wtorek

W Roku Skorpiona - Isabell Pfeiffer

    "Czy w życiu istnieją przypadki?"

    Jestem jedną z tych osób, które wszystko co niemieckie, a w szczególności ten język, darzą niesamowitą nienawiścią, jednak w przeszłości zdążyłam się już przekonać, że co jak co, ale książki niemieckich autorów zdecydowanie do mnie trafiają. Dlatego tez postanowiłam dać szansę "W Roku Skorpiona", który nie zachęcał mnie szczególnie ani okładką, ani opisem, jednakże widząc okazję do zdobycia i uwzględniając pozytywne recenzje, które czytałam - zaryzykowałam. Opłacało się?

    Eleni nie jest traktowana na równi z każdym innym dzieckiem ze swojej wioski. Zawsze traktowana przez innych jako wybryk natury, oskarżana o przyczynienie się do śmierci matki. Nigdy nie miała łatwego życia. Nie nabrało ono także kolorów, gdy zmuszona została do zamieszkania z ciotką, która miała swoje dzieci, swoje życie. Jednak pewnego dnia, wszystko się zmienia. Ciotka, chcąc się jej pozbyć, chce wydać za mąż za starego, wiecznie pijanego mężczyznę, i Eleni tego nie wytrzymuje. Gdy do wioski przybywa tajemniczy wędrowny kuglarz, nie zastanawiając się, ucieka z nim w stronę Tirry - stolicy, miasta jakiego jeszcze nigdy nie widziała, miasta do tej pory poza zasięgiem. Co się wydarzy podczas podróży? Czy Bertot - jej opiekun, zostanie przy Niej do końca, tak jak obiecywał? Czy Eleni naprawdę może mu zaufać? Czy dziewczynę łączy z bezlitosnym Skorpionem cokolwiek poza tym, że urodzili się pod tą samą gwiazdą? Czy w życiu istnieje coś takiego jak przypadek?

    Pierwsze co mi się rzuca w oczy po przeczytaniu tej pozycji i napisaniu poprzedniego akapitu to to, że mimo niewielkiej objętości (300 stron) w tej książce naprawdę wiele się dzieje. Co prawda na początku wszystko rozwija się dość powoli, lecz potem idzie naprawdę sprawnie - wypadek za wypadkiem. Na dużą pochwałę zasługuje to, że mimo iż książka jest tak  napakowana akcją, to wszystko jest jasne, przejrzyste i opisane ze szczegółami, przez co trudno się pogubić, a lektura niesamowicie nas wciąga. 

    Bardzo mi się także podobał świat przedstawiony w "W Roku Skorpiona" - średniowieczny klimat, w sumie bez żadnych ubarwień, bardzo realistycznie wszystko przedstawione, czasem ten własnie realizm, świadomość, że coś takiego mogło się stać naprawdę, sprawiał, że chwytało nas coś za serce. Bardzo mi się to podobało, miła odmiana od fantastycznych, często przesadzonych pod względem "cudów" książek, w których bohaterom wszystko się udaje, ze wszystkiego wychodzą bez szwanku, tu - niekoniecznie.

    Nie będę rozpisywać się o postaciach, bo nie o to tutaj chodzi, jednak warto wspomnieć co nieco o głównej bohaterce. Eleni swoją osobowością naprawdę mnie urzekła, mimo  że miała zaledwie czternaście lat, albo nawet mniej, bo czytamy o większym okresie z jej życia, to nie zachowywała się jak typowe dziecko. Była zdolna do poświęceń, przyzwyczajona do ciężkich warunków, jednak mimo dobroci, która w Niej na pewno była, to potrafiła także pokazać pazurki, targana emocjami, z którymi czasem sobie nie radziła. 

    Oprawa graficzna książki nie jest jednak najlepsza, jest to chyba największy z minusów książki, bo mnie przynajmniej okładka "W roku skorpiona" w ogóle nie przyciągnęła, gdy gdzieś kiedyś przewinęła się przed oczyma, dopiero po przeczytaniu jakieś pochlebnej recenzji się nią zainteresowałam i nie żałuję. Oryginalna, mimo że zrobiona na podobnej zasadzie, jakoś bardziej oddaje mi klimat i jest moim zdaniem po prostu ładniejsza. Też cena jeśli o moja opinię chodzi, jest bardzo wygórowana i od razu zniechęca, bo proporcjonalnie do ilości stron - za wysoka.

    Tak więc podsumowując, "W Roku Skorpiona" naprawdę warto przeczytać, jest to książka pokazująca uniwersalne, ponadczasowe wartości, jednak jeśli ktoś nie lubi takich klimatów  to nie sądzę, aby z początku powolne rozwijanie się akcji było dla takiej osoby atrakcyjne. Ja w każdym bądź razie z lekkim smutkiem rozstałam się z bohaterami, bardzo usatysfakcjonowana zakończeniem i bardzo, ale to bardzo żałuję, że jest to pojedyncza książka, chociaż też nie jest to minus, bo nie trzeba czekać na kolejne części aby poznać dalszy ciąg wydarzeń. W każdym bądź razie, ja zdecydowanie polecam i daję ocenę 8/10.

Oryginalny tytuł: Im Jahr des Skorpions  
Nr. tomu w serii: -
Wydawnictwo: Dreams
Data wydania: 304
Liczba stron: 26.07.2012r.
Cena detaliczna: 39,90

środa

Blask - Amy Kathleen Ryan

    "Blackbird singing in the dead of night,
Take these broken wings and learn to fly"

    "Blask", pierwsza część z serii "Gwiezdni wędrowcy" autorstwa Amy Kathleen Ryan to książka, której zapowiedzi pojawiały się już od bardzo dawna. Jest to druga na polskim rynku pozycja o podobnej tematyce, i mimo że byłam bardzo tą książką zainteresowana, to jednak można powiedzieć, że trochę bałam się iż będzie ona zbyt podobna do "W otchłani" Beth Reeves. Jednak, ku mojemu zadowoleniu, już po pierwszych stronach można się było zorientować, że obie książki łączył jedynie podobny klimat, jednak historie były całkowicie inne. Czy "Bask" wypadł lepiej czy gorzej od poprzedniczki?

    Empireum to ogromny statek kosmiczny na którym rodzą i wychowują się ludzie, dbając o rozwój społeczeństwa. Bowiem oni wszyscy, jak również ich dzieci, biorą udział misji, która ma za zadanie zasiedlić nową planetę. Nastoletni Kieran, oraz jego dziewczyna Waverly należą do tych ludzi i doskonale zdają sobie sprawę ze swojego zadania. Jednak nie wszystko idzie zgodnie z planem, a wszystko dlatego, że załoga statku była przygotowana na wszystko, ale nie na atak. Atak bliźniaczego statku, który praktycznie rzecz biorąc powinien być cały rok świetlny przed nimi, a zaczyna się niebezpiecznie zbliżać... Załoga Nowego Horyzontu porywa wszystkie młode i nastoletnie dziewczęta, które albo są albo w niedługim czasie będą płodne, wmawiając im, że wszystko to było dla ich bezpieczeństwa.. Na statku pozostają tylko niedoświadczeni chłopcy. Czy załoga Empireum złożona z samych dzieci, nastolatków, zdoła przetrwać? Czy nie pozabijają się nawzajem, chcąc dojść do władzy? Dlaczego porwane zostały tylko dziewczęta? Czy uda się uwolnić rodziców? Czy wszyscy będą mieli szansę z powrotem wrócić do domu?


   Jak już pisałam, bałam się na początku, że "Blask" będzie za bardzo przypominał "W otchłani", jednak tak nie było. Zasadniczą różnice stanowił tryb ludzi, którzy przewożeni byli na obu statkach - w pierwszej książce normalnie żyli, pracowali, a w drugim wypadku, zamrożeni czekali na wylądowanie. Pierwsza alternatywa zdecydowanie bardziej mi się spodobała. Rozwiniecie akcji  też było całkowicie inne, i kwestie poruszone w książce pani Ryan, również bardziej do mnie trafiły.

    Jeśli chodzi o bohaterów, to mamy tu do czynienia głównie z dzieciakami, oraz dorosłymi z wrogiego statku, jednak z nich nie darzyłam sympatią ani jednej osoby. W ogóle, prawdę mówiąc, nie przywiązałam się do tych postaci jakoś szczególnie, chociaż była jedna postać, której losem byłam szczególnie zainteresowana, mianowicie Seth. Rozumiałam go i jego motywy, współczułam mu i po prostu darzyłam go sympatią. Za Kieranem nie przepadałam, Waverly była w porządku, lubiłam oraz doceniałam w Niej tą zaciętość oraz ducha walki, a także polubiłam dwie buntowniczki z Empireum, pomagające dziewczynie w ucieczce - Samanthę i Sarę.


    Co do oprawy graficznej, to okładka polskiego wydania bardzo, ale to bardzo  mi się podoba, jest taka... klimatyczna. Prawdę mówiąc okładki zagranicznych wydać tez mi się podobają, mają "to coś", jednak nasza ma tego po prostu więcej, na półeczce prezentuje się wyśmienicie. Jedyne czego jej brakuje to skrzydełka, dzięki którym nie niszczyłaby się tak w plecaku w drodze do szkoły, ale niestety. Wierzę, że drugi tom, an który mam nadzieję, nie będziemy musieli długo czekać, też zostanie wydany w należycie ładnej oprawie.

    Podsumowując, "Blask" jest książką, która naprawdę przypadła mi do gustu. Spodziewałam się trochę czegoś innego, ale zostałam pozytywnie zaskoczona i bardzo mnie to cieszy. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak z niecierpliwością czekać na wydanie następnego tomu, aby wiedzieć jakie wyjście z sytuacji znajdą bohaterowie. Naprawdę polecam, w szczególności osobom, którym do gustu przypadła książka "W otchłani" albo tym, którzy szukają czegoś nowego :) Ocena ode mnie to 8/10.


Seria "Gwiezdni wędrowcy":

1. Blask
2. Spark
3. Flame (wyd. w org. 7.01.2014r.)


Oryginalny tytuł: Glow
Nr. tomu w serii: I
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 09.01.2013r.
Ilość stron: 408
Cena detaliczna: 37,90

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar! 


Dziewczyna, która chciała zbyt wiele - Jennifer Echols

    "A ty? Jak daleko się posuniesz?"

    Wydawnictwo Jaguar, którego to książki zawsze czytam bardzo chętnie, zabrało się ostatnio za wydanie kilku typowo młodzieżowych książek. Bardzo wiele osób jest zdania, że jeśli chodzi o książki z podobnego gatunku, to wszystkie są takie same, nie warto tracić czasu... Lecz ja, czytając opis "Dziewczyny, która chciała zbyt wiele", poczułam że może to być w miarę ciekawa historia - młody policjant, jeszcze młodsza przestępczyni... Dlatego ochoczo zabrałam się do czytania tej książki. Czy moje spostrzeżenia na początku były prawdziwe? Jest to wciągająca pozycja, czy może raczej niezobowiązująca lektura nie za wysokich lotów?

    Niebieskowłosa Meg jest typową buntowniczką. Nie przejmuje się prawem, rodzicami, wszystko robi tak jak jej się to podoba. Zawsze uchodziło jej to na sucho, jednak nie tym razem. Podczas pewnej eskapady z trójką przyjaciół zostaje nakryta na łamaniu prawa i zgarnięta przez policję. W sumie lepiej można by było powiedzieć - konkretnie przez jednego policjanta. Potem, za karę dziewczyna musi przez tydzień razem z dziewiętnastoletnim policjantem - Johnem - jeździć wozem policyjnym na nocnym patrolu. Wydaje jej sie to najgorszą alternatywą, lecz nie ma wyjścia. Co takiego stanie się podczas tych dni? Czy jej nastawienie do młodego policjanta się zmieni? Jak on będzie ja traktował? Czy Johnowi uda się zmienić młodocianą przestępczynię w dobrego człowieka? Odkryje powody dla których jest ona jaka jest? Czy Meg dowie się dlaczego Johnafter ma tak obsesję na punkcie pewnego mostu...? Czy będą potrafili pomóc sobie nawzajem, zrozumieć się? Czy odważą się przekroczyć granicę?

    Gdybym musiała opisać te powieść jednym słowem, miałabym z tym niejaki problem. Zdecydowanie pierwszym słowem jakie przychodzi mi na myśl jest "wciągająca", bowiem zaczęłam tą książkę i chwilę potem skończyłam, a jak na dni szkolne, to naprawdę niezły wyczyn. Z drugiej strony czuję też, że odpowiednim słowem byłoby "konkretna". Często jest tak, że akcja opisana w opisie książki rozwija się po jakichś dajmy an to 100 stronach, ale tu tak nie ma. Jest oczywiście wstęp, ale bardzo konkretny, nawiązujący do tego co ma potem nastąpić, a potem, jak już wspominałam, jest ta powieść bardzo konkretna - nie zawiera pobocznych wątków, jest tylko o jednym, przez co także długością nie grzeszy, ale to dobrze.

    Jeżeli chodzi o bohaterów, to nie zachwycili mnie oni jakoś specjalnie. Bardzo polubiłam Johna jako takiego młodego strażnika prawa, jednak główna bohaterka chwilami po prostu niesamowicie mnie irytowała! Była po prostu pusta, w głowie jej było tylko jedno i nie potrafiła docenić tego co ma, mimo że doskonale wiedziała, że nie trzeba wiele aby to stracić. O ile cały wątek był naprawdę dobrym pomysłem, to idiotyzm i powierzchniowość Meg chwilami doprowadzały mnie do szaleństwa. Chociaż to w sumie chyba nie tak źle, bo oznacza, że książka wzbudziła we mnie jakieś uczucia, czyż nie?

    Każdy z nas doskonale wie, że pierwsza rzeczą, która skłania nas abyśmy sięgnęli po książkę na półkę w księgarni jest okładka. W tym przypadku podoba mi się, jest taka subtelna, delikatna, jednak ja się pytam po co ten kolczyk? Wygląda jak doklejony w paintcie, w książce nic o nim mowa nie było. Pewnie miał sugerować buntowniczość głównej bohaterki, jednak według mnie jest to element całkowicie niepotrzebny. Okładka jest jednak oryginalna, więc nie mogę winić o to polskiego wydania. W środku książka prezentuje się... zwyczajnie. Spora czcionka, która pomaga szybciej pochłonąć lekturę, brak zdobień, postawione na prostotę.

    Podsumowując, po "Dziewczynie, która chciała zbyt wiele" spodziewałam się czegoś nieco lepszego i czuję się trochę zawiedziona, gdyż ta pozycja niewątpliwie ma wady, jednak nie zmienia to faktu, że mimo wszystko i tak przyjemnie i szybko mi się ją czytało, może nawet za szybko? W każdym bądź razie nie jestem pewna, czy polecać tę książkę wszystkim naokoło. Jeśli ktoś szuka lektury przy której może się odprężyć zagłębiając w losy dość niecodziennej pary, myślę, że powieść pani Echols będzie się do tego doskonale nadawała. Ode mnie 7/10.

Oryginalny tytuł: Going Too Far
Nr. tomu w serii: -
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 17.10.2012r
Liczba stron: 304
Cena detaliczna: 32,90

Za egzemplarz bardzo dziękuję Wydawnictwu Jaguar :)


Bogowie muszą być szaleni - Aneta Jadowska

    "Niech zabrzmi Highway to hell"

    Już wiele razy w swoich recenzjach mówiłam, że kiedyś nie miałam zaufania do polskich autorów. "Złodziej dusz", czyli poprzednia część recenzowanej książki, był jedną z tych pozycji, która zdecydowanie mnie do naszych autorów przekonała, bowiem podobał mi się niesamowicie. Z niecierpliwością tylko wyczekiwałam aż pojawi się gdzieś w zapowiedziach cokolwiek świadczącego o tym, że już niedługo będę mogła dorwać drugą część tejże serii. Obie książki zostały wydane z odstępem niecałego roku, jednak ja miałam wrażenie jakby to było o wiele, wiele więcej... Więc jakie teraz, po miesiącach wyczekiwań, wrażenie wywarła na mnie druga część przygód Dory?

Drżyjcie Bogowie, wampiry, wilki, Archaniołowie i pospolici wariaci!

    Po wydarzeniach z poprzedniej części, pewna siebie czarownica, skryty w sobie uczuciowy anioł oraz piekielny i seksowny diabeł dostali wspólne mieszkanie w magicznym Thornie. Jednak stworzeniom takim jak oni nie jest dane na długo zaznać spokoju. Zaczynają się problemy. Wręcz cała masa problemów! Trójka przyjaciół, a w szczególności Dora, będą musieli uporać się z paroma większej lub mniejszej wagi problemami. Między innymi będą mieli na głowie zdrowie Joshui, Jezbel, która  z całego serca pragnie się na nim zemścić, będą mieli także do załatwienia mało przyjemne interesy z wampirami, wilkołakami... A do tego wszystkiego będą musieli się jeszcze uporać z wzajemnymi uczuciami do siebie i wyjść z tego tak aby nikt nie pozostał zraniony. Czy dadzą sobie z tym wszystkim radę? Myślę, że wszyscy, którzy czytali poprzednią część, mogą odpowiedzieć sobie na to pytanie.

    Każdy z nas chyba zna ten ból, kiedy po przeczytaniu książki, która niesamowicie się podobała, z ogromnym upragnieniem, czeka się na kontynuację i czeka i czeka... Aż w końcu w momencie kiedy można już dorwać w łapki upragnioną książkę, okazuje się ona kompletną klapą... Z ogromną przyjemnością mogę stwierdzić, że daleko mi od stwierdzenia, ze ta kontynuacja jest nieudana. Wręcz przeciwnie! Wciągnęła mnie jeszcze bardziej niż pierwsza część, zaskoczyła ilością wątków i naprawdę dobrze skonstruowanymi postaciami. Ogromnym plusem było to, że owa książka była niesamowicie napakowana akcją, miała wiele wątków, ale mimo to pani Aneta tak sprawnie władała słowami, iż sprawiła, że fabuła była jasna i przejrzysta i nie można było się w niej pogubić. No i oczywiście niesamowicie wciągała :)

    Jak już wspomniałam - bohaterowie tej historii są naprawdę rewelacyjnie skonstruowani. Dora ma cechy charakteru, które bardzo sobie cenię u głównych bohaterek - zadziorność, pomysłowość, oraz ma dar wpakowywania się we wszystkie kłopoty naokoło. Ale to w jaki sposób z nich wychodzi, sprawia, że urzeka nas oba jeszcze bardziej. Na dużą uwagę zasługują też jej dwaj współlokatorzy i przyjaciele w jednym - Miron i Joshua. Ten pierwszy - diabeł z piekła rodem, a drugi z pozoru niewinny aniołek. Uzupełniają się idealnie, stwarzają dla Dory towarzystwo idealne, zapewniając rozrywkę 24h na dobę. Było także wiele pobocznych postaci, które zasłużyły na uwagę, lecz nie będę tu wszystkich wymieniać, wspomnę tylko, że niesamowicie spodobał mi się sposób, w jaki pani Aneta przedstawiła Gabriela oraz Lucyfera, a w szczególności tego drugiego - jako kochającego dziadka- po prostu czytać nie umierać ;)

    Bardzo, ale to bardzo nie lubię, kiedy dwie książki z tej samej serii nie pasują mi do siebie okładkami. W tym przypadku niestety tak się stało,że druga część serii ma całkowicie zmienioną szatę graficzną w porównaniu do pierwszej. Zdecydowanie wolałabym, aby wydawnictwo pozostało przy tamtej wersji, no ale cóż - tutaj też nie ma się do załamywać, jednak jestem trochę zawiedziona.

    Powiedziane już zostało chyba wszystko, co mogłabym powiedzieć na temat tejże książki, nie ujawniając szczegółów fabuły. A szkoda, że nie mogę tego zrobić, bo wtedy to bym się dopiero rozpisała! Podsumowując moje rozważania, mogę spokojnie powiedzieć, że "Bogowie muszą być szaleni" jest naprawdę dobrą kontynuacją "Złodzieja dusz" i pozostaje mieć tylko nadzieję, że trzecia część, (która będzie miała, mam nadzieję, premierę za mniej niż rok) będzie równie dobra :) Naprawdę polecam serię o Dorze Wilk wszystkim lubującym się w klimatach fantasy, myślę, że ta pozycja może przypaść do gustu wielu :) Ode mnie 9/10 i jeszcze raz polecam!




Seria o Dorze Wilk:

1. Złodziej dusz
2. Bogowie muszą być szaleni


Oryginalny tytuł: Bogowie muszą być szaleni
Numer tomu w serii: II
Wydawnictwo: Fabryka słów
Data wydania: 09.01.2013r.
Liczba stron: 464
Cena detaliczna: 34,90


Za egzemplarz bardzo, ale to bardzo dziękuję Wydawnictwu Fabryka słów! :)
 




 

sobota

Miasto zagubionych dusz - Cassandra Clare

    "Miłość jest marą. Miłość jest szatanem, nie ma złego anioła oprócz miłości"*

    "Miasto zagubionych dusz" to piata część cyklu Dary Anioła, który to był jeden z moich ulubionych. Jednakże do czasu. Dary Anioła początkowo miały być trylogią, i po przeczytaniu czwartej części tej serii, która nie bardzo mi się spodobała w porównaniu z innymi częściami, cały czas wyrażałam swoje głębokie zażalenie faktem, że ta seria nie skończyła się na trzecim tomie, w końcu jego zakończenie spokojnie mogłoby zakończyć całą serię! No ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. W każdym bądź razie po tym jak "Miasto upadłych aniołów" mnie zbytnio nie urzekło, nie paliłam się również do przeczytania "Miasta zagubionych dusz", bojąc się, że się zawiodę, jednak zachęcona przez koleżankę w miarę szybko po to sięgnęłam... I odetchnęłam z ulgą, kiedy spostrzegłam jak bardzo tęskniłam za postaciami, a nie jak bardzo mnie one denerwują.

    "Żaden człowiek nie wybiera zła, ponieważ jest zły. On jedynie mylnie bierze je za szczęście, gdy szuka dobra"

    Jace zniknął. A razem z nim Sebastian. I wszystko na tym świecie wskazuje na to, że albo z Jacem coś się stało, albo jest on w trakcie zwodzenia wroga, jednak czy rzeczywiście realizowały jakiś plan nie powiadamiając przyjaciół w żaden sposób? To jednak trochę nie w jego stylu. Wszyscy się martwią i czekają, aż Clave coś z tym zrobi, jednak gdy dowiadują się, że poszukiwania Jace'a i Sebastiana zeszły na drugi plan, postanawiają zadziałać sami aby odnaleźć chłopaka, na którym (prawie) wszystkim tak bardzo zależy. I w dążeniu do tego, najbardziej oddani są w stanie podjąć nawet najbardziej ryzykowne kroki... A w międzyczasie jeszcze Simon uporać musi się ze swoimi uczuciami oraz z tym, że matka go znienawidziła, te dni także nie są najlepsze dla Magnusa i Aleca... Czy uda się rozwiązać wszystkie problemy? Czy uda się sprawić aby Jace był taki jak kiedyś? Czy istnieje sposób na to, aby zabić Sebastiana bez konieczności zabijania kogokolwiek innego? Co na to wszystko powie Clave?

    Jak już wspominałam, byłam zastawiona do tego tomu bardzo sceptycznie ale zostałam naprawdę miło zaskoczona. Po poprzedniej części nie sądziłam, ze jeszcze kiedy "Dary" będą mogły mi się tak podobać, a jednak. Mimo, że nie jest to już to, co było na początku, ta książka w dalszym ciągu do mnie trafia i mnie urzeka. Jednak pani Clare zrobiła tu coś, czego chyba po prostu nie wybaczę, mianowicie sprawiła, że mój ulubiony wątek się rozpadł! Bez tego wątku książka by dla mnie nie istniała, dlatego na szczęście, ten bardzo unieszczęśliwiający mnie zabieg wykonała Cassandra pod koniec książki. Ale i tak nie wiem jak wytrzymam jeszcze ponad rok w niepewności! Jednak to co mi się podobało, to to, że autorka nareszcie połączyła wszystkich w pary, chociaż te wątpliwości nam rozwiała, mimo że to akurat było do przewidzenia ;)

   Wydawałoby się, że w recenzji piątego tomu z serii nie ma za bardzo co napisać o bohaterach, jednak jest wręcz przeciwnie. Gdyby porównać moje opinie co do postaci po przeczytaniu pierwszej-drugiej książki, a teraz, wygląda to całkowicie inaczej. Zdecydowanie główna bohaterka, zaczęła mi okropnie działać na nerwy. W sumie to nawet nie wiem czym, ja po prostu nie lubię takich "papierowych", niemalże nic nie wyróżniających się z tłumu postaci. Jeśli zaś chodzi o Jace'a, którego uwielbiałam, to oczywiście moje uwielbienie nadal trwa, tylko przez to w jaką rolę autorka wcieliła go w tej części, denerwował mnie nawet częściej niż czasami, ale dało się to przeżyć. W "Mieście zagubionych dusz" bardzo, ale to bardzo polubiłam Simona i Isabelle. Simona zaczęłam lubić z czasem, bo w pierwszych tomach go nie znosiłam, a Isabelle lubiłam zawsze, jednak jest w niej coś takiego, że po prostu ją uwielbiam! Jest takim typem postaci, jakie uwielbiam. Co prawda moimi ukochanymi bohaterami na zawsze pozostaną Magnus i Alec, ale nie zmienia to faktu, że innych też darzę dużą dawką sympatii. O dziwo, mimo tego, ze spodziewałam się iż postacią, która będzie mnie irytowała najbardziej będzie Sebastian, nie było tak. Wręcz przeciwnie, jak na czarny charakter to wyjątkowo go polubiłam. Denerwowała mnie za to Jocelyn, oraz za niepotrzebny uważam wątek z Maią i Jordanem, nie przepadam za tą dwójką i nie rozumiem po co zostali wpleceni w książkę skoro niezbyt wiele tam wnoszą... No ale da się to przeżyć ;)

    Jeśli chodzi zaś o oprawę graficzną, to nie ma tu co płakać, jak na szatę graficzną tejże serii, postać przedstawiona na okładce nawet mi się podoba, chociaż ogólnie to szału nie ma. Raczej czytając, nie zwracam za bardzo uwagi na literówki, kiedy wczytuję się w treść, jednak tutaj było ich wyjątkowo dużo. Nawet w imionach zdarzały się błędy! Książka ma dość dużą czcionkę, i w sumie sama nie wiem, czy to właśnie ta czcionka, czy treść, sprawiają, że "Miasto..." pożera się w tempie błyskawicznym.

    Podsumowując, po przeczytaniu czwartej części "Darów Anioła" jednocześnie nie pokładałam w piątej zbyt wielkiej nadziei, ale także jednak prosiłam o to, aby ta książka znów, an nowo pokazała mi za co pokochałam tak kiedyś tę serię i można powiedzieć, że podołała temu zadaniu, po skończeniu lektury jestem usatysfakcjonowana, chociaż myśląc o tym, że premiera za granicą ostatniej części jest przewidziana na marzec 2014r., robi mi się słabo. Jednak co poradzić, można tylko czekać. Naturalnie, książkę polecam każdemu, kto czytał poprzednie części, a jeśli ktoś się nudzi i ma ochotę zacząć lekką serię ze sporą ilością tomów, myślę, że "Dary" będą się nadawały. Moja ocena to 8.5/10.

Na koniec chciałabym zacytować pewien komentarz, któy gdzieś zauważyłam jakiś czas temu. Nie pamiętam go dokładnie ale było co coś mniej więcej "Szósta część musi być GENIALNA, bo autorka musi nam pokazać powód, dla którego nie zakończyła na trzeciej części, kiedy wszystko było tam pięknie i bajkowo zakończone."

Seria "Dary Anioła":

1. Miasto kości
2. Miasto popiołów
3. Miasto szkła
4. Miasto upadłych aniołów [recenzja]
5. Miasto zagubionych dusz
6. Miasto niebiańskiego ognia


* William Szekspir "Stracone zachody miłości"

Oryginalny tytuł: City of Lost Souls
Nr tomu w serii: V
Wydawnictwo: MAG
Data wydania: 28.11.2012r.
Liczba stron: 556
Cena detaliczna: 39,00 zł


Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję Wydawnictwu MAG!



środa

Tirarirariraram!

Spóźnione Szczęśliwego Nowego Roku ode mnie! :) Spełnienia marzeń, dotrzymania postanowień noworocznych i aby ten rok był udany!

Sobie samej życzę abym nauczyła się pisać krótsze zdania x_x

Jednak oprócz życzeń, które są bardzo ubogie, wiem, jednak wolę napisać jedno zdanie od serca niż skopiować wierszyk z internetu, chciałabym powiedzieć, że zwycięzcą w konkursie z kalendarzykiem z Muppetami została Kobra!
Zwyciężczyni została wybrana poprzez losowanie, nawet nagrałam całkiem sympatyczny film ale męczę się z nim i męczę, a zamieścić na blogu się nie chce, więc niestety nie będzie :C
Gratuluję i od razu mówię, ze następny konkurs będzie na 50.000 wejść, a biorąc pod uwagę fakt, że z nowym rokiem zamierzam bardziej dbać o bloga, mam nadzieję, że będzie to już niedługo! :)


Przy okazji jeszcze chciałam powiedzieć tylko, że rok 2012 nie był dla mnie dobry pod względem czytania książek. Nie cieszy mnie to, ale miałam bardzo często niemoc książkową i wiecej oglądałam filmów, seriali, które też są rewelacyjne, jednak nie mogę pozwolić na dalsze zaniedbywanie moich papierowych przyjaciół!  Dlatego, mimo, że w 2012 roku przeczytałam zaledwie 95 książek, w tym sporo mang, czyli komiksów, które się pożera w ciągu 40 minut, mam zamiar poprawić ten wynik w bieżącym roku i osiągnąć co najmniej to co było w roku 2011 (125 książek).

Tak więc jeszcze raz, wszystkim życzę aby ich zapał do czytania, do wszystkiego co kochanie, nigdy się nie ulotnił oraz gratuluję Kobrze.

Trzymajcie się wszyscy :3