów. Okładka sama w sobie nie jest dziełem naszych rodaków, więc nad nią się zachwycać nie będę, mimo, że też cudna, tak samo jak ta pierwszej części, z resztą utrzymana w podobnym tonie.


   Podsumowując, "Łaska utracona" jest pozycją obowiązkową, dla tych, którzy przeczytali "Dziedzictwo mroku" i się im spodobało, bo uważam, że mimo wszystko jest lepsza. Przygody Grace i Daniela wciągają na tyle, że nie można się oderwać. Premiera trzeciej części tej serii w oryginale przewidziana jest na 13 marca, przez co płaczę i zawodzę, bo książka skończyła się w takim momencie, że naprawdę ciężko będzie wytrzymać! W każdym bądź razie polecam i dają ocenę 8,5/10.


Oryginalny tytuł: The Lost Saint
Nr. tomu w serii: II
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: 18.05.2011r
Liczba stron: 512
Cena det.: 39.90/45,90


Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Galeria Książki!